niedziela, 25 kwietnia 2010

Głosy mile widziane :)




Co prawda mój blog nie znalazł się wśród tegorocznych nominowanych do Nagrody Papierowy Ekran, ale wciąż ma szansę na Nagrodę Czytelników.

Jeśli podoba Wam się mój blog, możecie oddać na niego głos na stronie www.papierowyekran.pl Wystarczy, że na liście stron odnajdziecie "Mól książkowy", podacie swoje dane i krótkie uzasadnienie wyboru.

Gratuluję wszystkim, którzy znaleźli się na liście nominowanych serwisów i życzę powodzenia :)

piątek, 23 kwietnia 2010

Światowy Dzień Książki z Wydawnictwem Znak



Wydawnictwo Znak z okazji Światowego Dnia Książki przygotowało konkurs na rekomendację, w którym można wygrać bony o wartości 100 zł, 50 zł (bony można zrealizować w Księgarni Wydawnictwa Znak, mieszczącej się na ulicy Sławkowskiej w Krakowie) i tomiki z wierszami Wisławy Szymborskiej. 

Zapraszam do zapoznania się z poniższą treścią mówiącą o tym, co należy zrobić, aby wciąć udział w konkursie:



Drogi Molu Książkowy!

Czy chcesz, aby tegoroczne Światowe Dni Książki zyskały dla Ciebie szczególny wymiar?
Dzięki Księgarni Znak będziesz mieć okazję, żeby dać wyraz swojej czytelniczej pasji w indywidualny sposób! Każdy klient jest dla nas wyjątkowy, dlatego pragniemy, by mógł razem z nami tworzyć to miejsce. Zawsze jesteśmy ciekawi, co masz do powiedzenia na temat przeczytanych książek. Chcemy, abyś podzielił się z nami opiniami o ulubionej książce Znaku. Poleć ją innym czytelnikom, napisz, dlaczego jest wyjątkowa.

Zarekomenduj w kilku zdaniach (maksymalnie do 300 znaków) ulubioną książkę. Najciekawsze rekomendacje zostaną wydrukowane, podpisane Twoim imieniem i nazwiskiem oraz umieszczone na specjalnych plakietkach i wyeksponowane na półkach księgarni Znak.

Rekomendacje podpisane imieniem i nazwiskiem można przesyłać od 23 kwietnia do 8 maja na adres: ksiegarnia@znak.com.pl Ogłoszenie wyników Konkursu nastąpi 24 maja 2010 r.

Jacek Dukaj - Wroniec



 
Czerwona okładka, wielka, czarna wrona i rysunek przedstawiający chłopca, a w środku niezwykle barwne ilustracje przedstawiające bohaterów takich jak: Adaś, Pan Beton, Momo, Pangłowiec, Pozycjonista, czy też postaci wręcz fikcyjne i żywcem wyjęte z książki fantasy jak Suka, Złomowiec czy tytułowy Wroniec...  Na pierwszy rzut oka – książka dla dzieci. Ale czy aby na pewno tylko dla dzieci? O tym za chwilę, a tymczasem postaram się w kilku słowach nakreślić historię, która skupia się na tym, co wydarzyło się w pewnej grudniowej nocy. Głównym bohaterem jest chłopiec o imieniu Adaś, którego ład, spokój i harmonia zostały zburzone pewnej, zimowej nocy, gdy do domu jego rodziców wtargnął ogromny Wroniec, jawiący się niczym postać z koszmaru:

„Coś strasznego stało się w domu, wiedział. Obudziły Adasia hałasy – ale rozpoznał je dopiero po chwili, gdy usiadł w łóżku i przetarł oczy. Rozbiła się szyba – to, co usłyszał przez sen, o był trzask sypiącego się szkła. Spadło też coś ciężkiego na podłogę, a mama krzyknęła przestraszona. Wszystko to działo się w pokoju rodziców [...] W rozbitym oknie, na połamanej framudze siedział wielki Wroniec, dokładnie taki, jaki się Adasiowi przyśnił: czarny, lśniący, straszny. Wroniec rozpostarł skrzydła i zasłonił całą ścianę, od biblioteczki do meblościanki. W jednej szponiastej łapie ściskał zakrwawionego ojca Adasia, drugą zaś wczepił się w parapet. Uniósł i opuścił gwałtownie długi na metr dziób, ciężki i ostry kilof. Dziabnął nim mamę Adasia. Mama próbowała uratować, odciągnąć tatę, nie udało się jej. Ptaszysko trafiło mamę. Padła na podłogę, krzycząc z bólu” [1]

Tata Adasia został zabrany przez Wrońca. Mama trafiła do szpitala, a Adasiem zaopiekował się poproszony o to sąsiad – Jan Stanisław Wieńczyńsław, czyli Pan Beton, który w czasach PRL był przodownikiem pracy:

Pan Beton wrócił na górę po cieple ubranie dla Adasia. Adaś tymczasem oglądał ustawione na regale stare fotografie Jana Stanisława Wieńczysława. Wszystkie wykonano na wielkich placach budowy. Pan Beton jeszcze miał włosy na głowie. Goły do pasa stał tam z cegłówkami w rękach. Albo ze szpachlą i wiadrem. Na tle maszyn budowlanych. Wkoło pięły się też mury i betonowe słupy. Wisiały na nich wstęgi i transparenty. 1 000 PROCENT NORMY. 20 000 PROCENT NORMY. 250 000 PROCENT NORMY” [2]

Pan Beton pomaga ukryć się Adasiowi, po którego w każdej chwili może wrócić Wroniec. Razem wyruszają na poszukiwanie taty, którego Wroniec gdzieś zabrał. Nie jest to takie łatwe, biorąc pod uwagę, że w mieście w którym się znajdują wszędzie czyhają podwójni agenci, suki, Złomowcy, Wojacy – Wroniacy, Milipanci, i GAZ, który bez większego problemu może pochłonąć wszystko co się rusza, oddycha i znajduje się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie:

„Co w głębi ulicy, to przesłaniał śnieg. Wybiegało z niego dwóch szarych przechodniów. Potem jeszcze jeden. Ten coś krzyczał. Pan Jan mocniej ścisnął rączkę Adasia. Wszyscy już uciekali. – GAZ! – krzyczeli. – GAZ! I zanim Adaś zdążył zadać pytanie, zza masarni i Urzędu wyrósł wielki bałwan GAZ-u. Puchnął i nadymając się, zakręcił łbem potężnym jak dwa kościoły i w mig połknął masarnię. Urząd i jeszcze przystanek razem z zepsutym autobusem. Połknięci ludzie niknęli w GAZ-ie bez śladu. Nie słychać było nawet ich krzyków. GAZ był bardziej szary od nich. Tak szary, że prawie biały...” [3]

Na szczęście Adaś i Pan Beton spotykają na swojej drodze ludzi, którym nie jest obojętny ich los...

„Wroniec” Jacka Dukaja (który ma na swoim koncie wiele powieści, opowiadań i nagród) ukazał się w listopadzie 2009 roku i otrzymał tytuł Książki Jesieni 2009. Wyróżnienie jak najbardziej zasłużone, biorąc pod uwagę kunszt pisarza i to, czym jest „Wroniec”. W tym miejscu zaznaczyć należy, że z całą pewnością książka Dukaja nie jest skierowana tylko i wyłącznie do dzieci i młodzieży, chociaż to oni są jej głównymi odbiorcami, którym „Wroniec” ma przybliżyć dramatyczne wydarzenia z okresu stanu wojennego. Pojawia się pytanie – czy aby na pewno wszystkie podteksty i to, co zostało opisane przez Dukaja, który wykorzystał w swojej opowieści stylizację, jaką możemy spotkać w książkach dla dzieci będzie dla młodszych zrozumiałe? Myślę, że tak. Wierzę w moc wyobraźni, która podczas czytania książki Dukaja będzie miała ogromne pole do popisu. Jeśli chodzi o dorosłych, to chyba powinni czytać „Wrońca” w odniesieniu do prawdziwych wydarzeń, które jednak nie powinny zdominować lektury książki Dukaja, a jedynie wciąż o sobie przypominać, pozwalając na nieco inne, alternatywne odczytanie tej historii. Problem może stanowić jedynie końcówka książki, która zdaje się być nieco zawiła i nie do końca jasna – przynajmniej w moim odczuciu.

Książka Dukaja to coś więcej niż tylko książka sensu stricto – to niesamowita historia, której akcja toczy się w Mieście, którego elementy składowe przypominają nam dobrze znaną historię, która zapoczątkowana została pod koniec grudnia 1981 roku. Rzadko kiedy w moje ręce trafia tak świetnie wydana książka, która dostarcza przyjemności już poprzez samo fizyczne z nią obcowanie. Świetne ilustracje Jakuba Błońskiego, płyta z utworami Kazika i fragmentami książki czytanymi  przez Jana Peszka i samego autora książki, czyli Jacka Dukaja to smaczki, które mają ogromny wpływ na lepszy odbiór książki – odbiór, w który zaangażowane są wszystkie nasze zmysły. Dodatkowo dochodzi gra planszowa, która została przygotowana przez Wydawnictwo Literackie w celu przypomnienia o pamiętnym dniu, jaki zapisał się na kartach polskiej historii (znalazłam w sieci dosyć obszerną opinię na temat gry – jeśli ktoś jest zainteresowany lekturą tego artykułu, to zapraszam tutaj).

Dzisiaj mamy 2010 rok – w 1981 roku, kiedy rozpoczął się stan wojenny w Polsce, nie było mnie jeszcze na świecie. O tym, co się wtedy działo wiem tylko z opowieści rodziców i lekcji historii – to nie to samo, co zobaczyć to na własne oczy, ale musi wystarczyć. Nie wiem nawet, czy chciałabym to wszystko widzieć i brać w tym udział. Podejrzewam, że nie. W duchu cieszę się, że przyszłam na świat kilka lat później. Inni niestety nie mieli tego szczęścia. Być może książka Jacka Dukaja pozwoli spojrzeć im na to, co się wówczas wydarzyło z zupełnie innej perspektywy. Swoją drogą, świetnym pomysłem było wydanie książki Dukaja w związku z rocznicą stanu wojennego:

„Wydawnictwo Literackie w związku z rocznicą stanu wojennego  wydało książkę pt. „Wroniec” najwybitniejszego polskiego pisarza Jacka Dukaja, cenionego szczególnie przez młodych odbiorców. Książka już spotyka się z entuzjastycznymi recenzjami i wszystko wskazuje na to, że będzie ona wydarzeniem literackim. Zarówno koncepcja i język książki jak i ilustracje posiadają walory,  które czynią z nich punkt wyjścia  do bardzo atrakcyjnej i szeroko zakrojonej, skierowanej do młodzieży, akcji edukacyjnej związanej z rocznicą grudnia `81. Materiał zawarty w książce daje szerokie możliwości rozbudowy i stworzenia wielu ciekawych  materiałów edukacyjnych. I właśnie te możliwości w ramach proponowanej akcji staramy się wykorzystać” [4]

Mam nadzieję, że tak właśnie się stanie. 
Przypisy:
[1] J. Dukaj, Wroniec, Wydawnictwo Literackie 2009, str. 17
[2] Tamże, str. 28
[3] Tamże, str. 48 - 49
Na koniec zapraszam do obejrzenia kilku ilustracji z książki Jacka Dukaja. 


A tak prezentował się "Wroniec" na wystawie w księgarni:

środa, 21 kwietnia 2010

23 kwietnia. Światowy Dzień Książki


  
 
Trochę historii:

"Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich  to  ustanowione w 1995 roku przez UNESCO doroczne święto mające na celu promocję czytelnictwa, edytorstwa i ochronę własności intelektualnej prawem autorskim. Pomysł organizacji święta zrodził się w Katalonii. W 1926 roku wystąpił z nim wydawca, Vicente Clavel Andrés.  23 kwietnia jest tam hucznie obchodzonym świętem narodowym, jako dzień jej patrona – Świętego Jerzego. Zgodnie z długą tradycją w Katalonii obdarowywano w ten dzień kobiety czerwonymi różami, mającymi symbolizować krew pokonanego przez Św. Jerzego smoka. Z czasem kobiety zaczęły odwzajemniać się mężczyznom podarunkami w postaci książek.
23 kwietnia to również symboliczna data dla literatury światowej. W tym dniu, w roku 1616 zmarli Miguel de Cervantes, William Shakespeare i Inca Garcilaso de la Vega (przy czym datę śmierci Shakespeare’a podaje się według kalendarza juliańskiego, a pozostałych dwóch – według gregoriańskiego). Na ten sam dzień przypada również rocznica urodzin lub śmierci innych wybitnych pisarzy, np. Maurice’a Druona, Halldóra Laxnessa, Vladimira Nabokova, Josepa Pla i Manuela Mejía Vallejo.
W Hiszpanii Dzień Książki jest świętem oficjalnym już od roku 1930. Od 1964  tradycja ta kultywowana jest we wszystkich krajach hiszpańskojęzycznych. Obecnie Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich celebrowany jest na całym globie – od Nowej Zelandii po Kanadę."

Źródło: www.swiatowydzienksiazki.pl


W Polsce Światowy Dzień Książki obchodzony jest po raz czwarty, a mimo to, mam wrażenie, że wciąż cieszy się on małym i nikłym zainteresowaniem, a przecież z roku na rok powinno być coraz lepiej.

Z okazji Światowego Dnia Książki organizowane są spotkania z autorami, konkursy z nagrodami, a także różnego rodzaju akcje, mające na celu propagowanie czytania. Mogłabym napisać - "propagowania mody na czytanie" - mogłabym, ale nie napiszę, ponieważ moim zdaniem literatura nie powinna być modna. Ona powinna po prostu być - osoby, które książki kochają, sięgną po nie tak czy siak. Nie widzę sensu, żeby kogoś do tego w jakiś sposób nakłaniać, a już na pewno nie poprzez propagowanie książki i czytania, jako czegoś modnego. 

Poniżej mały przegląd ofert skierowanych do książkomaniaków. 


Świat Książki:

Ceny specjalne w księgarniach Świata Książki od 23 do 30 kwietnia.Oferta dostępna również na stronie www.swiatksiazki.pl od 19-30 kwietnia 2010 r.  Ponadto spotkania autorskie - po szczegóły zapraszam tutaj


Empik:


3 za 2 - przy zakupie dwóch książek, trzecia, najtańsza będzie kosztowała 2 grosze. 


Merlin

Merlin się ocknął :) prawie, że w ostatniej chwili... Na ich stronie znaleźć można informacje o rabatach, które sięgają 30% i promocję "Książka za 1 grosz".


Święto książki w Gdańsku.

Exlibris Cafe wspólnie z Biblioteką Wojewódzką w Gdańsku zapraszają wszystkich na prawdziwy maraton z literaturą! Zapraszam do zapoznania się z ciekawym programem - ja niestety nie skorzystam ze względu na sporą odległość.

czwartek, 8 kwietnia 2010

Tak trochę nieskromnie :) ...

... pochwalę się, że moja recenzja książki Leah'a Wilson'a "Dr House: Całkowicie bez autoryzacji" została wyróżniona na stronie BiblioNETki jako najciekawsza recenzja dodana do serwisu w ostatnim czasie i dodatkowo opatrzona takim oto komentarzem: "Redakcja BiblioNETki poleca!". Może nie jest to jakiś wielki życiowy sukces, ale nie ukrywam, że jest to bardzo miłe wyróżnienie, które cieszy. Dziękuję.


Pierwsze wyróżnienie na stronie głównej:



Drugie wyróżnienie - bezpośrednio przy recenzji:



wtorek, 6 kwietnia 2010

Sylwia Chutnik - Dzidzia

 
Nie pierwszy i nie ostatni raz mamy do czynienia w polskiej (i nie tylko polskiej) literaturze z brzydotą, dziwactwem, bólem i cierpieniem.. Tym razem za sprawą książki Sylwii Chutnik „Dzidzia” (oklaski dla Pani Sylwii Chutnik) czytelnik ma do czynienia z historią, która znacząco różni się od tych dotąd prezentowanych, bo oto w jego ręce trafia nowa, lepsza jakość i inne niż dotychczas spojrzenie na matkę Polkę i dziecko, którym musi się opiekować zdana tylko i wyłącznie na siebie. I wszystko było by w porządku, gdyby nie następujący fakt:
„Czwarta córeczka Danuty Mutter urodziła się z wodogłowiem i bez kończyn. Cierpi na padaczkę, porażenie wszystkiego i łupież. Obecnie ma 16 lat, a nazywa się Dzidzia Warzywko, bo nic zupełnie nie może robić. Leży całymi dniami i robi pod siebie. Matka musi sprzątać, matka musi przebierać i obmywać. Bierze taką puchatą gąbkę i szoruje zeschnięte resztki jedzenia wokół kącików ust. Trzeba To karmić, przecież Dzidzia nie ma rąk, żeby chociaż spróbować trzymać w nich łyżkę. Wyciska się więc ze strzykawki wodę, tylko wodę, bo reszta nie jest tolerowana. Dziewczynka chora jest na maszkaronizm, ale tak naprawdę nie wiadomo, co jej jest. <>, powiedział kiedyś lekarz, a lekarze znają się na chorobach, prawda?” [1]
Już ten krótki fragment pokazuje nam, z czym mamy do czynienia w książce Sylwii Chutnik. Resztę można sobie samemu dopowiedzieć, ale gwoli ścisłości i właściwie pro forma dopiszę, że matka Dzidzi ma ciężki żywot – jest przykładem matki Polski umęczonej i osamotnionej w walce o jako taką egzystencje swojego dziecka. Dodać należy, że Dzidzia stanowi karę za grzechy matki Danuty, która w czasie powstania warszawskiego skazała na śmierć dwie niewinne kobiety ukrywające się w jej oborze. Być może stąd właśnie wzięły się wszystkie problemy tej kobiety, która każdego dnia zajmuje się swoim dzieckiem najlepiej jak potrafi:
„Rano matka Dzidzi skończyła sprzątać malutki pokoik i przepycha teraz dziecko z powrotem na łóżko. Posapuje, robi się czerwona, stęka. Ciało Danuty, wykończone przenoszeniem ciała córki, rozdymało resztki mięśni przy najmniejszym wysiłku. Najdziwniejsze były nogi, pokryte niekończącą się mapą żylaków, na które żadne maści nie pomagały. Żyły wrastały między siebie, wbijały się w kości i oplatały jak pnące rośliny każde krzesło, na którym siadały, każde łóżko, na którym spały. Do tego wykręcone na wszystkie strony palce stóp. Szpotawość, płaskostopie oraz odciski uniemożliwiały skorzystanie z letnich promocji w sklepach obuwniczych. Zero japonek czy klapeczek, choćby leczniczych, bo jak do nich wcisnąć obolałe stopiszcza niepodobne do niczego”. [2]
Ale Danuta nie poddaje się, pomimo tego, że jakoś nikt nie kwapi się, żeby jej pomóc i w jakiś sposób ją odciążyć, bądź zastąpić w tych codziennych zmaganiach, radzi sobie i nic nie poradzi na to, że i ją dopada chwila zwątpienia:
„Danuta trzyma tak na lepsze czasy swoje szlochy, jęki i postękiwania. Bo jak dobre czasy. Bo jak dobre czasy przyjdą, jak nam się znowu Matka Boska objawi, to gdzie ja takie ładne łzy znajdę. Gdzie ja takie głośne zawodzenie kupię?  To się przyda w sam raz i te moje dzisiejsze pomsty do nieba za sytuację społeczno rodzinną...” [3]
Bohaterem tej książki jest nie tylko jednostka, ale też społeczeństwo, któremu główna bohaterka, czyli Danuta Mutter ciągle musi udowadniać, że jest wzorową matką – jakakolwiek chwila zwątpienia wiąże się z potępieniem i poddaniem w wątpliwość umiejętności sprawowania opieki nad niepełnosprawną córką. A społeczeństwo jest bezlitosne. Dzidzia jest kaleką, którą wiele osób bez ogródek nazwie potworkiem, mutantem, maszkarą – ale tylko wtedy, gdy nikt nie słyszy. Sylwia Chutnik nie bawi się w patos i ugładzenie rzeczywistości – odziera ją wręcz i demaskuje. Rozprawia się ze stereotypem matki Polki, która zdaniem społeczeństwa powinna się cieszyć z tego, że dane jej było urodzić kalekę – powinna dzielnie nosić swój krzyż i dziękować za to każdego dnia:
„To się nigdy nie skończy, to jest ten sam przebój z nudnym refrenem do umęczenia. Muzyka zbyt głośna, słowa zbyt ciche. Wstawać, obsługiwać, spać, zespół, porażenie, cierpieć, umrzeć. Ale! Dopiero nasze społeczeństwo uświadamia zrozpaczonym rodzicom kaleki, jakie ich spotkało szczęście. To nie jest kara. Po prostu dzieciak zanim się urodził, jeszcze jak był małym Aniołeczkiem, to obserwował ludzi na całym świecie i spośród wszystkich wybrał właśnie ich, bo wiedział, że dadzą Mu wszystko, co tylko będą mogli. I dziecko nie ma już niczego, i co chwila nowa choroba. Rodzice już lewitują na ostrym dyżurze. Już im tam pod sufitem duszno. Nie szkodzi, bo to szczęście. Pomożecie im? Pomożemy! Wyśmiejemy debilka, zrobimy na szaro matkę, żeby się babie nie zachciało spacerować nam pod nosem. Na końcu pozamykamy drzwi, żeby nam smrodliwych chorób nie wnosili”. [4]
Siła tej książki tkwi w dosadności języka, jakim pisze Chutnik. Nie zabraknie w niej groteski i czarnego humoru. Temat, który porusza w swojej książce Sylwia Chutnik nie jest tematem nowym, a mimo to, książka jest nieprzewidywalna i szczera do bólu - momentami brutalna i wstrząsająca – zaskakuje na każdym kroku, a lekturze towarzyszą skrajne emocje (i skrajne reakcje). Jedno jest pewne – nie można przejść obok niej obojętnie.
__________________________________________________

[1] S. Chutnik, Dzidzia, Świat Książki, Warszawa 2010, str. 29
[2] Tamże, s. 31
[3] Tamże, 58
[4] Tamże, 64

piątek, 2 kwietnia 2010

Kapuściński od rana do wieczora

Gdy nie piszę pracy magisterskiej, nie czytam książek i artykułów i nie myślę o Kapuścińskim, to oglądam filmy i wywiady z pisarzem znalezione w sieci i w telewizji. Dzisiaj zapraszam do obejrzenia i wysłuchania rozmowy przeprowadzonej przez Grzegorza Miecugowa.


Program "Inny Punkt Widzenia" TVN24, październik 2004


Część I




Część II



Część III



Część IV



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...