niedziela, 30 maja 2010

"Changing My Mind: Occasional Essays" Zadie Smith - nowa książka już we wrześniu

Dzisiaj Czytelnia Onetu dodała w swoim profilu na Facebooku wiadomość informującą o tym, że we wrześniu ukaże się nowa książka Zadie Smith zatytułowana "Changing My Mind: Occasional Essays". 



Przyznaję, że zainteresował mnie ten nius, który zapowiada z czym tym razem będziemy mieli do czynienia:

Smith pochłania książki i filmy wszystkimi swoimi wyjątkowo wyostrzonymi zmysłami. Kiedy miała 14 lat, dostała od matki powieść "Their Eyes Were Watching God" Zory Neale Hurston. Matka chciała w ten sposób uczulić Zadie na problemy wielorasowości. Lecz jak czytamy w pierwszym eseju z tego zbioru, efekt był znacznie bardziej intensywny i wywołał znacznie głębsze od zamierzonych zmiany. "Wdychałam tę książkę" – wspomina Smith. Przeczytała książkę w ciągu trzech godzin, po czym wyraziła na jej temat opinię w postaci ataku pełnego wdzięczności, ekstatycznego płaczu. Kiedy jej matka zawołała ją na obiad, zabrała z sobą książkę do stołu, nie dlatego, że zamierzała o niej dyskutować, ale dlatego, że książka sama w sobie była dla niej strawą, komunią złożoną z krwi i ciała autorki.



Zwykle nie oczekujemy od krytyków tak euforycznych reakcji. Entuzjazm Smith jest niemal szokujący. Pisarka łamie zasady ustalone przez odzianych w czarne garnitury, oschłych uniwersyteckich profesorów, którzy mordują książki, poddając je wiwisekcji, redukują wiersze i powieści do tekstów do ciągów werbalnych znaków i odgrywają się na literaturze, której w skrytości ducha szczerze nienawidzą, pisząc o niej źle.

Zachęcam do przeczytania całości artykułu, który można znaleźć tutaj. Ja osobiście nie mogę doczekać się wydania tej książki.

piątek, 21 maja 2010

Audiobook – moje doświadczenia i przemyślenia






Pojawienie się coraz większej ilości audio książek i e-booków jest chyba nieuniknione. Mamy XXI wiek – ludzie mają coraz mniej czasu na czytanie. Często decydują się więc na wybór audiobooka, którego można słuchać w domu, w samochodzie, w odtwarzaczu mp3. A gdy sięgną po książkę, to zamiast dźwigać ze sobą grube tomiszcze, zdecydują się na czytnik, który waży zdecydowanie mniej niż tradycyjna książka. Piszę „ludzie”, ale nie mam tu na myśli typowego mola książkowego, który kocha papierową książkę i wybierze ja bez względu na wygodę i to, ile waży. Do takiego mola książkowego, który woli tradycyjną książkę z pewnością mogę zaliczyć samą siebie. Ale muszę też zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko nowym technologiom, takim jak audio książka czy czytnik elektroniczny, który umożliwia czytanie książki gdziekolwiek się znajdziemy. I o ile czytnik jest jeszcze czymś, go daje nam kontakt z tekstem, o tyle audiobook daje nam tylko i wyłącznie słowo czytane, mówione, które nie do wszystkich trafia tak samo, zwłaszcza, gdy ktoś jest wzrokowcem i nade wszystko najważniejszy jest dla niego kontakt z tekstem. 

Audiobook przeszedł gruntowną przemianę i odnowę – wraz z rozwojem techniki, zmienił się sposób zapisu. Ale dawno, dawno temu nie było tak fajnie i przyjemnie jak dzisiaj. Pamiętam, jak chodziłam do osiedlowej biblioteki i pożyczałam książki nagrane na kasetach, które przeznaczone były głównie dla osób niewidzących, lub niedowidzących. Byłam dzieckiem i raczej nie zdawałam sobie z tego do końca sprawy. Pożyczałam te książki, bo lubiłam słuchać, jak ktoś czyta... Moja mama nie zawsze miała na to czas. Nie pamiętam za dobrze kiedy przestałam słuchać książki w takiej wersji – wiem, że przyczyniło się do tego przeniesienie biblioteki w innej miejsce. Potem zupełnie przez przypadek sięgnęłam po książkę Andrzeja Sapkowskiego „Czas pogardy”, który zapisany był na 13 kasetach magnetofonowych! Słuchałam go na walkmanie, a było to jakoś na początku Liceum, czyli wtedy gdy miałam 16 lat. Słuchając książki równocześnie czytałam tekst – było to trochę uciążliwe, bo wciąż miałam wrażenie, że lektor za wolno czyta. Po tym doświadczeniu postawiłam sprawę jasno – albo czytam książkę, albo jej słucham. Tak też stało się w przypadku plik dźwiękowego z zapisem opowiadania „Kontrabasista”, ze zbioru „Kontrabasista i inne utwory”, czyli książki, której autorem jest Patrick Süskind. Przeczytałam książkę i byłam zwyczajnie ciekawa, jak to zostało zinterpretowany przez lektora czytającego opowiadania, czyli Michała Breitenwalda. Nie ukrywam, że podobało mi się. Potem nie miałam już za wiele do czynienia z audiobookami. Wciąż brakuje mi czasu na odsłuchanie „Wojny polsko ruskiej...”, którą pobrałam ze strony www.nexto.pl. Gdy tylko mi się to uda, nie omieszkam Was o tym poinformować. A tymczasem zapraszam do dzielenia się swoimi doświadczeniami z kontaktu z książką audio.

[A już niedługo kolejna notka - tym razem dotycząca interpretacji tekstu przez lektora i jej wpływu na nasz odbiór. Zapraszam do śledzenia bloga.]

Ostatnio ...


... różnie u mnie bywa. Nie ukrywam, że najwięcej czasu zabiera mi pisanie pracy magisterskiej. Książki czytam, a owszem, ale nie mam czasu na ich recenzowanie. Myślę, że wszystko powinno wrócić do normy w lipcu... Ale kto wie. 

Z tych przyjemnych nowości w moim życiu, które ostatnio mnie spotkały, mogę wymienić wygranie książki w organizowanym przez portal www.lubimyczytac.pl konkursie "Krótka historia niebieskiego misia". Do wygrania były trzy książki "Pan pójdzie z nami". Jedna trafiła do mnie. Organizatorzy przygotowali takie oto zadanie:

"Aby wziąć udział w konkursie, należy napisać w maksymalnie 10 zdaniach, o czym może być książka, która ma tytuł Pan pójdzie z nami i niebieskiego misia w kajdankach na okładce."


  Moja odpowiedź brzmiała tak:

Ze swojej strony napiszę, że gdy pierwszy raz zobaczyłam okładkę i tytuł, wzięłam tę książkę za książeczkę dla dzieci - pomyślałam sobie, że będzie w niej pobrzmiewała nuta fantastyki, a niebieski miś z okładki będzie bohaterem książki, w której wszystko się może zdarzyć. No ale chwila, momencik - miś bohaterem książki? I za co niby mieliby go zamknąć i wypowiedź w jego kierunku magiczne słowa "Pan pójdzie z nami"? Myślę, że za to, że jest niebieski, a nie np. brązowy, beżowy czy biały, jak prawie wszystkie misie na tym świecie. Rzadko widuję niebieskie misie, stąd moje pierwsze skojarzenie - "Miś odmieniec - pójdzie siedzieć!". Wcale by mnie to nie zdziwiło. W dzisiejszym świecie wszystko jest możliwe - nawet książka o przygodach misia, który pokazuje dzieciom, że kolor sierści wcale nie obliguje do wyszydzania i wyśmiewania, a już na pewno nie do dyskryminowania i zamykania w więzieniu. A tytuł "Pan pójdzie z nami" kojarzy mi się tylko i wyłącznie z tym, że osoba, do której są one skierowane ma przekichane :) 

No i wygrałam :) A książkę uda mi się przeczytać zapewne dopiero w lipcu, albo sierpniu...

poniedziałek, 17 maja 2010

Nagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego

Jean Hatzfeld za książkę "Strategia antylop" otrzymał wczoraj Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki. Nagrodzony został również tłumacz książki - Jacek Giszczak.

Zapraszam do wysłuchania, co laureat nagrody ma do powiedzenia na temat przewagi faktów nad fabułą. 


Źródło: www.gazeta.pl

Po więcej informacji zapraszam tutaj.

niedziela, 16 maja 2010

Kabaret Hrabi zaprasza do udziału w akcji "Cała Polska Czyta Dzieciom"

Dzisiaj mój przyjaciel Marcin przesłał mi linka do filmiku, na którym nasz ulubiony kabaret zaprasza wszystkich chętnych do udziału w akcji społecznej "Cała Polska Czyta Dzieciom". IX Ogólnopolski Tydzień Czytania Dzieciom, w tym roku obędzie się 30 maja, a gospodarzem jest Urząd Miasta i Gminy Wolbrom, LGD „Nad Białą Przemszą” oraz Centrum Kultury Promocji i Informacji w Wolbromiu. 






 I jak ich nie kochać? :D

Przesyłam podziękowania i uściski dla Pana M., któremu zresztą dedykowana jest ta notka :)

Źródło: YouTube

czwartek, 13 maja 2010

"Matka Polka Zbuntowana" - wywiad z Sylwią Chutnik - Metro


Temat rozmowy "Dzidzia" - druga książka Chutnik, której recenzję możecie znaleźć tutaj





Fragment wywiadu:

"Dzidzia" to druga książki Sylwi Chutnik. W najblizszą niedzielę prezeska fundacji Mama będzie ją podpisywała na Warszawskich Targach Książki w Pałacu Kultury. Rozmawiamy z nią o książce, syndromie człowieka miastowego i o tym, czy czuje misję ratowania mniejszości 

Napisałaś bardzo smutną książkę. Dlaczego?

- Bo taką mamy historię. I nie sądzę, żebym miała jakieś zobowiązania czytelnicze do pisania czegoś ku pokrzepieniu serc i dusz.

Zaskoczyło mnie, że na potrzeby "Dzidzi" opuściłaś Warszawę.

- Zrobiłam to celowo. Część rzeczy, które podobały się ludziom w pierwszej książce, w drugiej z premedytacją odrzuciłam. Nie po to, żeby zrobić komuś na złość, ale dlatego, by udowodnić - przede wszystkim sobie - że nie muszę iść za głosem oczekiwań.

Z czego jeszcze zrezygnowałaś?
- Z gadania. Pofolgowałam sobie tylko w jednym momencie, w scenie na poczcie, bo już nie wytrzymałam. Ale cała reszta jest bardzo mięsista, gęsta. Nie ma przygadywania, nie ma waty, opisów przyrody. Redaktorka wykreśliła mi na czerwono całe bajdurzenie. Wszystkie słowa są potrzebne.


Całość wywiadu znajdziecie na stronie Metra - www.emetro.pl Zapraszam do lektury.

wtorek, 11 maja 2010

Warszawskie Targi Książki, 13 - 16 maja 2010



Warszawskie Targi Książki, które po raz pierwszy odbędą się w tym roku w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie w dniach 13-16 maja, to inicjatywa środowiska wydawców i spółki targowej Murator EXPO. Organizatorzy stawiają sobie za cel – od pierwszej edycji – stworzenie wielowątkowego wydarzenia, w równym stopniu adresowanego do profesjonalistów i szerokiej publiczności, które służyć będzie promocji książki i innych nośników literatury, wiedzy i informacji. Swój akces w WTK zgłosiło ponad 300 wystawców z kraju i zagranicy. Organizatorem wydarzenia jest nowy podmiot polskiego rynku książki – Targi Książk i sp. z o.o., organizatorem wykonawczym – Murator EXPO sp. z o.o.


Data i miejsce:
13 - 16 maja 2010
Pałac Kultury i Nauki
Warszawa, pl. Defilad 1

Godziny otwarcia :
13 maja 2010 (czwartek) - godz. 10.00-18.00
14 maja 2010 (piątek) - godz. 10.00-19.00
15 maja 2010  (sobota) - godz. 10.00-19.00
16 maja 2010 (niedziela) - godz. 10.00-17.00



BILETY:
  • Cena biletu normalnego (jednokrotny wstęp na targi) 7 zł
  • Cena biletu ulgowego (jednokrotny wstęp na targi) 4 zł
  • Cena karnetu wielokrotnego wstępu na targi 15zł

Wstęp bezpłatny:
  • seniorzy po 70. roku życia
  • dzieci do lat 12.
  • zorganizowane grupy szkolne pod opieką nauczyciela po wypełnieniu i przesłaniu organizatorowi formularza zgłoszenia
  • bibliotekarze po okazaniu zaświadczenia potwierdzającego miejsce zatrudnienia
  • dziennikarze po okazaniu legitymacji prasowej
 

Więcej informacji na stronie Warszawskich Targów Książki
 

Źródło: www.targi-ksiazki.waw.pl/

----------------------------------------------------------

Dobrze, że Warszawa tak daleko :D Nie będą mnie kusiły te stosy książek... "Innym razem..." - mówię sobie w myślach i uciszam dosyć donośnie brzmiący głosik w głowie, który krzyczy: "Jedź! Jedź! Jedź!"

niedziela, 9 maja 2010

Nosowska. Piosenka musi posiadać tekst. Wokół twórczości Katarzyny Nosowskiej. Praca zbiorowa pod redakcją Józefy Kurpisz i Krystyny Ziętek





Katarzyna Nosowska to wybitna artystka, która na scenie występuje od kilkunastu lat . Znana jest przede wszystkim jako wokalistka zespołu Hey, który na polskiej scenie muzyki rockowej święci nieprzerwanie tryumfy od 1993 roku, ale na swoim koncie ma aż pięć solowych płyt (dla niewtajemniczonych – dokładnie pięć). Współpracowała z takimi artystami i zespołami jak Kazik, Świetliki, Ścianka, Voo Voo, Pidżama Porno czy Dezerter. Myślę, że cokolwiek bym tutaj nie napisała, i tak będzie to za mało – właściwie to nie mam takiego zamiaru, ponieważ tekst ten stanowić ma recenzję książki „Nosowska. Piosenka musi posiadać tekst”, a nie próbę określenia fenomenu Katarzyny Nosowskiej, która jawi mi się jako artystka absolutna.... Dobra, dobra – przechodzę do sedna...   
 
„Nosowska. Piosenka musi posiadać tekst” to pierwsza książka, która stanowi zbiór tekstów skupiających się na różnych aspektach twórczości Katarzyny Nosowskiej. Na początek warto zwrócić uwagę na zamysł jaki przyświecał tworzeniu tego typu publikacji:
„Książka Nosowska. Piosenka musi posiadać tekst jest rezultatem przekonania autorów o wybitnych wartościach artystycznych dokonań jednej z najpopularniejszych polskich wokalistek. Próbą ich opisania i zinterpretowania. Autorzy uznają, że twórczość Katarzyny Nosowskiej to nie tylko przejaw współczesnej kultury popularnej, tzw. rocka, lecz także kultury literackiej, oraz tzw. kultury kobiecej. To indywidualny łos artystki, wnikliwej, krytycznej i współczującej zarazem obserwatorki rzeczywistości, kreującej własny niepowtarzalny świat. Twórczość Nosowskiej jest dowodem na to, że także w dziedzinie piosenki możliwe jest osiągnięcie statusu sztuki wysokiej. Pośrednio – świadczy o tym, że wyznacznikiem granicy między tym, co wysokie, a tym, co niskie, nie jest gatunek”.
I dalej:
„Drugi cel, jaki przyświeca niniejszej publikacji, to próba udowodnienia iż badacze wywodzący się z kręgów akademickich, wyposażeni w profesjonalne narzędzia analizy i interpretacji sztuk, chcą i mogą uczestniczyć w opisywaniu zjawisk kultury popularnej. Że wiedza nie jest przeszkodą w emocjonalnym (fanowskim) odbiorze, że żargon naukowy nie jest nieodzowny podczas formułowania badawczych tez i przemyśleń. Że namysł nad dominującą kulturą współczesności nie może omijać sal uniwersyteckich”.
Sięgnęłam po tę książkę z dwóch powodów – pierwszym była sympatia (ba! wielka miłość) do Nosowskiej, a drugim ciekawość, co też tam napisano i jak to zrobiono... Zabrałam się do lektury z dużą dozą sceptycyzmu i dystansu, obawiając się rozczarowania, które powiększało się wraz z lekturą. Z całą pewnością autorzy wykonali kawał roboty – ale czy dobrej? Autorzy nie wzbogacili znacząco mojej wiedzy, nie objawili mi niczego nowego, a już na pewno nie rzucili mnie na kolana. Ich interpretacje są ciekawe, ale bez przesady. Momentami doznawałam uczucia, że to, o czym czytam pretenduje już do miana nadinterpretacji. Czuję niedosyt i to bardzo duży – mogło być naprawdę dobrze, a tymczasem książka zasługuje tylko i wyłącznie na miano książki przeciętnej, książki ciekawostki. Być może, byłaby ona dużo ciekawsza, gdyby autorzy nie przytaczali wciąż tych samych przykładów – z całą pewnością nie przesadzam – wystarczy spojrzeć na spis treści, aby przekonać się, że aż dwa artykuły skupiają się na utworze „W imieniu dam”. Artykułów wyróżniających się na tle całości jest niewiele – w sumie, wśród 11 szkiców, które składają się na tę książkę, na uwagę zasługuje zaledwie kilka: „Bez retuszu – o wizji świata przedstawianej w piosenkach Katarzyny Nosowskiej” (Tomasz Czaboćko), „W poszukiwaniu prawdy absolutnej? Katalog pojęć i wartości w felietonistyce Katarzyny Nosowskiej” (Natalia Drozdalska), „puk.puk – Kto tam? – Nosowska” (Michał Traczyk), „O cielesności śmierci. Rozważania na marginesie płyty UniSexBlues” (Marta Turowska). Pozostałe artykuły w moim odczuciu są dużo słabsze i sprawiają, że książka „Nosowska. Piosenka musi posiadać tekst” jest pozycją bardzo nierówną i bynajmniej nie jest książką wybitną, ani bardzo dobrą. z pewnością dużym plusem jest to, że autorzy szkiców zawartych w publikacji Wydawnictwa MG w swoich rozważaniach skupiają się nie tylko na solowej twórczości artystki, ale także na tym, co można odnaleźć w tekstach zespołu Hey - snują też przemyślenia na temat felietonów Nosowskiej zamieszczanych w miesięcznikach Muza i Zwierciadło.  Gdybym miała przyznać jej ocenę, była by to naciągane 4. Mimo wszystko, doceniam starania autorów, ich trud i dobre chęci. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości w moje ręce trafi taka książka poświęcona Nosowskiej która w jakimś stopniu oświeci mnie, zaskoczy i przede wszystkim – powali na kolana (ewentualnie wciśnie w fotel).    
 
* Oba cytowane fragmenty pochodzą z okładki książki, której poświęcona jest ta recenzja.      
 
Wydawnictwo MG, 2008

sobota, 8 maja 2010

Archipelag - nowe pismo dla książkomaniaków



Zapraszam do lektury nowego magazynu bukinistycznego, które zrodziło się z miłości do książek i potrzeby spełnienia się nie tylko w sferze blogowej:

„Archipelag” jest internetowym magazynem bukinistycznym, który powstał z miłości do książek. Czytanie to jedna z pasji wszystkich osób tworzących pismo. Większość z nas pisze blogi, na których porusza także tematykę książkową. Jednak blogi, portale literackie i drukowane pisma okazały się nie spełniać wszystkich naszych oczekiwań. Efektem naszych działań jest „Archipelag”, którym dzielimy się z Wami.

Zainteresowanych zapraszam na stronę magazynu. 

czwartek, 6 maja 2010

Kampania warta uwagi - Żywa Biblioteka Gdańsk 2010


 
W ten weekend w Gdańsku (8 i 9 maja 2010 roku, godz. 9 - 17) organizowana jest niesamowita (przynajmniej dla mnie) akcja, podczas której będzie można wypożyczyć Żywą Książkę. Wszystko to w ramach Żywej Biblioteki - akcji mającej na celu edukowanie ludzi o prawach człowieka.

Zainteresowani będą mogli porozmawiać przez 30 minut z wybraną przez siebie Żywą Książką - a jest w czym wybierać, bo Żywa Biblioteka udostępnia w swoich "zbiorach" takie oto tytuły:

Osoba, której udało się wyjść z bezdomności
Osoba czarnoskóra
Żyd (tylko w niedzielę)
Feministka
Muzułmanka

Były ksiądz
Arab
Gej
Lesbijka
Tatar
Działacz ekologiczny
Ateista
Weganin/Weganka
Była alkoholiczka
Rodzic dziecka z niepełnosprawnością
Przedstawiciel ruchu Straight edge

A tutaj można znaleźć regulamin Żywej Biblioteki Gdańsk 2010.

Z tego co widzę, ta akcja nie jest organizowana po raz pierwszy - dziwi mnie, że dopiero teraz się o niej dowiedziałam. Być może poprzednie edycje nie były zbyt dobrze wypromowane. Pociesza mnie fakt, że Żywa Biblioteka dociera do innych miast - mam nadzieję, że ta akcja dotrze również na Śląsk. Wręcz nie mogę się doczekać.

Po więcej informacji zapraszam na inne strony:

środa, 5 maja 2010

Nexto - Uczta dla duszy

Zapraszam do odwiedzenia księgarni Nexto, która  zajmuje się sprzedażą audiobooków mp3, e-booków a także e - wydań prasy.




Już niedługo kilka artykułów na temat audiobooków, a także recenzja książki "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" - oczywiście w formie audiobooka mp3. Zapraszam do śledzenia bloga.

wtorek, 4 maja 2010

Tomek Michniewicz - Samsara. Na drogach, których nie ma

Jutro premiera książki Tomasza Michniewicza - Samsara. Na drogach, których nie ma.

Już dzisiaj zapraszam do obejrzenia interesującego i niezwykle oryginalnego filmu promującego książkę. 







Źródło: Youtube - kanał Wydawnictwa Otwarte


Opis książki dla zainteresowanych:
 
Samsara. Na drogach, których nie ma

Drogi, których nie ma, prowadzą do miejsc, o jakich nie śniłeś

Przedziera się przez dżunglę, łapie jadowite węże, zakrada się do obozu partyzantów, tropi przemytników dzieł sztuki i... świętych mężów, którzy potrafią cofnąć czas. Nie omija też utartych szlaków – zwiedza azjatyckie metropolie i ruiny dawnych królestw albo wyleguje się pod palmami, popijając sok z kokosa.


Świat można oglądać przez przyciemnione szyby limuzyny albo z dachu rozklekotanego autobusu. Tomek Michniewicz woli to drugie – pakuje plecak, kupuje bilet i rusza w nieznane, by przeżyć niesamowitą przygodę!


"Samsara. Na drogach, których nie ma" to fascynująca opowieść Tomka o jego podróży po Azji – pełnej niebezpieczeństw, zaskakujących zdarzeń i ciekawych ludzi. Opowieść napisana ze swadą, rozbrajającym humorem, ale i dystansem do siebie. A także poradnik, jak w taką wyprawę wyruszyć samemu.

Źródło: Wydawnictwo Otwarte

niedziela, 2 maja 2010

Sylwia Chutnik - Kieszonkowy atlas kobiet



„Kieszonkowy atlas kobiet” to debiut literacki Sylwii Chutnik – absolwentki kulturoznawstwa i Gender Studies, działaczki społecznej, laureatki Paszportu Polityki w kategorii Literatura za 2008 rok. Czy było to zasłużone wyróżnienie? No cóż – nagroda została wręczona, werdyktu nie da się cofnąć. Można się tylko zastanowić nad tym, czy było to słuszne wyróżnienie, co też za moment uczynię.

Jak sam tytuł wskazuje książka Chutnik traktuje o kobietach -  ale nie tylko. W książce „Kieszonkowy atlas kobiet” można znaleźć historie czwórki bohaterów – trzech kobiet i jednego mężczyzny. Pierwszą bohaterką jest Czarna Mańka, która porzuca dalszą edukację na rzecz pracy na bazarze. Wciąż poszukuje idealnej miłości, a gdy wydaje się jej, że właśnie ją znalazła, dochodzi o konfrontacji z rzeczywistością, która pokazuje swoje prawdziwe oblicze – jej mąż odchodzi do innej, a Mańka stacza się po równi pochyłej, by w końcu zwariować i rościć sobie prawo do opiekowania się wyimaginowanym dzieckiem. Kolejną bohaterką jest Maria - starsza kobieta, która nie może zapomnieć o wydarzeniach powstania warszawskiego, których była świadkiem. Pomimo lat, które minęły od tamtego czasu, wciąż nie może pogodzić się ze stratą matki.  Kobieta wciąż spotyka się z brakiem zrozumienia – jest schorowaną staruszką, a jak powszechnie wiadomo, takie kobiety nie mają łatwego życia w naszym jakże tolerancyjnym kraju. Jest też w książce Chutnik mężczyzna – Marian. Nie jest to jednak  taki zwyczajny mężczyzna, którego pasją są samochody czy piłka nożna – w żadnym wypadku, broń Boże. Marian to paniopan, który lubi szyć i haftować. Ostatnią bohaterką - kobietą, a właściwie kobietką jest jedenastoletnia Marysia, która w niczym nie przypomina typowej nastolatki bawiącej się lalkami. Losy wszystkich bohaterów są ze sobą niejako powiązane, ponieważ mieszkają oni w  warszawskiej kamienicy przy ulicy Opaczewskiej na Ochocie. Ich rozterki sprawiają, że proza Chutnik idealnie wpasowuje się w nurt gender i queer – Sylwia Chutnik na każdym kroku prezentuje nam rozważania na temat tożsamości płciowej czy też ról związanych z płcią.

Warto zwrócić uwagę na tytuł książki – „Kieszonkowy atlas kobiet” – atlas to książka, w której odnaleźć możemy wszelkiego rodzaju mapy i nie tylko... Podobnie jest w książce Chutnik, która wykreśla mapy, którymi podążamy po psychice każdego z bohaterów – podążamy za ich myślami, zatrzymujemy się w ważnych dla nich momentach. Na końcu okazuje się, że to niejako jedna i ta sama mapa – mapa wyobcowanego i zepchniętego na bok człowieka, który w taki czy inny sposób próbuje poradzić sobie z otaczającym go światem i rzeczywistością, w której nie może się odnaleźć. 

Wiele osób chwali Chutnik stwierdzając, że „Kieszonkowy atlas kobiet” to udany debiut. Ja się niestety wyłamię, stwierdzając, że wyróżnienie w postaci Paszportu Polityki było wyróżnieniem przyznanym niesłusznie... W pierwszej chwili podczas lektury książki Chutnik mamy wrażenie, że oto czujemy powiew świeżości, mamy do czynienia z czymś nowym – nic bardziej mylnego. Zaskoczenie szybko mija, ustępując miejsca rozczarowaniu i rozgoryczeniu. Okazuje się, że to, o czym czytamy u Chutnik niczym się nie różni od tego, co widzimy każdego dnia na ulicy, w sklepie, w telewizji. Autorka po prostu zebrała swoje obserwacje i przeniosła je na strony swojej powieści. Zamiast o tym czytać, możemy wyjść na jakąkolwiek ulicę (najlepiej taką, gdzie spotkamy jakiegoś żula, bądź kobiety handlujące byle czym). Mam wrażenie, że ta książka to nic innego jak pisanina dla samego pisania – podobnie jak rozmowa z drugim człowiekiem, która w dzisiejszych czasach przybiera formę paplaniny o wszystkim i niczym. A przecież po to sięgamy po książkę, by przenieść się w inny (najczęściej lepszy) świat. A tutaj zamiast czytać o czymś, co chociaż na chwilę oderwie nas od szarości dnia codziennego, czujemy deja vu – po raz kolejny widzimy miasto, w którym mieszkamy, bądź w który kiedyś byliśmy przejazdem – ludzi, których w każdej chwili możemy spotkać na swojej drodze, a być może mieszkają obok nas.

Bardzo nie podoba mi się język i styl w jakim jest napisana ta powieść. Oczywiście, wraz z lekturą przestajemy zwracać uwagę na te wszystkie wulgaryzmy i przyzwyczajamy się do stylu pisarstwa Chutnik. Na chwilę, na kilka godzin, na kilkadziesiąt stron jestem w stanie przymknąć oko na to wszystko, co wyprawiają dzisiaj polscy pisarze z naszym pięknym, ojczystym językiem, ale jak długo to jeszcze będzie trwało i do czego nas to zaprowadzi?  Nie napiszę, że musimy się do tych wszystkich zmian, które mają miejsce w literaturze przyzwyczaić, ponieważ moim zdaniem  nie możemy tak po prostu na to wszystko pozwolić – to, że świat się zmienia na gorsze, wcale nie oznacza, że książka też musi stać się czymś takim. Dałam szansę nowej prozie polskiej, dałam szansę Chutnik. Niestety – moje oczekiwania były chyba zbyt wygórowane. Ubolewam nad kondycją literatury – zwłaszcza tej pisanej przez młodsze pokolenie. Dla mnie książka to coś więcej niż tylko manifestacja własnego gniewu, buntu, czymś więcej, niż miejsce na eksperymenty prozatorskie. Wymagam od książki literackiego języka, a nie tylko wulgaryzmów i popisów słownych. Żądam by była na poziomie. Pragnę wzruszenia i silnych emocji. Pocieszam się, powtarzając sobie w duchu: „Całe szczęście, że jest jeszcze cała masa książek, które spełnią moje oczekiwania”. 

Korporacja Ha!art, 2008
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...