wtorek, 31 maja 2011

Sara Gruen "Woda dla słoni"

Dawniej jedną z nielicznych rozrywek, na którą ludzie czekali cały rok, a czasem nawet więcej był cyrk - długie kolumny wagonów, pełne zwierząt, artystów i dziwolągów podróżowały od miasta do miasta. Ludziom zapalały się iskierki w oczach a serca rozpierała euforia. Dziś, w dobie komputerów i rozwoju techniki cyfrowej, cyrk stał się przeżytkiem, czymś archaicznym, odszedł do lamusa. Cyrkowe popisy czy wręcz popisowy numer wieczoru nie jest właściwie niczym specjalnym w porównaniu z tym, co obecnie proponuje telewizja czy Internet. Jest jednak coś, czego media i efekty specjalne, będące wynikiem pracy wielu specjalistów nigdy nie zastąpią. Tym czymś jest związana z cyrkiem otoczka klimat jaki wytwarza, oczekiwanie i napięcie. Cyrk urzeka a popisy artystów, doskonalących się przez lata zapierają dech w piersi, nie tylko dzieciom. I właśnie świat cyrku postanowiła opisać Sara Gruen, autorka bestsellerowej książki „Woda dla słoni”. 

Bohaterem książki Gruen jest Jakob, młody student weterynarii, bliski ukończenia renomowanej uczelni i rozpoczęcia praktyki u boku ojca. Gdy jego rodzice giną w wypadku samochodowym, wszystkie jego dotychczasowe plany legną w gruzach. Załamany Jakob nie jest w stanie przystąpić do egzaminów. Nie może też zrealizować swojego marzenia – zostaje bez dachu nad głową i bez środków na dalsze utrzymanie. Lecznicę należącą do ojca, w której syn po ukończeniu studiów miał pracować przejmuje bank, w zamian za niespłaconą hipotekę. Jakob snuje się bez konkretnego celu, rozmyślając nad swoim losem i możliwościami jakie mu pozostały. Nie zastanawiając się długo postanawia dostać się do mijającego go właśnie pociągu, jak się później okazuje, należącego do Wuja Ala, właściciela Najbardziej Osobliwego Widowiska na Ziemi Braci Benzinich, czyli objezdnego cyrku wędrującego od miasta do miasta. I w ten oto sposób zaczyna się życiowa przygoda byłego studenta weterynarii, który przed długi czas nie będzie narzekał na nudę i stagnację. 

Barbara rozpalająca do czerwoności wszystkich mężczyzn, Urocza Lucinda, wytatuowany na całym ciele mężczyzna, kobieta wymiotująca rozmaitymi rzeczami na zawołanie, to tylko nieliczne atrakcje cyrku Wuja Ala. Jednak tym, o czym marzy właściciel Najbardziej Osobliwego Widowiska na Ziemi Braci Benzinich, są dziwolągi i mutanty nie z tej ziemi, za które zapłaci każdą sumę. I jeśli tylko dla któregoś artysty zabraknie miejsca, gotowy jest usunąć z pociągu mniej wartościowych robotników. Więc, gdy pewnego dnia w cyrku pojawia się słoń, kilku delikwentów zostaje z pociągu wysadzonych. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że słoń rozumiał polecenia wypowiadane po polsku, co odkrył bohater książki, Jakob, notabene Polak. Zresztą nazwisko Jankowski mówi samo za siebie. Zaczyna się prawdziwa zabawa, w końcu cyrkowe życie toczy się pełną parą a Najbardziej Osobliwe Widowisko na Ziemi Braci Benzinich przyciąga całą rzeszę widzów. 

To, co czyni tę książkę inną, wyjątkową jest cyrk, pokazany z nieco innej perspektywy – od kuchni. Autorka pokazuje czytelnikowi jak to wszystko wygląda, gdy kończy się precyzyjnie przygotowany show. Gdy widowisko się kończy, orkiestra przestaje grać, brezentowe namioty są zwijane, a zwierzęta zapędzane z powrotem do klatki, cyrk traci swój czar i urok. To, co wcześniej hipnotyzowało i pochłaniało bez reszty uwagę widzów, okazuje się być wykreowanym na potrzebę żądnych rozrywki widzów światem, w gruncie rzeczy odbiegającym od rzeczywistości. Koń, który rzekomo powinien być odmieńcem, a jego głowa ponoć znajduje się tam, gdzie znajdować powinien się zad, ma po prostu koński ogon umieszczony nad wiadrem z owsem a Urocza Lucinda traci swój urok i staje się otyłą kobietą, nad której nieszczęściem ktoś powinien się zlitować. 

Sara Gruen ukazuje nam pracowników cyrku, ich codzienność, niejednokrotnie rutynę ale także pasję i zamiłowanie. Dla większości tych osób, cyrk jest całym życiem. Taką osobą był główny bohater – Jakob ukazany w dwóch etapach życia przeplatających się w książce. Raz młody student, pracownik cyrku i raz dziewięćdziesięcioletni starzec mieszkający w domu opieki, który w ostatnich latach życia powraca wspomnieniami do tego, co minęło, racząc nas osobliwą opowieścią. Cyrk był całym światem Jakoba, tam poznał swoją miłość, tam wychowywały się jego dzieci i tam spędził większość swojego życia. 


„Woda dla słoni” to pasjonująca historia, pełna cyrkowych ciekawostek, anegdot i humoru. Żywa i porywająca narracja, wciąga czytelnika bez reszty i nie pozwala się oderwać aż do ostatniej linijki. Polecam gorąco.

sobota, 28 maja 2011

Cytując... Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora "Listy na wyczerpanym papierze" (5)

"Zostawiłeś mnie samą w pustym mieście, w którym pełno jest tylko Twojej nieobecności"
Z listu Agnieszki Osieckiej do Jeremiego Przybory. “Listy na wyczerpanym papierze”, str. 36

wtorek, 24 maja 2011

Grzęzawiska paradoksów. Wywiad z Zygmuntem Baumanem, Tygodnik Powszechny

Dziś wtorek, a co za tym idzie, wywiad. Tym razem z Zygmuntem Baumanem. Intryguje mnie niesamowicie ten człowiek. Wczytuję się w Jego słowa i nabieram nieodpartej ochoty na sięgnięcie po jakąś Jego książkę... Chciałabym zamieścić tutaj kilka fragmentów wywiadu, ale widnieje jasny i wyraźny komunikat: "© ® Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione". Cóż mogę zrobić w tym przypadku? Chyba jedynie zaprosić Was tutaj do przeczytania całości.



sobota, 21 maja 2011

Cytując... Edward Stachura "Wszystko jest poezją" (4)

Dziś cytat ze Stachury. Mam nadzieję, że się spodoba... 


“Podobno każdy musi umrzeć. Każdy stoi przed śmiercią. Jak stoi przed śmiercią człowiek dwudziestoletni, człowiek czterdziestoletni, człowiek siedemdziesięcioletni? To znaczy człowiek, który dożył siedemdziesięciu lat, dożył czterdziestu lat, dożył dwudziestu. Czy każdy z nich stoi przed śmiercią inaczej? Widzi się, że tak. Dwudziestoletni tak jakby nie stali przed śmiercią, albo raczej stoją, lecz odwróceni do niej plecami: pogardliwie, wyzywająco, beztrosko lub bezmyślnie; czterdziestoletni stoją przed śmiercią, można by powiedzieć, profilem, już zrobili w stronę śmierci ten słynny półobrót; siedemdziesięcioletni stoją przed śmiercią twarzą w twarz, oko w oko […] O co mi idzie? Co mi wpadło do głowy (i jednocześnie do ręki)? Można stać przed śmiercią niekoniecznie tak schematycznie, stereowiekowo, tak naturalistycznie, biologicznie, zgodnie z niemendelejowską tabelą lat-pierwiastków. Byli dwudziestoletni (i są), którzy stali przed śmiercią twarzą w twarz, oko w oko, jak stuletni starcy. To było fantastyczne. To było arcydzielne. Kiedy coś robili, kiedy zajmowali się jakąś twórczością, na przykład pisaniem wierszy, to coś fantastycznego, coś arcydzielnego w ich wierszach było (jest)”
Edward Stachura, Wszystko jest poezją, Warszawa 1984, str. 16

wtorek, 17 maja 2011

Udławiony z miłości... Wywiad z Jerzym Pilchem, Wysokie obcasy

 Szukam ciekawych wywiadów i rozmów... Trafiłam na rozmowę z Pilchem. Pisarz znany mi - czytałam zdaje się trzy książki tego autora. I jakoś tak urzekł mnie tymi swoimi odpowiedziami na pytania. Tematyka bardzo na czasie - przynajmniej dla mnie. Ostatnio trochę tych rozmyślań pojawiło się w mojej głowie. 





O miłości:

"Czym jest harmonia w miłości?

O, to ja nie jestem gotowy, żeby o miłości tutaj...

To "czas, kiedy budzimy się razem i razem zasypiamy. Kiedy wsłuchujemy się w swoje sny. Razem wykonujemy całą masę codziennych i niecodziennych czynności. Wiedziemy życie zdumiewająco symetryczne"?

Jak nie można bez siebie żyć. Po prostu. To jest miłość. Tyle jestem w stanie wydukać coraz bardziej zachwycony własnym dorobkiem.

"Jak się rozstawaliśmy, natychmiast brakowało tchu. Jak jego nie było przy mnie, to mnie wszystko bolało. Dusiłam się. Nagle tak potworny brak, że nie wiadomo co począć". Stracił pan kiedyś oddech?

Żebym był udławiony z miłości? No, tak. Ze dwa razy tak

[...]

A kiedy się miłość kończy? "Czy wtedy, gdy poznaliśmy na wylot nasze słabości, natręctwa i kłamstwa? Kiedy nużą nas wspólne rozmowy? Czy jednak kiedy indziej?".

Agnieszka Osiecka opowiadała: Póki go kochałam, to tak cudownie poprawiał włosy. Nagle patrzę: Jezu, jak on głupio poprawia te włosy!

Ten zachwyt nagle się pojawia i nagle pryska?

Moim zdaniem nie nagle. Gaśnie powoli. Mnie się nie zdarzyło, że nagle. A jak było nagle, to to, co poprzednio, nie było trwałe.

Dlaczego powoli zgasło?

Bo sytuacja nie przetworzyła się w związek wzmacniany dodatkowymi więzami.

Istnieje instytucja małżeństwa, która jest, jak powszechnie wiadomo, rozwiązaniem fatalnym, ale najlepszym z wymyślonych. Dzięki małżeństwu ludzie mają cały szereg zewnętrznych wzmocnień własnych fascynacji. Dobra też prócz miłości jest przyjaźń albo np. wspólnota interesów. Może nie ma wpływu na miłość, ale ogranicza wolę rozstania. Ile małżeństw ocalało, bo gość sobie uświadomił, jaki będzie rozliczał podatek po rozwodzie.

Ale kiedy się miłość kończy?

Ja chyba nigdy nic na ten temat nie napisałem, a co nienapisane?

Odwołajmy się więc do życia, a nie do literatury.

Od początku podkreślam, że ledwo żyję.

A kiedy mężczyzna uczy się odróżniać erotyzm od miłości?

A po co w ogóle ma się tego uczyć? Tracić złudzenia i uwznioślenia? Co w tym złego, że biorę erotyzm za miłość? Nawet mylnie? Potem trochę pocierpię, ale jakoś dojdę do siebie i na przyszłość będę ostrożniejszy.

A to nie są dla was z definicji dwie różne sprawy?

Pani Doroto, zwracanie się do mnie w liczbie mnogiej jest zaszczytne, ale nie podnosi rangi rozmowy. Ze złości mogę zacząć spełniać pani jadowite oczekiwania, a dobra rozmowa to nie jest spełnianie oczekiwań. Nawet jadowitych. Od siebie mogę więc, z zupełnie chłodną szczerością, powiedzieć, że seks bez obustronnej miłości nie ma większego sensu.

Oczywiście nie mówię, że pani pytanie budzi moje oburzenie. Zetknąłem się z tego rodzaju karygodnymi przypadkami, czytałem o nich, słyszałem. Specjalistki opowiadały mi np., że podobno zakochani faceci są lepsi w łóżku, ale nawet jeśli to prawda, jest w niej, jak to przy ubóstwie technologicznym, rozpaczliwy smutek. Jeśli mam jednak dać odpowiedź z głębi serca, to dodam, że to rozróżnianie, czy raczej utożsamianie, nie tylko jest merytorycznie błędne, ale jak je przyjąć, wiedzie do zatraceń i złych rzeczy. Do zdrady. Do niejasności duchowej.

Chwalę powściągliwość w tej chwili. Ale jako sędziwy mędrzec mam do tego pełne prawo. Przyzna pani, że pozycja sędziwego mędrca, nawet jak się człowiek taką pozą trochę odmładza, jest bezpieczniejsza od pozycji łowcy.

Trzymajmy się jednak również tego drugiego kostiumu. Jaka chemia ważna jest w zbliżeniu?

W zbliżeniu miłosnym chemia intelektualna, w fascynacji intelektualnej erotyczna. Chwalę mózg, Ameryki nie odkrywam".



O samotności: 

"Pisał pan o samotności. O tych, którzy "budzą się w środku nocy i przeraża ich ktoś obok śpiący i myśl, że nie będzie się w pojedynkę jeszcze parę godzin i potem całe rano, jest straszna". To jak pan sobie w tej miłości z tym radzi?

Trzeba szanować głód samotności drugiego człowieka. Zwłaszcza głód samotności związanej z pracą. Na to trzeba znaleźć recepturę. Przez długi czas uważałem, że szukanie receptur to frajerstwo: albo jesteśmy razem, albo nie. A jak razem, to być może i do wyniszczenia. Wielka miłość z natury rzeczy jest fizyką wysokich temperatur. Schładzać to dla zdrowia? Raczej triumfować, że taka gorączka przyszła! Ale można nie dawać rady, bywają zapaści, kryzysy.

Znów wspomnę Miłosza: prawdziwa samotność jest trudna do przyjęcia, ale raz przyjęta wynagradza. Z równym utęsknieniem czekam na jej obecność i na powrót do samotności, która w ważnym paśmie jest uwarunkowana pracą, pisaniem. Nie bardzo mogę być z kimś, kiedy pracuję, a pracuję codziennie, więc jest pewien problem.

Zawsze i właściwie we wszystkich dziedzinach byłem outsiderem. Np. jakieś 80 procent wódki sam wypiłem w życiu. Ja uwielbiałem sam!

Męczą pana ludzie?

Potwornie. Towarzystwo mnie męczy. Czasami wpadam do Green Coffee na coca-colę i rzadko, bo rzadko, ale nieraz ktoś się dosiada z dobrą wolą, by pogadać. Ludzie widzą, że sam siedzę, to śpieszą mi z odsieczą. Mało komu przychodzi do głowy, że z wyboru jestem sam".


Jeśli fragmenty zainteresowały Was na tyle, żeby przeczytać całość rozmowy, to zapraszam tutaj.

niedziela, 15 maja 2011

Majowy Bluszcz


Gdy zobaczyłam zapowiedź, nie mogłam się doczekać, kiedy ten numer trafi w moje ręce... Już sama okładka to coś, na co warto zwrócić uwagę (kolejna świetna okładka - w zeszłym miesiącu mogliśmy podziwiać Katarzynę Nosowską). W środku jest równie ciekawie. Ignacy Karpowicz z nutką sarkazmu dywaguje na temat stanu czytelnictwa w Polsce. Są dwa ciekawe artykuły poświęcone postaci z okładki - pierwszy napisany przez Kazimierę Szczukę, drugi przez Wojciecha Kałużyńskiego. Joanna Bator po raz kolejny kieruje swoje myśli ku Japonii. Kolejny japoński akcent, to artykuł poświęcony Yoko Ono (Dawid Rosenbaum). Swoje pisarskie zmagania ukazuje nam Marcin Świetlicki. Marta Szarejko wypytuje Sylwię Chutnik o jej ostatnią książkę, a Karolina Szarawarska serwuje nam ciekawy wywiad z Jeanem Hatzfeldem. Wielbiciele Balzaca też znajdą coś dla siebie... Warto sięgnąć i zatracić się w lekturze.

sobota, 14 maja 2011

Cytując... Virginia Woolf, "Chwile wolności. Dziennik 1915 - 1941" (3)

Trochę smutny ten cytat, więc ostrzegam...

“Czemu życie jest takie tragiczne, tak bardzo przypomina wąski skrawek ścieżki ad przepaścią? Patrzę w dół… rozmyślam, w jaki sposób uda mi się kiedykolwiek dotrzeć do końca? Ale dlaczego ja to czuję?… Nie jestem w stanie zamykać oczu. To jest poczucie niemożności: poczucie, że jestem osobą nic nie znaczącą… Ta melancholia maleje, w miarę jak ją opisuję. Czemu więc nie robię tego częściej? Cóż, próżność mi na to nie pozwala… Ale nie dotykam tu sedna sprawy. Rzecz polega na tym, że nie mam dzieci, żyję z dala od przyjaciół, przestaję dobrze pisać, za dużo wydaję na jedzenie, starzeję się… zbyt wiele myślę o sobie… Cóż, zatem praca. Dobrze, ale tak szybko męczę się pracą… A poza tym wszystkim jakże jestem szczęśliwa - gdyby nie ta myśl, że idę skrawkiem ścieżki nad przepaścią”.  

Virginia Woolf, “Dziennik”, poniedziałek, 25 października 1920

piątek, 13 maja 2011

Nike 2011 - nominacje

Podczas Warszawskich Targów Książki ogłoszono listę 20 książek nominowanych do tegorocznej edycji nagrody literackiej NIKE. 

 

 

Powieści

Bator Joanna, Chmurdalia, W.A.B., Warszawa

Karpowicz Ignacy, Balladyny i romanse WL, Kraków

Odija Daniel, Kronika umarłych, W.A.B., Warszawa 


Pilot Marian, Pióropusz, WL, Kraków
 

Poezja


Lech Joanna,
Nawroty, WBiCAK w Poznaniu

Lipska Ewa
, Pogłos WL, Kraków

Różycki Tomasz
, Księga obrotów, Znak, Kraków

Szychowiak Mirka
, Jeszcze się tu pokręcę, Instytut Mikołowski, Mikołów


Esej

Bocheński Jacek
, Antyk po antyku, Świat Książki, Warszawa

Czaja Dariusz
, Gdzieś dalej, gdzie indziej, Czarne,Wołowiec

Nowicki Wojciech
, Dno oka. Esej o fotografii, Czarne, Wołowiec

Rymkiewicz Jarosław Marek
, Samuel Zborowski, Sic!, Warszawa

Stasiuk Andrzej
, Dziennik pisany później, Czarne, Wołowiec

Wierzbicki Piotr
, Muzykalny kosmos, Świat Książki, Warszawa


Reportaż


Górecki Wojciech
, Toast za przodków, Czarne, Wołowiec

Szabłowski Witold, Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji, Czarne, Wołowiec

Szczygieł Mariusz
, Zrób sobie raj, Czarne, Wołowiec


Autobiografia


Głowiński Michał
, Kręgi obcości, WL, Kraków


Dziennik


Mrożek Sławomir
, Dziennik tom 1 1962-1969, WL, Kraków


Opowiadania

Bargielska Justyna
, Obsoletki Czarne, Kraków


Źródło: Gazeta Wyborcza

Nagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego przyznana po raz kolejny

Laureatami drugiej edycji Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za reportaż literacki  została Swietłana Aleksijewicz, autorka książki "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" oraz jej tłumacz Jerzy Czech.  

"Kim jest laureatka? Urodziła się w 1948 r. w Iwano-Frankiwsku (przedwojenny Stanisławów), później z rodziną przeniosła się na Białoruś. W 1972 r. ukończyła dziennikarstwo w Mińsku, pracowała jako wychowawczyni w internacie, nauczycielka, dziennikarka. Dostała wiele międzynarodowych nagród, w tym National Book Critics Circle Award za książkę "Krzyk Czarnobyla", Pokojową Nagrodę im. Ericha Marii Remarque'a, Nagrodę Szwedzkiego Pen Clubu, Lipską Nagrodę Książkową dla Porozumienia Europejskiego, Nagrodę im. Andrieja Sinawskiego.

Słynie z krytycyzmu wobec polityki Aleksandra Łukaszenki oraz niepowtarzalnego stylu - narracji utkanej z setek wywiadów - określanego mianem "opowieści głosów". Jej książki zostały przetłumaczone na 22 języki i stały się kanwą licznych spektakli teatralnych oraz scenariuszy filmowych".
Źródło: Gazeta Wyborcza

czwartek, 12 maja 2011

Wyniki konkursu (Rachel Cusk "Wariacje...")

Dziękuję wszystkim za udział w konkursie. Zainteresowanie było ogromne, a książki tylko trzy...

Książki ufundowane przez Wydawnictwo Literackie trafiają do następujących osób:


1. Zaczytana w chmurach

2. Hordubal

3. Kasiek

Gratuluję! Proszę o przekazanie mi danych, na które zostaną przesłane nagrody - kalakiryakala@interia.pl





środa, 11 maja 2011

Lodówka odpowiada echem, wywiad z Jackiem Podsiadłą

Jakiś czas temu zaintrygował mnie Jacek Podsiadło... Co jakiś czas trafiam w sieci na Jego wiersze, bądź jakiś wywiad. Początkowo chciałam zachęcić Was do przeczytania wywiadu "Celne pocałunki", który ukazał się w Wysokich obcasach, ale jako, że sama nie mam pracy, to jakoś tak chcąc nie chcąc odnalazłam się w słowach, które można przeczytać w wywiadzie udzielonym dla Dużego Formatu. Poniżej kilka fragmentów... 



"I co robi poeta, któremu lżej na duszy, bo go zwolnili z pracy?

- Raduje się, przypomina sobie imperatywy moralne, leży do góry brzuchem, patrzy w gwiazdy... Jak mu się znudzi samo patrzenie, to sobie te gwiazdy liczy... Takie, wie pani, nastroje bardziej liryczne.

A żyć ma pan z czego?

- Tak. Aktualnie zarabiam 175 zł miesięcznie w miesięczniku "Znak". Ponadto czasem mam jeszcze spotkanie autorskie, to wpadnie parę stów, albo obiecam napisać książkę i wezmę zaliczkę z naiwnego wydawnictwa... Mam też aż dwie karty bankowe, więc tu debecik, tam kredyt odnawialny i jakoś się to kręci.

No i ma pan dwoje dzieci. Nie nakarmi ich pan wierszem.

- Na razie nie ma się co martwić. Żyję z oszczędności mojej kobiety i spokojnie wystarczy nam jeszcze na trzy miesiące, ale czuję, że przedtem jak zwykle wytryśnie gdzieś w okolicy nowe źródełko dochodów.

Nie wstyd panu przejadać nie swoje oszczędności?

- Wstyd, proszę pani, to jest być radnym, posłem albo inną hieną, a oszczędności są po to, żeby je zjeść. W końcu oszczędza się na czarną godzinę, a ona właśnie raczyła nadejść. Ostatnio postanowiliśmy nawet nie kupować książek w związku z tą czarną godziną, ale nie wiem, czy nam się uda.

Nie martwi się pan, co będzie potem?

- Jakoś tak nie za bardzo. Wspomniałem już, ile zarabiam, przez parę ostatnich lat zarabiałem więcej, ale nigdy nie było to dużo i przywykłem do jakiegoś tam ubóstwa. A jednak, mimo tego ubóstwa, to na przykład przez 13 lat życia mojego syna tylko raz zdarzyło się tak, że naprawdę nie miałem mu co do dzioba włożyć. To chyba nie jest to zły wynik? Życie dało mi niejedną nauczkę i między innymi nauczyło mnie niepoprawnego optymizmu.

[...] 

Oczywiście, że nie chcę, żeby moim dzieciom czegoś brakowało, szczególnie jedzenia, ale nie może to być główną miarą mego ojcostwa. W pewnym sensie da się - jak to pani raczyła nazwać - nakarmić dziecko wierszem, ale to niestety sens metaforyczny. Mam takiego znajomego poetę, który od lat walczy o utrzymanie kontaktów ze swoim synem, których to kontaktów zabronił mu nawet głupawy polski sąd. I on walczy w sposób najgorszy z możliwych - zamiast podrzucać chłopakowi jakieś gry na kompa albo plakaty Messiego, podrzuca mu swoje tomiki wierszy. To tak jak mój tato, który się dziwił, że nie podzielam jego pasji do struga stolarskiego i gwintownicy do rur. Jeśli poeta żyje według reguł, które w swoich wierszydłach opiewa, to jest to coś, czym dziecko może się karmić. Ja w ogóle nie wierzę w wychowanie przez rozmowę czy inny "przekaz bezpośredni", wierzę w wychowanie przez przykład, przez świadectwo. Może dlatego, że z synem nie bardzo potrafimy rozmawiać o czymś innym niż o sporcie, chi, chi. Ale nie zapomnę, jak dawno, dawno temu stałem się bogaty na chwilę...


Co się stało?!


- Nie pamiętam, dostałem jakieś honorarium albo coś, w każdym razie zabrałem syna do Smyka i mówię: "Ojciec jest bogaty. Wybierz sobie zabawkę, jaką tylko chcesz". I zaczęło się, chodziliśmy z pół godziny między regałami zabawek, oglądaliśmy te wszystkie traktory kosmiczne, te megaklocki i małpy na baterie, i w końcu Dawid się zdecydował: wybrał sobie... ołówek. Bo naszła go chęć, żeby sobie porysować. I coś takiego ma w sobie i dziś jako nastolatek, owszem, chce mieć komórę, empeczwórę i konsolę do gier, ale zawsze z zastrzeżeniem, że jak nie będzie miał, to w ogóle no problem. Jakoś nie jestem teraz dla niego mniej atrakcyjny, bo nie mam pieniędzy. Zresztą ja się u niego regularnie zapożyczam i zalegam z kieszonkowym.

Owszem, jestem świadom tej brzydkiej presji społecznej, która rzeczywiście sugeruje, że jeśli nie zarabiasz kasy, nie żyjesz "na poziomie", to automatycznie jesteś do dupy. Proszę mnie nie pytać, jak sobie z tą presją radzić, bo moja sytuacja jest łatwiejsza: od lat żyję w ostentacyjnej kontrze do wyznawanych przez społeczeństwo wartości, także do zapewniania sobie i rodzinie tych wszystkich przedmiotów, które świadczą o jakimś statusie materialnym. Jeszcze niedawno, jak jakiś typowy samiec za kółkiem chwalił się, powiedzmy, że swoją nową beemwicą śmignął znad Adriatyku do Polski w jeden dzień, odpowiadałem przechwałką, że ja na swoim rowerze to jechałem do Albanii dwa tygodnie. Samochód mam raptem od pięciu lat, telewizor mam taki, że lepiej niż jego ekran widzę plazmę u sąsiadów w bloku naprzeciwko, najlepsze ubrania mam z Indii albo ze szmateksu... No po prostu niczego mi nie brakuje! Cieszę się tym, co mam. Sokrates mawiał, że zdumiewająca jest liczba rzeczy, bez których potrafi się obejść. Chyba podobnie jak ja lubił ostentację, bo chodził na targ specjalnie po to, żeby napawać się widokiem tego wszystkiego, co jest mu zbędne.

Dzisiaj wszyscy, albo prawie wszyscy, przyzwyczailiśmy się do naszych wygód, nie przyzwyczailiśmy się natomiast do myśli, że możemy je stracić. Nagle wszyscy mają wygórowane oczekiwania: finansowe, mieszkaniowe, materialne. Względem siebie i względem innych. Dziwi nas, kiedy ktoś łapie stopa przy szosie: nie ma samochodu? Nie ma na bilet? E, pewnie jest z mafii i chce nas zarąbać. Dziwi nas, kiedy kierowca pyta nas o drogę: jak to, ma samochód, a nie ma dżypyjesa? I niemożność sprostania tym wymaganiom staje się dla niektórych tragedią. A tragedią w tym kryzysie są rozdmuchane potrzeby ekonomiczne. Ale ludzie sami sobie zgotowali ten los".

Całość do przeczytania tutaj.

wtorek, 10 maja 2011

Targi Książki w Katowicach



Prezydent Miasta Katowice, Uniwersytet Śląski oraz Expo Silesia mają przyjemność zaprosić do udziału w wyjątkowym wydarzeniu kulturalnym - Targach Książki w Katowicach, które odbędą się w Hali Widowiskowo-Sportowej „Spodek” w dniach od 20 do 23 października 2011 roku.

Na Targach Książki w Katowicach zaprezentują się wydawcy:
  • Literatury edukacyjnej,
  • Literatury naukowej i popularnonaukowej,
  • Literatury pięknej,
  • Literatury religijnej,
  • Literatury dla dzieci i młodzieży,
  • Audiobooków, e-booków, e-prasy.
Swoją obecność zaznaczą także:
  • Księgarnie i dystrybutorzy książek i czasopism,
  • Media,
  • Instytucje kultury.

Targom Książki w  Katowicach towarzyszyć będzie szereg wydarzeń promujących czytelnictwo, a wydarzeniem specjalnym będzie uroczyste uruchomienie Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej (http://www.ciniba.us.edu.pl). Przedsięwzięcie realizowane wspólnie przez Uniwersytet Śląski i Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach zaowocuje najnowocześniejszą, hybrydową biblioteką w Polsce.

Europejska Stolica Kultury 2016 Katowice - Miasto Ogrodów
Miasto Katowice szczególną uwagę przywiązuje do promocji wydarzeń kulturalnych oraz wspierania instytucji propagujących kulturę. Targi Książki w Katowicach z hasłem Książka jest jak ogród noszony w kieszeni doskonale wpisują się w starania miasta o zaszczytny tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016.


poniedziałek, 9 maja 2011

2. Festiwal im. Czesława Miłosza

Informacja dotycząca Roku Miłosza: 
W 2011 mija setna rocznica urodzin Czesława Miłosza. Urodzony w Szetejniach, w sercu litewskiego matecznika, wygnany stamtąd przez tragiczne wydarzenia XX wieku, mieszkał kolejno w Warszawie, Krakowie, Paryżu, Stanach Zjednoczonych, by u kresu stulecia powrócić do Polski.

Był nie tylko poetą, prozaikiem, tłumaczem, czytanym na całym świecie eseistą, ale także niezwykle wnikliwym obserwatorem i świadkiem epoki.

Mamy nadzieję, że stulecie urodzin Czesława Miłosza stanie się okazją do ponownego spotkania z jego dziełem, które nie od dziś pobudza do twórczej refleksji nad kondycją współczesnego świata.

Na program Roku Miłosza złożą się nowe wydania książkowe, konferencje, dyskusje, poświęcone mu wystawy, organizowane w Polsce i za granicą – od Krasnojarska przez Wilno, Krasnogrudę, Kraków, Paryż po Nowy Jork i San Francisco. Jego najważniejszym punktem będzie druga już edycja Festiwal Miłosza, odbywająca się w Krakowie (9-15 maja 2011).

Informacja dotycząca 2. Festiwalu im. Czesława Miłosza:
Czesław Miłosz urodził się 30 czerwca 1911 roku w Szetejniach na Litwie. Setna rocznica jego urodzin przypada w tym roku w przeddzień objęcia przez Polskę po raz pierwszy prezydencji w Unii Europejskiej – 1 lipca 2011. Czy można byłoby sobie wyobrazić bardziej symboliczną wymowę dat – i wspanialszego patrona tego wydarzenia niż autor „Rodzinnej Europy”?

Najważniejszym wydarzeniem Roku Miłosza jest Festiwal Literacki, który odbędzie się w Krakowie w dniach 9-15 maja. Druga edycja tej imprezy nosi tytuł „Rodzinna Europa” i zgromadzi blisko 130 poetów, pisarzy, tłumaczy i uczonych nie tylko z „Rodzinnej Europy” – Białorusi, Litwy, Polski, Ukrainy, Rosji, Rumunii, Irlandii, Anglii, Włoch, Szwecji, Czech i Turcji – ale także z Chin, Indii, Libanu, Afryki Południowej i Karaibów. W ciągu majowego tygodnia czytać będą krakowskiej publiczności swoje wiersze, uczestniczyć w wielkiej konferencji naukowej i warsztatach tłumaczy, wymieniać poglądy i konfrontować swoje doświadczenia w dyskusjach panelowych i podczas spotkań autorskich.

Ideą przewodnią II Festiwalu Czesława Miłosza jest problematyka wywiedziona z tomu „Rodzinna Europa”: poszukiwanie korzeni, zachowanie tożsamości, przenikanie się i dialog kultur i tradycji. Dzieło Miłosza inspiruje do poruszania rozległego kręgu tematów: od próby duchowego i artystycznego samookreślenia się twórcy, poprzez kluczowe dla XX stulecia doświadczenie wygnania, po spotkanie z innymi językami, kulturami, religiami, budowanie wspólnoty i zachowanie suwerenności. Obecność poetów i pisarzy z całego świata otwiera uniwersalną perspektywę wymiany doświadczeń.

Nasze czasy są okresem masowych i indywidualnych, nie zawsze dobrowolnych, migracji na niespotykaną wcześniej skalę. Doświadczył tego osobiście Czesław Miłosz. Tysiące ludzi, także artyści i poeci, przemieszczają się i osiedlają w innych państwach i na innych kontynentach. W przypadku poetów zmiana miejsca wymusza wybór języka, w jakim tworzą. Są tacy, jak Czesław Miłosz, któremu zwycięstwo zapewniło pozostanie przy swojej „wiernej mowie”, są też inni, którym osiągnięcia umożliwiło podjęcie twórczości w nowym języku. Twórca w nowym środowisku językowym i kulturalnym z jednej strony znajduje się pod wpływem nowych inspiracji, miejscowych tradycji i dorobku kultury, z drugiej – wnosi do niej własne dziedzictwo, doświadczenia, wierzenia, mitologię, tradycję literacką, konwencje artystyczne. Przenikanie się kultur jest jednym z ważniejszych zjawisk współczesnego świata. To szansa wzbogacenia, wzajemnego poznawania się, przezwyciężania stereotypów, uprzedzeń, nacjonalizmów i ksenofobii.

Czesław Miłosz w „Rodzinnej Europie” pisał o krainie swojego dzieciństwa, odciętej żelazną kurtyną od nowoczesnego świata nie tylko z intencją przypomnienia dawnej prowincji. Słowa składające się na tytuł tego tomu mogą ilustrować przemiany świadomości narodowej i rozumienia pojęcia „ojczyzna”. Kiedy poeta przyszedł na świat w zapadłej prowincji Litwy, sto lat temu, należała ona do Europy poprzez dziedzictwo kultury śródziemnomorskiej. Równocześnie należała do feudalnej, dziewiętnastowiecznej struktury carskiej Rosji, konserwującej porządek polityczny i ekonomiczny odległy o lata świetlne od „nowoczesnej” Europy.

A jednak ta Europa była „rodzinna” dla studiującego w wielonarodowym i różnokulturowym Wilnie młodzieńca, który zdawał sobie sprawę, że jego koledzy nazywają je Vilnius, czy też określają „Jerozolimą północy”. Czas dojrzewania i młodości Czesława Miłosza, te kilkanaście lat między maturą a decyzją o pozostaniu na emigracji w 1951 roku, zmieniły nie tylko znaczenie słowa „Europa”, zmieniły również sens międzyludzkich więzi. Rewolucja rosyjska, faszyzm, stalinizm, komunizm, Holocaust, gułagi, przesiedlenia związane z przesunięciami granic, śmierć milionów cywilów – Miłosz był świadkiem wydarzeń, które odmieniły oblicze świata i przez długie twórcze lata dawał literackie świadectwo tym zmianom. 


W sto lat od narodzin Czesława Miłosza uczestniczyć będziemy w historycznym momencie objęcia przez Polskę prezydencji w Unii Europejskiej. Ten symboliczny zbieg dat: narodzin wielkiego poety i triumfu wolności Polski – niech będzie dla świętujących zobowiązaniem do pamiętania o ludziach, dla których słowo „ojczyzna” kojarzy się raczej z określeniami „obcość”, „zniewolenie”, „emigracja”, „dyskryminacja”, „ubóstwo”,  niż z radością bycia w domu. Wielkość dzieła i mądrość autora niech pozwolą uczestniczyć z miłością w przemianach naszego świata.

Jerzy Illg
Dyrektor Programowy Festiwalu

Zapraszam do zapoznania się z programem festiwalu. 

W ostatnim czasie pojawiło się całkiem sporo książek poświęconych osobie Czesława Miłosza, bo napisanych przez niego samego, a teraz wznowionych... Myślę, że warto na nie zwrócić uwagę. 



Wydawnictwo Literackie



Autoportret przekorny. Rozmowy. Dzieła zebrane


















Biorąc teraz, po latach, do ręki książkę Aleksandra Fiuta, odczuwam pewną niewygodę. Nie jest ona jednolita i składa się z rozmów prowadzonych ze mną w różnych okolicznościach.
Nikt nie chce uwierzyć, że pierwsza część pochodzi z roku 1979 i była nagrana w sześciu sesjach po godzinie każda, wcale nie w celu wydania tego w książce, ale po prostu dla wyzyskania w pracy badawczej mego interlokutora. Potem zgodziłem się na opublikowanie tych rozmów. W innych częściach profesor Fiut występuje już jako dociekliwy badacz mojej biografii, skutecznie przyciskający mnie do muru, tak że wydobywa za mnie rozmaite szczegóły biograficzne i obyczajowe, do których ujawnienia wcale bym się bez tego przymusu nie kwapił.

Czesław Miłosz fragment Przypisu po latach


Marek Zaleski
Zamiast. O twórczości Czesława Miłosza


 
















Zbiór tekstów zawierających interpretacje prozy, poezji i eseistyki Miłosza. Zapis lekturowych spotkań oraz osobistej fascynacji twórczością Noblisty. Wreszcie – opowieść o poezji, która chce przedrzeć się do rzeczywistości.

Czesław Miłosz
Spiżarnia literacka


 
















Wielkie sławy i zapomniane nazwiska, głośne wydarzenia i drobne epizody, to, o czym zapomnieć nie sposób i o czym zapomnieć się nie chce – w pełnej ciepła, nostalgii i humoru gawędzie Czesława Miłosza.


Aleksander Fiut
Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza



















Moment wieczny to jedyne monograficzne studium o całej twórczości poetyckiej Czesława Miłosza, a zarazem próba opisania światopoglądu poety w połączeniu z poetyką jego wierszy.
Czytelnik poznaje nie tylko szczegółowy rejestr zagadnień i motywów poetyckich, śledzi dialog poety z bliższą i dalszą tradycją, odkrywa jego poetyckie maski i przebrania, czyta analizy i interpretacje poszczególnych wierszy, lecz także przybliża się do tego nieuchwytnego momentu, w którym powstaje poezja.

Czesław Miłosz
Poezje. Ekstaza o wschodzie słońca 



















„Dane mi było życie, ale niedosiężne. Od dzieciństwa do starości ekstaza o wschodzie słońca”
 Bardzo obszerny wybór poezji Czesława Miłosza w opracowaniu Mariana Stali. Wybór obejmuje utwory ze wszystkich prawie tomów publikowanych przez Autora na przestrzeni przeszło sześćdziesięciu lat od Trzech zim (1936) i Ocalenia (1945) po Pieska przydrożnego (1997).

Krytyk zanalizował najważniejsze obrazy - rzekę i ogród, drzewo, ptak i obłok, które jego zdaniem mają w całym dorobku poety swoje miejsce i historię, budują jego poetycki świat, osobiste „światoodczucie” oraz motywy epistemologiczne - problem czasu i stosunku do Boga.

Czesław Miłosz
Wyprawa w Dwudziestolecie


 
















Czesław Miłosz przedstawia własną, subiektywną, odbiegającą od stereotypowych wyobrażeń i podręcznikowych schematów wizję Dwudziestolecia Międzywojennego. Wizję człowieka, którego osobowość, charakter, światopogląd poetycki kształtowały się w latach dwudziestych i trzydziestych. Autor, przywołując i wskrzeszając teksty dokumentalne i prasowe tamtych czasów, bezwzględnie rozprawia się z dziedzictwem Dwudziestolecia, nie kryjąc i nie tając żadnych bolesnych faktów. Wyciąga na światło dzienne wiele wstydliwie przemilczanych zdarzeń i tragedii.






Wydawnictwo Znak


Andrzej Franaszek
Miłosz. Biografia

  
























Wydarzenie Roku Czesława Miłosza!
Niebywałe życie, niebywała biografia.

Miłosz. Biografia autorstwa Andrzeja Franaszka to nie tylko barwny portret jednego z największych twórców XX wieku - to zarazem kawał historii tego stulecia, z jego okrutnymi paroksyzmami: wojnami, rewolucjami, totalitaryzmami, powstaniami, dyktaturami, zrywami niepodległościowymi. Wszystkich tych wydarzeń - a także kluczowego dla tej epoki losu wygnańca - żyjący blisko sto lat poeta doświadczył na własnej skórze; ale też wnikliwie opisał w dziełach zdumiewających skalą artystycznej różnorodności.
Andrzej Franaszek zbierał materiały do tej biografii przez przeszło dziesięć lat - w Polsce i na Litwie, we Francji i w Ameryce. Dotarł do wszystkich, którzy mogli o Miłoszu powiedzieć coś istotnego, spenetrował archiwa w Beinecke Library i Maisons-Laffitte, prześledził obfitą korespondencję poety. Fantastycznie operuje zebranym materiałem, nie przytłaczając czytelnika nadmiarem wiadomości, a raczej budując portret bohatera swej opowieści lekkimi pociągnięciami pióra. Nie pomija bolesnych i trudnych tematów, drażliwych spraw osobistych, dramatycznych decyzji i wyborów. Pokazuje je z kulturą i empatią, pomagając nam poznać tajemnice fascynującego losu wielkiego człowieka. Czytając dzieło Andrzeja Franaszka, nabieramy nadziei, że uda się przeniknąć fenomen talentu i meandry osobowości Miłosza, zrozumieć, co ukształtowało jego umysłowość, wyobraźnię, wrażliwość poetycką.


Czesław Miłosz
Wiersze wszystkie 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W prywatnej hierarchii Czesława Miłosza poezja stanowiła najważniejszą część jego twórczości. Wydany z okazji 100. rocznicy urodzin noblisty tom Wierszy wszystkich gromadzi w jednym woluminie utwory poetyckie ogłoszone przez autora drukiem. Znajdują się tu teksty zamieszczane w kolejnych książkach poetyckich, a także utwory publikowane w czasopismach. To plon siedemdziesięciu lat pisania, długiego, pracowitego życia, jedno z największych dokonań twórczych - nie tylko w literaturze polskiej.

Edycja gromadzi utwory opublikowane w pięciu tomach Wierszy wchodzących w skład Dzieł zebranych, gdzie opatrzono je przypisami i notami edytorskimi. Szczęśliwie większość prac edytorskich odbyła się jeszcze za życia autora. Wiersze zostały sczytane z rękopisami i maszynopisami, zaś sam poeta rozstrzygnął wątpliwości, ustalając kanoniczny kształt swego dzieła.Ten obszerny tom pozwala uważnemu czytelnikowi prześledzić ewolucję twórczą Miłosza. Przede wszystkim jednak daje możliwość smakowania wielości gatunków i tonacji, nastrojów i stylów. Takim bogactwem nie obdarzył literatury polskiej nikt poza Miłoszem: to poezja religijna obok zanurzonej w zmysłowych radościach, losy ludzkie, ocalane od zapomnienia obok świadectw okrucieństw historii, gorące namiętności obok dyskursu teologicznego. W pięknej i mądrej poezji Miłosza rozczytywać się będą pokolenia.

(Informacje o książkach pochodzą z not wydawniczych znalezionych na stronach Wydawnictw)

niedziela, 8 maja 2011

Rachel Cusk - Wariacje na temat rodziny Bradshaw + konkurs


Rachel Cusk ma na swoim koncie kilka powieści i kilka znaczących wyróżnień. Jej proza porównywana jest do tego, co wyszło spod pióra Virginii Woolf czy Zadie Smith. Nie ukrywam, że owe porównania znacząco przyczyniły się do mojego zainteresowania osobą Cusk, które spotęgowane zostało po przeczytaniu wywiadu w „Wysokich obcasach”. Dotychczas w Polsce ukazały się trzy powieści tej autorki – postanowiłam sięgnąć po ostatnią, jaka została wydana, czyli „Wariacje na temat rodziny Bradshaw”. 

 Zadajmy sobie dosyć proste pytanie: O czym jest właściwie ta książka? Odpowiedź w gruncie rzeczy okaże się trudniejsza, niż nam się wydaje. Początkowo widzimy rodzinę jakich wiele – Thomas, jego żona i córka; młodszy brat Howard, z żoną i dziećmi; oraz ich rodzice. Jest jeszcze współlokatorka Thomasa i Tonie, Olga. „Wariacje na temat rodziny Bradshaw” to zapis wydarzeń jakie mają miejsce w ciągu jednego roku. Wszyscy bohaterowie z czasem pokazują nam swoje „ja”, chociaż nie mamy co liczyć na odkrycie wszystkich kart. Ich relacje międzyludzkie, czy też wewnętrzne spostrzeżenia  pozostają nieznane nie tylko nam – wobec bliskich sobie osób nigdy nie są wystarczająco szczerzy i otwarci. I to jest jeden z ciekawszych zabiegów Cusk, która pozostawia wiele w sferze niedomówienia. 

Rodzinę Bradshaw poznajemy w dosyć osobliwy sposób – po prostu wkraczamy w ich życie, które toczy się normalnym rytmem. Dostajemy niejako wycinek z tego życia, bez początku i końca. Cusk nie skupia się na fabule – ona jest tylko dodatkiem, pretekstem, żeby przyjrzeć się bohaterom i ich problemom.

Nie daje mi spokoju słowo „wariacje”, w którym  upatruję klucza do interpretacji tej książki i właściwego odczytania przesłania zawartego przez Cusk. Nie znam się aż tak dobrze na muzyce, ale wiedza jaką dysponuję sprawia, że patrzę na tę powieść jak na utwór. „Wariacje na temat rodziny Bradshaw” jawi mi się jako książka, która przekracza granice i ramy wyznaczone dla literatury. Momentami przypomina utwór muzyczny, ale jakby niedokończony. My, czytelnicy jesteśmy niczym słuchacze, którzy wchodzą spóźnieni na koncert – zostajemy wrzuceni w świat, w utwór, który żyje już od jakieś czasu. Każdy bohater, to inny instrument, który ma swój rytm, swoją melodię - żeby go zrozumieć, musimy zamienić się w słuch. Każdy bohater ma tutaj swoją partię do odegrania.

Ta książka na wskroś przesiąknięta jest muzykalnością – i nie chodzi tutaj tylko o ciągłą zmianę tempa, nastroju, zmianę bohatera, bądź lekcje gry na fortepianie, które pobiera Thomas, ale o coś, co kilka razy pojawia się w tekście i jeszcze bardziej upodabnia tę powieść do utworu muzycznego:

„Kuchnia jest ponura i zabałaganiona. Claudia zapala światło. Zaczyna sprzątać. Wkłada do szafek garnki i patelnie, które stoją na suszarce. Chowa wszystko, co zalega na blatach. Aluminiowe garnki stukają, kiedy stawia je na półkach. Otwiera drzwiczki szafek, to znów zamyka je z trzaskiem. Szklanki dzwonią o siebie, filiżanki brzęczą na podstawkach. Otwiera lodówkę, wyjmuje całe naręcze produktów i kopniakiem zamyka drzwi. Nadeptuje na pedał, który otwiera kosz na śmieci, i pokrywa kosza dźwięczy jak cymbał, uderzając z impetem o ścianę. Claudia wyrzuca do kosza kolejno puste kartony po mleku, zepsute resztki jedzenia, stare plastikowe pojemniki. Z łoskotem znikają w szeleszczącej głębinie. Claudię otaczają dźwięki – jest kompozytorką tworzącą szaloną, pełną dysonansów symfonię. Znów trzaska drzwiczkami szafek. Wyjmuje szufladę ze sztućcami i wyrzuca jej zawartość na stół, czemu towarzyszy energiczna kaskada stali. Noże, widelce i łyżki dźwięczą, kiedy wrzuca je z powrotem do właściwych przegródek”. [1]

Muszę przyznać, że pierwsze spotkanie z Rachel Cusk było bardzo satysfakcjonujące... Z całą pewnością moja przygoda z prozą autorki „Wariacji...” nie zakończy się na tej książce. Polecam. Naprawdę warto. 

[1] Rachel Cusk, Wariacje na temat rodziny Bradshaw, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011, str. 187 – 188

Uwaga, uwaga :) Konkurs !!!
Mam dla Was niespodziankę w postaci konkursu :) Wśród komentujących rozlosuję 3 książki - jedną będzie właśnie książka Rachel Cusk :) ... Losować będę w środę :) 

sobota, 7 maja 2011

Cytując... Alice Munro "Zbyt wiele szczęścia" (2)

Dziś dwa cytaty ze zbioru opowiadań Alice Munro, które recenzowałam w tym tygodniu: 

“Wydaje mi się, że nie warto przywdziewać określonego kostiumu, ponieważ to nas ogranicza. Wciągać na siebie stroju inżyniera, lekarza albo geologa. Te ubrania niepostrzeżenie wrastają w ciało - chcę przez to powiedzieć, że już nie można ich potem zrzucić. A przecież powinniśmy próbować ogarnąć cały świat, zarówno ten zewnętrzny, jak i wewnętrzny, akceptować jego fizyczność, ale i duchowość, doświadczać wszystkiego, co ma do zaoferowania - rzeczy pięknych i strasznych, bólu, radości i niepokoju. Może odniesiecie wrażenie, że popadam w górnolotne tony, ale zrozumiałem pewną rzecz - należy porzucić wszelką intelektualną pychę…”

Alice Munro, Zbyt wiele szczęścia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011, str. 142 - 143



"Każdy ma w życiu zaledwie kilka takich miejsc, a może tylko jedno - to, gdzie coś się naprawdę zdarzyło. Wszystkie inne schodzą na plan dalszy”

Alice Munro, Zbyt wiele szczęścia, str. 222
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...