Wierzycie w magię? Wierzycie w przeznaczenie? Wierzycie w
wybory, na które nie macie wpływu? Ja tak i myślę, że czasem książka wybiera
sobie kto ma ją przeczytać, a kto się będzie podczas czytania męczył – nie
inaczej było z „Zasadami magii” Alice Hoffman . Kiedy pierwszy raz trafiła w
moje ręce wiedziałam, że ją przeczytam,, aczkolwiek trochę mi to zajęło,
ponieważ nie mogłam się jej poświęcić
tak jak chciałam. Myślałam, że przeczytam ją w jeden, góra dwa dni, a tymczasem
śledziłam losy bohaterów nie spiesząc się i dawkując je sobie przez blisko
miesiąc.
Akcja powieści toczy się w Nowym Jorku w latach 60 XX wieku, a bohaterami jest niezwykłe rodzeństwo - Franny, która potrafi rozmawiać z ptakami, Jet, która potrafi czytać myśli innych ludzi i czarujący, obdarzonym czarującym urokiem Vincent. Nad nimi jak i nad całym rodem Owensów wisi klątwa mówiąca o tym, że każdy kto się w nich zakocha zginie. A wszystko za sprawą Marii Owens, która w 1620 roku została oskarżona o czary, a która była protoplastką rodu czarownic.
O niezwykłości bohaterów książki „Zasady magii”dowiadujemy się już na pierwszych stronach. Ich życiem rządzi kilka zasad narzuconych przez ich matkę, Susane Owens – „Żadnych spacerów przy księżycu, żadnego wywoływania duchów, żadnych świec, żadnych czerwonych butów, żadnych czarnych ubrań, żadnych amuletów, żadnych nocnych kwiatów, żadnego czytania książek o czarach”. Chyba wszyscy dobrze wiemy, że zasady są po to, żeby je łamać, a to co zakazane kusi najbardziej?
Alice Hoffman w swojej książce doskonale odtworzyła tło społeczno obyczajowe i klimat lat 60 XX wieku sprawiając, że „Zasady magii” to książka magiczna, w której nie tylko jej wielbiciele znajdą coś dla siebie. Każda jej strona przepełniona jest refleksją na temat trudów dorastania i niełatwych wyborów, z którymi muszą zmagać się jej bohaterowie. Na próżno szukać w niej wartkiej akcji, która ustępuje melancholijnemu klimatowi przy czym ani trochę nie zanudza czytelnika. Tło psychologiczne to kolejny atut tej powieści – snując historię o magii porusza ważne tematy takie jak nietolerancja, homoseksualizm czy depresja. Alice Hoffman bawi, porusza i czaruje słowem - polecam i czekam na kolejną część, która w styczniu ma się ukazać nakładem wydawnictwa Albatros i pamiętajcie że ”jedynym lekarstwem na miłość jest kochać bardziej…”.
Akcja powieści toczy się w Nowym Jorku w latach 60 XX wieku, a bohaterami jest niezwykłe rodzeństwo - Franny, która potrafi rozmawiać z ptakami, Jet, która potrafi czytać myśli innych ludzi i czarujący, obdarzonym czarującym urokiem Vincent. Nad nimi jak i nad całym rodem Owensów wisi klątwa mówiąca o tym, że każdy kto się w nich zakocha zginie. A wszystko za sprawą Marii Owens, która w 1620 roku została oskarżona o czary, a która była protoplastką rodu czarownic.
O niezwykłości bohaterów książki „Zasady magii”dowiadujemy się już na pierwszych stronach. Ich życiem rządzi kilka zasad narzuconych przez ich matkę, Susane Owens – „Żadnych spacerów przy księżycu, żadnego wywoływania duchów, żadnych świec, żadnych czerwonych butów, żadnych czarnych ubrań, żadnych amuletów, żadnych nocnych kwiatów, żadnego czytania książek o czarach”. Chyba wszyscy dobrze wiemy, że zasady są po to, żeby je łamać, a to co zakazane kusi najbardziej?
Alice Hoffman w swojej książce doskonale odtworzyła tło społeczno obyczajowe i klimat lat 60 XX wieku sprawiając, że „Zasady magii” to książka magiczna, w której nie tylko jej wielbiciele znajdą coś dla siebie. Każda jej strona przepełniona jest refleksją na temat trudów dorastania i niełatwych wyborów, z którymi muszą zmagać się jej bohaterowie. Na próżno szukać w niej wartkiej akcji, która ustępuje melancholijnemu klimatowi przy czym ani trochę nie zanudza czytelnika. Tło psychologiczne to kolejny atut tej powieści – snując historię o magii porusza ważne tematy takie jak nietolerancja, homoseksualizm czy depresja. Alice Hoffman bawi, porusza i czaruje słowem - polecam i czekam na kolejną część, która w styczniu ma się ukazać nakładem wydawnictwa Albatros i pamiętajcie że ”jedynym lekarstwem na miłość jest kochać bardziej…”.