Jest taka książka, którą czyta się jednym tchem, od której trudno się oderwać. Jest taka książka, która sprawia, że to co obok, przestaje istnieć – pierwsze zdanie przenosi nas momentalnie do innego świata, w którym zostajemy na długo po skończonej lekturze. O czym mowa? O „Samsarze”.
Autorem tej książki jest Tomek Michniewicz – człowiek do zadań specjalnych. Jego pasją jest dziennikarstwo i fotografia i zwiedzanie świata na własną rękę. Publikował w wielu poczytnych magazynach i tygodnikach, takich jak „Polityka”, „Podróże”, „Playboy”. Chociaż ma dopiero 28 lat, odwiedził już ponad 30 krajów. „Samsara. Na drogach, których nie ma” jest jego debiutem literackim – bardzo udanym, jak na moje oko.
Autorem tej książki jest Tomek Michniewicz – człowiek do zadań specjalnych. Jego pasją jest dziennikarstwo i fotografia i zwiedzanie świata na własną rękę. Publikował w wielu poczytnych magazynach i tygodnikach, takich jak „Polityka”, „Podróże”, „Playboy”. Chociaż ma dopiero 28 lat, odwiedził już ponad 30 krajów. „Samsara. Na drogach, których nie ma” jest jego debiutem literackim – bardzo udanym, jak na moje oko.
Gdy przystępowałam do czytania, nie zdawałam sobie sprawy, że będę miała problemy ze znalezieniem odpowiedzi na pytanie „O czym jest ta książka?”. Myślałam, że książka Michniewicza będzie jeszcze jedną książką podróżniczą, którą miałam okazję dotąd czytać. Dziś wiem, jak bardzo się myliłam… W swojej książce Michniewicz zabiera nas w miejsca, których nie można zobaczyć podróżując z biurem turystycznym. Podróżując „po drogach, których nie ma”, pokazuje nam świat, który znajduje się obok uczęszczanych i utartych szlaków. Michniewicz rezygnuje z nich wybierając drogę w nieznane, wielką niewiadomą, oferującą dużo więcej atrakcji i adrenaliny, niż to, co pokazują przewodnicy.
Wielkim atutem tej książki jest jej styl – Tomek Michniewicz potrafi doskonale operować słowem. To jego plastyczne opisy i żywe dialogi dają nam złudzenie uczestnictwa w tym, co zostało opisane. W jednej chwili przenosimy się do miejsc, w których był autor „Samsary”. Michniewicz potrafi zaczarować i zahipnotyzować czytelnika swoimi opowieściami, dzięki czemu dla wielu osób podróż do Azji to tylko kwestia czasu i załatwienia niezbędnych formalności. Kolejnym smaczkiem tej książki są niezwykłe fotografie, której autorem jest nie kto inny jak Tomek Michniewicz. To właśnie fotografie w połączeniu z opisem niesamowitych miejsc, które miał okazję odwiedzić autor, działają na czytelnika niczym magnes, przyciągający do tego, co nieznane i tajemnicze, ale nie tylko. Podróż, w którą zabiera nas Michniewicz, to również podróż w głąb samego siebie – poznanie własnych słabości i próba pokonania ich, a także próba odnalezienia odwagi wobec tego, co czeka na drugim końcu świata, z czym często mamy do czynienia dopiero wtedy, gdy staniemy z tym twarzą w twarz. Nie jest ważny cel – ważna jest sama podróż i chęć jej odbycia, o czym pisze autor na końcu swojej książki:
„Nieważne dokąd jedziesz i po co, ważne, że masz odwagę jechać. Ja nie podróżuję, żeby się wspiąć na jakąś górę. Ja podróżuję dla tych tysięcy drobnostek, o których czytaliście. Moje góry to każdy kolejny kilometr stopem, talerz zupy z pędami bambusa albo ruiny świątyń. Nawet każda niedospana noc albo zapchlony hotel w miasteczku, do którego nikt nie jeździ, jeśli nie musi. Moim szczytem do zdobycia jest przeżycie każdego dnia tak, aby go pamiętać do końca życia”[1].
[1] T. Michniewicz, Samsara. Na drogach, których nie ma, Wydawnictwo Otwarte, 2010, str. 326
Książkę promował filmik, który już kiedyś tutaj zamieszczałam. Nie zaszkodzi przypomnieć i umieścić jeszcze raz, bo został naprawdę świetnie zrobiony:
I jeszcze jeden filmik, pokazujący ruch uliczny w Azji:
Ja też ją ciem przecitać ;)) Kiedy, pytam, kiedy znajdę na te wszystkie książki czas! :]
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Mnie się w końcu udało znaleźć odrobinę czasu na nią.... Recenzje, które pojawiają się w ostatnim czasie na blogu to tylko kropla w morzu książek, które mam jeszcze do zrecenzowania :) Udało mi się odrobinę ogarnąć i napisać kilka recenzji. Czas, czas, czas - nasz największy wróg. Gdyby doba miała więcej czasu, byłoby wspaniale.
OdpowiedzUsuńOstatnio mam taki nawał w szkole, że nie wiem, gdzie głowę schować, a co dopiero o czytaniu mowa. Jak na razie stosiki się zbierają, a ja mam wolne (niestety) od czytania. Jednak, kiedy minie ten okrutny czas pewnie zabiorę się i za tą książkę, która bardzo mnie ciekawi. :)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na tą książkę :) I zapewne ja kupię, teraz tylko pytanie kiedy :)
OdpowiedzUsuń@Vampire - znam to doskonale. Magisterka skutecznie zabrała mi wolny czas...
OdpowiedzUsuń@Zaczytana - Jak najszybciej :D
Wykukałam tą książkę już dawno, a raptem dzisiaj pół godziny zastanawiałam się, czy nabyć, czy nie nabyć...
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie tylko nabyć bezwzględnie, ale też jak najszybciej przeczytać!
Pozdrawiam :)
Z wrażenia oczywiście popełniłam lapsus: "tę książkę", a nie "tą" :)
OdpowiedzUsuń@Claudette - miło mi, że Cię utwierdziłam w chęci przeczytania tej książki :) A lapsus każdemu się zdarza ;)
OdpowiedzUsuńTak szybko to się niestety nie da ;P Ale postaram się :)
OdpowiedzUsuń