Moja podróż na Targi Książki w Krakowie rozpoczęła się o godzinie 7:38 – wtedy właśnie miałam busa do Krakowa. Ścisk i zgiełk, które były znakiem charakterystycznym trzeciego dnia TK, towarzyszyły mi od początku…
W Krakowie byłam przed 9 – umówiłam się z Futbolową i jej narzeczonym.
(Galeria Krakowska - wielkie oczekiwanie na Klaudynę i Marcina)
Naszym wspólnym celem był tramwaj o numerze 14, w którym mieli być obecni kontrolerzy rozdający kupony uprawniające do odbioru książki na stanowisku wydawnictwa Znak. Nikogo takiego jednak nie spotkaliśmy – chyba nie muszę pisać, jak wielki zawód nas spotkał...
(Dowód - Klaudyna trzyma książki wydawnictwa Znak)
Nie wiem dokładnie o której godzinie przybyliśmy pod hale targową – domyślam się, że była to godzina 10. Po pozostawieniu zakupieniu biletów (Futbolowa i Marcin), po okazaniu zaproszenia przy rejestracji gości i zostawieniu rzeczy w szatni, ruszyliśmy w kierunku sektorów, na których znajdowały się Wydawnictwa.
Na pierwszy ogień poszło Wydawnictwo W.A.B, na którym jeszcze panowała cisza i spokój. Katalogów nie brakowało :) Korzystając z okazji, zaopatrzyliśmy się w nie – z katalogami pod pachą, ruszyliśmy w kierunku punktu cateringowego po gorącą herbatę – jak się później okazało, niejednokrotnie kierowaliśmy się w tym kierunku :D
(Katalogi wydawnictwa W.A.B. i gorąca herbata)
Daliśmy ochłonąć pierwszym emocjom, zwiedziliśmy sektor F, a następnie udaliśmy się na poszukiwanie sektorów wydawnictw dobrze nam znanych, takich jak Świat Książki, Znak, Czarne, Nasza Księgarnia, Rebis.
Mapa okazała się elementem niezbędnym. Biuletynów informujących o tym gdzie i o której godzinie jaki gość będzie podpisywał swoje książki niestety brakowało – dobrze że wzięłam z domu kartkę, na której wynotowałam ważniejsze nazwiska.
Mnie najbardziej zależało na podpisie Andrzej Stasiuka, którego książki uwielbiam. Stałam w kolejce około 40 minut, a to dlatego, że umówiłam się tam ze znajomą… Dzięki temu miałam podpis jako pierwsza :) Ach! Co to była za chwila. Dobrze, że nogi się pode mną nie ugięły – chociaż niewiele brakowało.
(Pierwszy podpis dla mnie! Autor zdjęcia: Grzegorz Witczak)
W czasie kiedy ja czekałam na podpis Stasiuka, Klaudyna i Marcin czekali w kolejce po podpis Cejrowskiego, Miałam okazję zobaczyć go w Sali konferencyjnej, w której opowiadał o wznowieniu swojej książki. Ja osobiście nie przepadam za Cejrowskim, co sprawia, że jakoś nie mam ochoty sięgać po jego książki.
W planach miałam jeszcze zdobycie podpisu prof. Bartoszewskiego i Jacka Dukaja – w przypadku tego ostatniego pojawił się problem – stanowisko Wydawnictwa Literackiego nie było chyba przygotowane na przyjęcie tak wielkiej liczby zainteresowanych – od godziny 12 książki podpisywała Roma Ligocka, o godzinie 13 miała książki podpisywać Marlena de Blasi, a tymczasem kolejka do Romy Ligockiej wciąż była ogromna… Nie wiem jak było w przypadku Jacka Dukaja, który miał się pojawić o 14 – zapewne sytuacja była podobna. Dałam więc sobie spokój i poszłam po podpis Marka Krajewskiego, który okazał się być przesympatycznym pisarzem :) Aż mi się głupio zrobiło, że jego książka Erynie, na której złożył mi swój podpis nie wzbudziła tak wielkiego entuzjazmu, jak sam pisarz.
Muszę przyznać, że te targi zmęczyły mnie niemiłosiernie – ponoć w sobotę hale odwiedziła rekordowa liczba osób. Nie ma co się dziwić. Wolę nie myśleć, co się tam będzie działo dzisiaj…
Będę szczera – nie jestem zachwycona… Mogło być naprawdę wspaniale, ale chyba ludzie odpowiedzialni za organizację tego wszystkiego nie zdołali udźwignąć ciężaru, jaki na nich spoczywał. Po pierwsze - przede wszystkim było za dużo stanowisk – no tak, ja wiem… Każdy chce się zareklamować i pokazać, ale czy aby na pewno musiało być aż tak dużo wydawców katolickich? Nie można było wybrać najważniejszych, albo zrobić jednego, większego stanowiska? Więksi wydawcy mogli mieć większe stanowiska – Znak, Wydawnictwo Literackie, W.A.B., Rebis, Prószyński, które cieszyły się większym zainteresowaniem, musiały radzić sobie na niewielkiej przestrzeni – gdy ustawiła się kolejka po podpisy, problemy z przejściem były ogromne. Po drugie – w hali było gorąco. Stojąc po podpis do Stasiuka miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Po trzecie – w ogóle nie było rabatów – tylko niektóre wydawnictwa, bądź księgarnie proponowały swoim klientom zniżki, które na takich targach powinny być czymś naturalnym. Kupiłam tylko jedną książkę – „Dziennik pisany później”, która zamiast 39 złotych, kosztowała 35. Śmiech na sali, ale dla Stasiuka wszystko.
Na targach kupiłam tylko jedną książkę, a mimo to wróciłam do domu wręcz obładowana nimi… Gdy poszłam na stoisko Świata Książki przywitać się i poznać z Panią Dorotą Nowak, zostałam zapytana, jakie książki chcę – oczywiście w ramach egzemplarzy recenzenckich. Wybrałam książkę Tomasza Jachimka „Handlarze czasem”, Amosa Oza „Spokój doskonały” i „Ku słońcu”, Ingii Iwasiów, która wówczas podpisywała swoje książki :)
Na stanowisku wydawnictwa Znak otrzymałam najnowszą książkę Szymona Hołowni „Bóg. Życie i twórczość”.
Niedogodności związane z targami zrekompensowało mi spotkanie z blogerkami :) - Kaś, Aliną i Izabelą :) Było super – rozmawiałyśmy o książkach i targach, chwaliłyśmy się naszymi nabytkami. Czułam się, jakbym znała je od dłuższego czasu, a nie – godziny, czy dwóch. Mam nadzieję, że było to pierwsze z całej serii spotkań, które dopiero się odbędą. Żałuję, że nie było Skarletki. Żałuję, że Futbolowa i Marcin nie dołączyli do nas. Żałuję, że było nas tak mało i tak szybko trzeba było jechać do domu…
(Kącik dla dzieci)
(Małgorzata Gutowska - Adamczyk podpisuje książkę "Cukiernia Pod Amorem". Muszę przyznać, że chyba skuszę się i kiedyś ją przeczytam, bo słyszałam i czytałam wiele pozytywnych opinii)
Na koniec chciałabym pozdrowić wszystkie osoby, z którymi miałam okazję się spotkać :) Było naprawdę super. Dziękuję za mile spędzony czas i rozmowy, o których długo nie zapomnę.