Jak już wspomniałam jakiś czas temu przy pisaniu recenzji książki "Zgadnij kto" lubię oryginalne i niewyświechtane pomysły, dlatego też sięgnęłam po debiutancką powieść "Nie otwieraj oczu", której autorem jest Josh Malerman.
Akcja zaczyna się niepozornie – widzimy główną bohaterkę, która krząta się po opuszczonym domu nad rzeką i nie bardzo jeszcze wiemy o co w tym wszystkim chodzi. Dopiero później dowiadujemy się, co doprowadziło ją do takiej a nie innej sytuacji. Otóż pewnego pięknego dnia do Malorie i jej siostry docierają niepokojące doniesienia informujące o pewnych incydentach. W niedługim czasie "coś przerażającego, coś, czego nie można zobaczyć" dociera do stanu w którym mieszkają. Nikt nie ma pojęcia, skąd to się wzięło i czym jest – jedno jest pewne – wystarczy jedno spojrzenie, a ludzie zaczynają się dziwnie zachowywać i krzywdzić siebie, bądź swoich bliskich, a wszędzie panuje chaos.
"Nie otwieraj oczu", a właściwie "Bird box" to trzymający w napięciu thriller, a zarazem doskonałe studium ludzkich zachowań. Śmiało mogę napisać, że jego akcja dzieje się w postapokaliptycznym świecie. Bohaterowie na naszych oczach postawieni są w ekstremalnej sytuacji. Ich życie z dnia na dzień wywraca się do góry nogami. W świecie, w którym trzeba walczyć z czymś nienamacalnym, co przybiera formę naszego największego strachu, najgłębszego smutku bądź straty, żeby przetrwać, muszą połączyć swoje siły i nauczyć się żyć na nowo - zwłaszcza Malorie, która w chwili, gdy ja poznajemy jest w ciąży.Książka „Nie otwieraj oczu” stała się inspiracją dla Susanne Bier,
reżyserki, która postawiła na gwiazdorską obsadę (Sanda Bullock, John Malkovich).
Historia ta jest oryginalna i ciekawa. Dlaczego? Dlatego, że działa na nasz
umysł i wyobraźnię dzięki temu, że nie pokazuje wprost o co chodzi i czym jest
ta tajemnicza siła, która sieje spustoszenie, sprawiając, że wśród ocalałych
zostaje jedynie garstka ludzi. Podobnie było w oszczędnie skrojonej „Drodze”
Cormaca Mccarthy’ego, „Solaris” Lema, czy „Unicestwieniu” Jeff
VanderMeer’a – możecie się teraz pukać w głowę pytając co
ja porównuję, ale są to moje subiektywne odczucia, których się nie wstydzę, a
za umiejętność oddania klimatu i „tego czegoś” chylę czoła.Kolejnym wielkim plusem tej książki jest fakt, że zmusza czytelnika do
analizy sytuacji – w trakcie lektury pojawiają się pytania, na które nie tak
łatwo znaleźć odpowiedź – pytania na
temat tego, co my sami zrobilibyśmy, gdybyśmy pewnego dnia zostali postawienie
w sytuacji, w której znaleźli się główni bohaterowie.
Jeśli nie zamierzacie przeczytać "Nie otwieraj oczu", bo jesteście po seansie
filmu, bądź ktoś Wam powiedział, że film jest słaby, to powiem Wam tylko jedno – zapomnijcie o tym - film kompletnie różni się od powieści, o czym przekonajcie się na własnej skórze sięgając po powieść Malermana. Naprawdę warto.