sobota, 16 października 2010

Popielski raz jeszcze (Marek Krajewski "Erynie")


Nazwisko Krajewskiego jest dobrze znane wielbicielom kryminałów – autor ma na swoim koncie wiele powieści mrożących krew w żyłach. Po raz pierwszy zadebiutował w 1999 roku książką „Śmierć w Breslau”, dzięki której zainteresowano się nim jako pisarzem. Był to pierwszy tom cyklu, w którym głównym bohaterem był komisarz Eberhard Mock, a akcja rozgrywała się we Wrocławiu. 


Jakiś czas temu ukazała się kolejna książka pisarza – „Erynie”. Tym razem powieść Marka Krajewskiego wydało Wydawnictwo Znak, a miasto Wrocław, w którym toczyła się akcja większości jego książek zastąpił Lwów. Ku uciesze miłośników i wielbicieli pisarza, dodam, że „Erynie” to nic innego, jak kolejny kryminał, którego głównym bohaterem jest Edward Popielski, który próbuje odnaleźć osobę odpowiedzialną za  bestialski mord dokonany na  małym chłopcu. Można pokusić się o stwierdzenie, że komisarz Popielski występujący już solo w ostatniej powieści Krajewskiego jest bardzo podobny do bohatera poprzednich książek pisarza. Notabene obydwaj bohaterowie wystąpili u swego boku w książce „Głowa Minotaura”, która została opublikowana w 2009 roku. Jej akcja również toczyła się we Lwowie. 

Muszę przyznać, że autor „Erynii” potrafi świetnie operować słowem – postać komisarza Popielskiego została doskonale opisana z dbałością o najmniejszy szczegół, poczynając od opisu jego osoby i sposobu ubierania się, kończąc na dokładnym opisie jego zachowania w poszczególnych sytuacjach. To wszystko okazało się być jednak niewystarczające - nie będę ukrywała, że po lekturze książki Krajewskiego czuję spory niedosyt – był to kryminał znacząco różniący się od tych, które miałam okazję czytać… Po raz kolejny Krajewski postawił na to, co czytelnikowi jego powieści jest już dobrze znane, a co za tym idzie, nie pokazał niczego nowego. Brakowało mi w „Eryniach” napięcia i wystarczających emocji - nie oznacza to wcale, że tego wszystkiego w książce Marka Krajewskiego nie było. Historii opowiedzianej w „Erynie” po prostu czegoś zabrakło - była jakaś taka mdła, pozbawiona emocji i polotu. Zabrakło iskry, która uczyniłaby z tej książki kryminał inni niż wszystkie dotąd napisane przez autora „Śmierć w Breslau”. Morderstwo dokonane przez zbrodniarza ściganego przez komisarza Popielskiego nie zrobiło na mnie większego wrażenia  - w ogóle nie czułam, żebym czytała kryminał, a przecież tak być nie powinno. Kryminał to nie tylko nastrój i klimat, który zostanie dobrze odwzorowany (w tym wypadku atmosfera przedwojennego Lwowa została bardzo wyraźnie nakreślona). Kryminał musi zaskakiwać – musi trzymać w napięciu do ostatniej chwili. Co z tego, że Krajewski dawkował napięcie, skoro gdzieś w połowie książki zaczął nad tym wszystkim tracić kontrolę – wszystkie jego starania poszły  moim zdaniem na marne. Może książki, które dotąd czytałam nie był kryminałami, a może moje oczekiwania są zbyt wygórowane? Być może autor „Erynii" wypalił się i powinien odpocząć, albo spróbować swoich sił w innym gatunku literackim… Myślę, że coś jest na rzeczy, skoro nie tylko ja dostrzegam przewidywalność jego książek. Mam nadzieję, że kolejna powieść Krajewskiego bardziej mi się spodoba.


Marek Krajewski o swojej książce:




Marek Krajewski czyta fragment Erynie:






Spotkanie autorskie z Krajewskim:

10 komentarzy:

  1. Wiesz, tytuł można spokojnie odmieniać, np. w "Eryniach", autor "Erynii". ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej :) Zmienię kilka "Erynie" na "Eryniach" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chętnie sięgnę. Moje pierwsze spotkanie z Krajewskim mnie nie zachwyciło, ale kupiłam już inną część opowieści o Breslau i może ta przypadnie mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka taka sobie, nie zachęca do innych tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Matylda - swoją drogą, dzięki za zwrócenie uwagi ;)

    @Futbolowa - może teraz będzie lepiej ;)

    @Polska fantastyka - nie czytałam wszystkich książek Krajewskiego - każdemu może zdarzyć się gorsza książka w dorobku ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też bym chętnie siegneła :) Trzeba spróbować jak smakują polskie kryminały :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę, muszę się kiedyś zabrać za Krajewskiego, bo to aż wstyd- ja adoptowana wrocławianka, mól książkowy, a Krajewskiego nic. Trza się poprawić :)
    mag
    http://kacikzksiazkami.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie mogłam zrozumieć tej powszechnej fascynacji kryminałami Krajewskiego, mimo, że przeczytałam wszystkie z cyklu o Breslau. Nie to, żeby były złe, ale wydaje mi się, że ociekają po prostu krwią nieboszczyków i tłuszczem z żarcia (bo jedzenie to to nie jest), autor epatuje czytelników paskudztwem wszelakim, jakby bez tego nie potrafił przyciągnąć uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Aria - Szczerze mówiąc, to wolę Chmielewską :) i zagraniczne kryminały.

    @Anonimowy - koniecznie ;) chociażby po to, żeby wyrobić sobie zdanie

    @Ewa - ja też za bardzo nie mogę tego zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...