piątek, 5 listopada 2010

Strona "69"

Niedawno ruszyła nowa zabawa... Zapoczątkowała ją Karolina :) Niniejszy post jest odpowiedzią na zaproszenie do zabawy ze strony Klaudyny :) (dziękuję :) )

W moim przypadku nie było to takie łatwe, jakby się mogło wydawać - biorąc pod uwagę, że siedzę obok regału (po mojej lewej stronie), sięgnąć po jedną książkę jest nie lada wyzwaniem. Sięgnęłam zatem po książkę samotniczkę, leżącą po mojej prawej stronie, jako, że w moim życiu prym wiedzie właśnie prawa ręka... I tutaj pojawił się problem, bowiem na stronie "69" jest zdjęcie :) Tekst kończy się na stronie 48 i na nowo zaczyna na 81. Książką, po którą postanowiłam sięgnąć była najnowsza powieść Andrzej Stasiuka "Dziennik pisany później". Niestety - musiałam ją odłożyć i jednak zdecydować się na tytuł znajdujący się po mojej lewicy. Wybór padł na "Opowieść żony" Lori Lansens, którą dziś dostałam z Wydawnictwa W.A.B. 

Pierwsze zdanie z 69 strony brzmi następująco:

"Płaczącym w odległym domu noworodkiem i śpiącym w swoim łóżku panem Feragamo". 

 Jeśli chociaż trochę zaintrygowało Was to zdanie to zapraszam do przeczytania fragmentu z którego ono pochodzi:

"Czyżby właśnie nagość pozwoliła jej zobaczyć samą siebie z nieznanej dotąd perspektywy? Kiedy tak leżała, podczas gdy nad nią szalała burza, a ona dzieliła ciężki los z czułą, wilgotną ziemią, ogarnęło ją osobliwe poczucie wyzwolenia. I głębokiego zjednoczenia. Wyzwolenia od czego? - nie umiałaby powiedzieć. Zjednoczenia z czym? - tego też nie wiedziała. Ale - co najważniejsze - nie miało to chyba żadnego znaczenia. Pomyślała, że może to niedotlenienie ma coś wspólnego z tym stanem przebudzenia, zrobiła kilka głębokich wdechów, które raczej pogłębiły, niż osłabiły wrażenie, jakby za przekręceniem kontaktu coś się w niej nagle włączyło. Każdą jej komórkę przenikała w rytmie pulsu wszechrzeczy elektryczność, która łączyła ją z tulącą jej ciało ziemią i z balansującą na źdźble trawy koło jej ucha mrówką. Była korzeniami smaganej wichrem wierzby i powietrzem, które wypełnia jej płuca. Płaczącym w odległym domu noworodkiem i śpiącym w swoim łóżku panem Feragamo. Każdą kroplą deszczu; psem pani Merkel; szczątkami zdechłego kota. Była więcej niż sobą, a zarazem niczym więcej niż podrywającym ją ku górze powiewem, dopóki jej oczom nie ukazała się własna, rozebrana przez wiatr, wielka, uspokojona i piękna postać, podobna do gigantycznego niemowlęcia. W tym stanie olśnienia, w którym nie było miejsca na żal, spoglądała na własne ciało, dane na dobre i na złe, bez wstydu, bez smutku i bez tęsknoty" [1]

[1] Lori Lansens, Opowieść żony, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2010, str. 68 - 69



Mam nadzieję, że fragment spodobał się Wam :) Wkrótce recenzja...  

Do zabawy zapraszam każdego, kto ma ochotę się przyłączyć :) Tyle osób bierze udział w zabawie, że zwyczajnie pogubiłam się w tym, kto już brał, a kto jeszcze nie brał w niej udziału.

3 komentarze:

  1. no to czekam na recenzje :) bo książka bardzo ciekawi, choć okładkę ma trochę straszna...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie ciekawi jaka będzie Twoja recenzja tej książki bo sama mam ochotę po nią sięgnąć gdy nadarzy się okazja:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się fascynująco :)

    Cieszę się, że wzięłaś udział w zabawie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...