Nie daje mi spokoju pewna powieść, a zwłaszcza jej recepcja i recenzje, które odrobinę różnią się od tego, co za chwilę napiszę na jej temat... Książka o której mowa to debiutancka powieść Dagmary Półtorak - „Tak trudno być mną!”. Wiele osób się nią zachwyca i uważa za zabawną, a do mnie jakoś nie trafia, ale o tym już za moment…
Bohaterką powieści jest dwudziestodwuletnia studentka, której niejednokrotnie przyjdzie zmierzyć się z chaosem i nieporządkiem będących wynikiem działań jej zwariowanej rodzinki. A rodzinkę ma nie byle jaką:
„Matka – fontanna niekonwencjonalnych pomysłów, ciągle na diecie. Posiadaczka dwóch mężów: obecnego i byłego.
Starszy brat – miłośnik komputera.
Młodszy brat – zwany Smarkiem, z uporem maniaka realizujący swoje szalone pomysły.
Dziadkowie – małżeństwo od lat pięćdziesięciu, które procedurę rozwodową przerywa długą podróżą poślubną do Tajlandii”
Do tego dochodzi ojczym Włodzimierz i biologiczny ojciec – „samotny, smętny, czterdziestoletni facet”.
Swoje poczynania główna bohaterka ukazuje nam w formie dziennika – jak nie trudno się domyślić, mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, za którą niestety nie wszyscy przepadają (np. ja). W przypadku książki „Tak trudno być mną!” tego typu narracja to mniejsze zło…
Na początku tego tekstu wspomniałam, że ta książka do mnie nie trafia… Nie wybuchałam gromkim śmiechem i nie bolał mnie brzuch od ciągłego rechotu. Powieść ta, owszem była zabawna, ale nie wywoływała u mnie odczuć tego typu. Rozterki głównej bohaterki ale niejednokrotnie oscylowały na granicy absurdu, po przekroczeniu której niektóre fragmenty stają się zwyczajnie śmieszne, nie do zniesienia i wręcz irytujące (przynajmniej dla mnie). Lubię się pośmiać, lubię spędzić wieczór z zabawną powieścią – czasem nawet lekkim czytadłem. I niby taka jest książka Dagmary Półtorak o ile nie stara się na siłę nas rozśmieszać, bo wówczas jedna z moich brwi niebezpiecznie podnosi się do góry, cierpliwość kończy się ustępując miejsca nieodpartej chęci rzucenia książki w kąt. Jak widać, książka rodzi we mnie mieszane uczucia, które trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Podoba mi się do chwili, gdy humor serwowany przez Dagmarę Półtorak jest zabawny, a nie śmieszny – naturalny, a nie wymuszony. Lubię dowcip delikatnie wpleciony w snutą historię – u Dagmary Półtorak jesteśmy nim niemal bombardowani, co po pewnym czasie staje się zwyczajnie męczące. Jedno jest pewne – autorka ma potencjał i lekkie pióro – zapewne jeszcze o niej usłyszymy. Mam nadzieję, że jej kolejna powieść bardziej mi się spodoba.
Swego czasu zastanawiałam się nawet - przeczytać czy nie? Nie mogąc się zdecydować, odłożyłam decyzję na później i... widać, chyba dobrze zrobiłam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to kwestia rodzaju poczucia humoru. Akurat ta powieść trafiła u mnie w 10, ale zauważyłam, że to co śmieszy innych mnie wydaje się nieśmieszne. Może akurat tak jest i u ciebie?:)
OdpowiedzUsuńElwika - może spróbuj przeczytać kilkanaście stron i wtedy zdecyduj :) Nie sugeruj się do końca moim zdaniem, bo książka miałam kilka pochlebnych opinii i wielu osobom się podobała.
OdpowiedzUsuńClevera - widziałam, że Ci się podobała. Czytałam Twoją recenzję... Nie potrafię zrozumieć, czemu do mnie nie trafiła. Wydaje mi się, że jest bardzo podobna do "Ja, Diablica", która mi się bardzo podobała. Ale chyba jednak tutaj mamy do czynienia z inną tematyką, i ten absurd przeważył szalę negatywnych odczuć. Niby jest sarkazm i dystans, niby to wszystko co lubię, a jednak mi się nie podoba.
Tą książkę trzeba sobie, moim zdaniem, dawkować, bo jest w niej za dużo cukru w ... Znaczy humoru. W tym czasem rzeczywiście jakby na siłę.
OdpowiedzUsuńBazyl - Mądry Polak po szkodzie ;)
OdpowiedzUsuńPo Twoim opisie mogę sądzić, że mi również nie przypadnie do gustu, nie cierpię humoru stąpającego na cienkiej granicy irytacji, więc z pewnością po nią nie sięgnę, ale fajnie, że postanowiłaś podzielić się swoim odmiennym zdaniem wobec tej książki :)
OdpowiedzUsuńDomi - no cóż... Nie wszystkim musi się coś podobać :) Jestem ciekawa czy jeszcze gdzieś natknę się na podobną do mojej opinię, czy tylko same pozytywy.
OdpowiedzUsuńChyba książkę sobie daruję ;) Humoru wolę szukać w innych książkach :)
OdpowiedzUsuńJak na nią trafię to przeczytam tak z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńA mnie urzekła okładka tej książki. Może jeśli mi wpadnie w łapki to przeczytam. Wydaje się książką typowo dla nastolatek, może dla tego nie przypadła Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńTo nie jest humor, tylko jakiś tani zgrzyt dla małolatów. A Pannie Autorce bloga zarzucam brak konsekwencji: Stasiuka Panna liubliu, bo pisze w 1 os., a tu: za narracją pierwszoos. nie przepadam... To jak to jest? Stasiuk monopol ma na Panny zdanie?
OdpowiedzUsuńDarku - przyznaję, nie lubię owej narracji pierwszoosobowej, aczkolwiek nie nienawidzę :) Nie lubię gdy jest ona bardzo wyraźna. Jeśli łączy się ona z tak głębokimi i wyjątkowymi przemyśleniami, to jestem ją w stanie znieść :) Stasiuk ma monopol, Kapuściński ma monopol i kilku innych pisarzy i pisarek, którzy potrafią tak wykorzystać ową narracje, że można o niej zapomnieć podczas lektury.
OdpowiedzUsuńBtw - Panna strasznie źle brzmi ;) Ech.
Mnie narracja pierwszoosobowa w niczym nie przeszkadza, a książkę mam w planach już od jakiegoś czasu. No ciekawe jak ja ją odbiorę :)?
OdpowiedzUsuńZgadzam się jeśli chodzi o humor w książce - jego rodzaj jest trafiony, ale każde zdanie jest aż przesycone sarkazmem, sarkazm sarkastycznego sarkazmu przestaje być zabawny i po jakimś czasie miałam ochotę popełnić samobójstwo. Ale jednak coś w niej jest, wciąga, gdzieś od połowy już leci z górki ;p
OdpowiedzUsuńBTW - bardzo zależy mi na mailu do autorki, czy ktoś takowym dysponuje, czy to raczej balansuje w granicach marzeń?