Szukam ciekawych wywiadów i rozmów... Trafiłam na rozmowę z Pilchem. Pisarz znany mi - czytałam zdaje się trzy książki tego autora. I jakoś tak urzekł mnie tymi swoimi odpowiedziami na pytania. Tematyka bardzo na czasie - przynajmniej dla mnie. Ostatnio trochę tych rozmyślań pojawiło się w mojej głowie.
O miłości:
"Czym jest harmonia w miłości?
O, to ja nie jestem gotowy, żeby o miłości tutaj...
To "czas, kiedy budzimy się razem i razem zasypiamy. Kiedy wsłuchujemy się w swoje sny. Razem wykonujemy całą masę codziennych i niecodziennych czynności. Wiedziemy życie zdumiewająco symetryczne"?
Jak nie można bez siebie żyć. Po prostu. To jest miłość. Tyle jestem w stanie wydukać coraz bardziej zachwycony własnym dorobkiem.
"Jak się rozstawaliśmy, natychmiast brakowało tchu. Jak jego nie było przy mnie, to mnie wszystko bolało. Dusiłam się. Nagle tak potworny brak, że nie wiadomo co począć". Stracił pan kiedyś oddech?
Żebym był udławiony z miłości? No, tak. Ze dwa razy tak
O, to ja nie jestem gotowy, żeby o miłości tutaj...
To "czas, kiedy budzimy się razem i razem zasypiamy. Kiedy wsłuchujemy się w swoje sny. Razem wykonujemy całą masę codziennych i niecodziennych czynności. Wiedziemy życie zdumiewająco symetryczne"?
Jak nie można bez siebie żyć. Po prostu. To jest miłość. Tyle jestem w stanie wydukać coraz bardziej zachwycony własnym dorobkiem.
"Jak się rozstawaliśmy, natychmiast brakowało tchu. Jak jego nie było przy mnie, to mnie wszystko bolało. Dusiłam się. Nagle tak potworny brak, że nie wiadomo co począć". Stracił pan kiedyś oddech?
Żebym był udławiony z miłości? No, tak. Ze dwa razy tak
[...]
A kiedy się miłość kończy? "Czy wtedy, gdy poznaliśmy na wylot nasze słabości, natręctwa i kłamstwa? Kiedy nużą nas wspólne rozmowy? Czy jednak kiedy indziej?".
Agnieszka Osiecka opowiadała: Póki go kochałam, to tak cudownie poprawiał włosy. Nagle patrzę: Jezu, jak on głupio poprawia te włosy!
Agnieszka Osiecka opowiadała: Póki go kochałam, to tak cudownie poprawiał włosy. Nagle patrzę: Jezu, jak on głupio poprawia te włosy!
Ten zachwyt nagle się pojawia i nagle pryska?
Moim zdaniem nie nagle. Gaśnie powoli. Mnie się nie zdarzyło, że nagle. A jak było nagle, to to, co poprzednio, nie było trwałe.
Dlaczego powoli zgasło?
Bo sytuacja nie przetworzyła się w związek wzmacniany dodatkowymi więzami.
Istnieje instytucja małżeństwa, która jest, jak powszechnie wiadomo, rozwiązaniem fatalnym, ale najlepszym z wymyślonych. Dzięki małżeństwu ludzie mają cały szereg zewnętrznych wzmocnień własnych fascynacji. Dobra też prócz miłości jest przyjaźń albo np. wspólnota interesów. Może nie ma wpływu na miłość, ale ogranicza wolę rozstania. Ile małżeństw ocalało, bo gość sobie uświadomił, jaki będzie rozliczał podatek po rozwodzie.
Ale kiedy się miłość kończy?
Ja chyba nigdy nic na ten temat nie napisałem, a co nienapisane?
Odwołajmy się więc do życia, a nie do literatury.
Od początku podkreślam, że ledwo żyję.
A kiedy mężczyzna uczy się odróżniać erotyzm od miłości?
A po co w ogóle ma się tego uczyć? Tracić złudzenia i uwznioślenia? Co w tym złego, że biorę erotyzm za miłość? Nawet mylnie? Potem trochę pocierpię, ale jakoś dojdę do siebie i na przyszłość będę ostrożniejszy.
Moim zdaniem nie nagle. Gaśnie powoli. Mnie się nie zdarzyło, że nagle. A jak było nagle, to to, co poprzednio, nie było trwałe.
Dlaczego powoli zgasło?
Bo sytuacja nie przetworzyła się w związek wzmacniany dodatkowymi więzami.
Istnieje instytucja małżeństwa, która jest, jak powszechnie wiadomo, rozwiązaniem fatalnym, ale najlepszym z wymyślonych. Dzięki małżeństwu ludzie mają cały szereg zewnętrznych wzmocnień własnych fascynacji. Dobra też prócz miłości jest przyjaźń albo np. wspólnota interesów. Może nie ma wpływu na miłość, ale ogranicza wolę rozstania. Ile małżeństw ocalało, bo gość sobie uświadomił, jaki będzie rozliczał podatek po rozwodzie.
Ale kiedy się miłość kończy?
Ja chyba nigdy nic na ten temat nie napisałem, a co nienapisane?
Odwołajmy się więc do życia, a nie do literatury.
Od początku podkreślam, że ledwo żyję.
A kiedy mężczyzna uczy się odróżniać erotyzm od miłości?
A po co w ogóle ma się tego uczyć? Tracić złudzenia i uwznioślenia? Co w tym złego, że biorę erotyzm za miłość? Nawet mylnie? Potem trochę pocierpię, ale jakoś dojdę do siebie i na przyszłość będę ostrożniejszy.
A to nie są dla was z definicji dwie różne sprawy?
Pani Doroto, zwracanie się do mnie w liczbie mnogiej jest zaszczytne, ale nie podnosi rangi rozmowy. Ze złości mogę zacząć spełniać pani jadowite oczekiwania, a dobra rozmowa to nie jest spełnianie oczekiwań. Nawet jadowitych. Od siebie mogę więc, z zupełnie chłodną szczerością, powiedzieć, że seks bez obustronnej miłości nie ma większego sensu.
Oczywiście nie mówię, że pani pytanie budzi moje oburzenie. Zetknąłem się z tego rodzaju karygodnymi przypadkami, czytałem o nich, słyszałem. Specjalistki opowiadały mi np., że podobno zakochani faceci są lepsi w łóżku, ale nawet jeśli to prawda, jest w niej, jak to przy ubóstwie technologicznym, rozpaczliwy smutek. Jeśli mam jednak dać odpowiedź z głębi serca, to dodam, że to rozróżnianie, czy raczej utożsamianie, nie tylko jest merytorycznie błędne, ale jak je przyjąć, wiedzie do zatraceń i złych rzeczy. Do zdrady. Do niejasności duchowej.
Chwalę powściągliwość w tej chwili. Ale jako sędziwy mędrzec mam do tego pełne prawo. Przyzna pani, że pozycja sędziwego mędrca, nawet jak się człowiek taką pozą trochę odmładza, jest bezpieczniejsza od pozycji łowcy.
Trzymajmy się jednak również tego drugiego kostiumu. Jaka chemia ważna jest w zbliżeniu?
W zbliżeniu miłosnym chemia intelektualna, w fascynacji intelektualnej erotyczna. Chwalę mózg, Ameryki nie odkrywam".
Pani Doroto, zwracanie się do mnie w liczbie mnogiej jest zaszczytne, ale nie podnosi rangi rozmowy. Ze złości mogę zacząć spełniać pani jadowite oczekiwania, a dobra rozmowa to nie jest spełnianie oczekiwań. Nawet jadowitych. Od siebie mogę więc, z zupełnie chłodną szczerością, powiedzieć, że seks bez obustronnej miłości nie ma większego sensu.
Oczywiście nie mówię, że pani pytanie budzi moje oburzenie. Zetknąłem się z tego rodzaju karygodnymi przypadkami, czytałem o nich, słyszałem. Specjalistki opowiadały mi np., że podobno zakochani faceci są lepsi w łóżku, ale nawet jeśli to prawda, jest w niej, jak to przy ubóstwie technologicznym, rozpaczliwy smutek. Jeśli mam jednak dać odpowiedź z głębi serca, to dodam, że to rozróżnianie, czy raczej utożsamianie, nie tylko jest merytorycznie błędne, ale jak je przyjąć, wiedzie do zatraceń i złych rzeczy. Do zdrady. Do niejasności duchowej.
Chwalę powściągliwość w tej chwili. Ale jako sędziwy mędrzec mam do tego pełne prawo. Przyzna pani, że pozycja sędziwego mędrca, nawet jak się człowiek taką pozą trochę odmładza, jest bezpieczniejsza od pozycji łowcy.
Trzymajmy się jednak również tego drugiego kostiumu. Jaka chemia ważna jest w zbliżeniu?
W zbliżeniu miłosnym chemia intelektualna, w fascynacji intelektualnej erotyczna. Chwalę mózg, Ameryki nie odkrywam".
O samotności:
"Pisał pan o samotności. O tych, którzy "budzą się w środku nocy i przeraża ich ktoś obok śpiący i myśl, że nie będzie się w pojedynkę jeszcze parę godzin i potem całe rano, jest straszna". To jak pan sobie w tej miłości z tym radzi?
Trzeba szanować głód samotności drugiego człowieka. Zwłaszcza głód samotności związanej z pracą. Na to trzeba znaleźć recepturę. Przez długi czas uważałem, że szukanie receptur to frajerstwo: albo jesteśmy razem, albo nie. A jak razem, to być może i do wyniszczenia. Wielka miłość z natury rzeczy jest fizyką wysokich temperatur. Schładzać to dla zdrowia? Raczej triumfować, że taka gorączka przyszła! Ale można nie dawać rady, bywają zapaści, kryzysy.
Znów wspomnę Miłosza: prawdziwa samotność jest trudna do przyjęcia, ale raz przyjęta wynagradza. Z równym utęsknieniem czekam na jej obecność i na powrót do samotności, która w ważnym paśmie jest uwarunkowana pracą, pisaniem. Nie bardzo mogę być z kimś, kiedy pracuję, a pracuję codziennie, więc jest pewien problem.
Zawsze i właściwie we wszystkich dziedzinach byłem outsiderem. Np. jakieś 80 procent wódki sam wypiłem w życiu. Ja uwielbiałem sam!
Trzeba szanować głód samotności drugiego człowieka. Zwłaszcza głód samotności związanej z pracą. Na to trzeba znaleźć recepturę. Przez długi czas uważałem, że szukanie receptur to frajerstwo: albo jesteśmy razem, albo nie. A jak razem, to być może i do wyniszczenia. Wielka miłość z natury rzeczy jest fizyką wysokich temperatur. Schładzać to dla zdrowia? Raczej triumfować, że taka gorączka przyszła! Ale można nie dawać rady, bywają zapaści, kryzysy.
Znów wspomnę Miłosza: prawdziwa samotność jest trudna do przyjęcia, ale raz przyjęta wynagradza. Z równym utęsknieniem czekam na jej obecność i na powrót do samotności, która w ważnym paśmie jest uwarunkowana pracą, pisaniem. Nie bardzo mogę być z kimś, kiedy pracuję, a pracuję codziennie, więc jest pewien problem.
Zawsze i właściwie we wszystkich dziedzinach byłem outsiderem. Np. jakieś 80 procent wódki sam wypiłem w życiu. Ja uwielbiałem sam!
Męczą pana ludzie?
Potwornie. Towarzystwo mnie męczy. Czasami wpadam do Green Coffee na coca-colę i rzadko, bo rzadko, ale nieraz ktoś się dosiada z dobrą wolą, by pogadać. Ludzie widzą, że sam siedzę, to śpieszą mi z odsieczą. Mało komu przychodzi do głowy, że z wyboru jestem sam".
Potwornie. Towarzystwo mnie męczy. Czasami wpadam do Green Coffee na coca-colę i rzadko, bo rzadko, ale nieraz ktoś się dosiada z dobrą wolą, by pogadać. Ludzie widzą, że sam siedzę, to śpieszą mi z odsieczą. Mało komu przychodzi do głowy, że z wyboru jestem sam".
Jeśli fragmenty zainteresowały Was na tyle, żeby przeczytać całość rozmowy, to zapraszam tutaj.
Pamiętam ten wywiad, uwielbiam "Wysokie Obcasy", nie ma soboty u mnie bez nich :)
OdpowiedzUsuńWysokie obcasy to ,moja ulubiona kioskowo- czytelnicza rozrywka :)
OdpowiedzUsuńPilcha czytam zazwyczaj książkowo, ale muszę przyznać, że potrafi pisać genialnie i z milą chęcią sięgam po niego raz po raz, gdy mam ku temu okazję :)
Oj tak to wywiad doskonały:) Mogłabym słuchać Pilcha godzinami. Mogłabym z nim siedzieć a on mówił by do mnie (na rozmowę bym się chyba nie zdobyła) mówił by do mnie tą swoją cudowną polszczyzną, tą swoją powolnością. Ehh. Na to nie ma szans, więc pozostaje jego czytanie. Lubię szczególnie jego wcześniejsze książki i felietony:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWielki pisarz i niesamowity człowiek, choć ostatnia powieść poniżej oczekiwań. Każdy wywiad z Pilchem jest niesamowity, każda odpowiedź niepowtarzalna.
OdpowiedzUsuń