Jakub
Ćwiek nie obija się w ostatnim czasie - publikuję książkę za książką.
Oczywiście jest to nie lada gratka dla jego fanów, ale też dość spore
obciążenie dla ich portfela. Ilekroć o moje uszy obije się tytuł nowej książki
tegoż autora, staję się czujna, ponieważ wiem, że Jakub Ćwiek lubi zaskakiwać i
wychodzi mu to całkiem dobrze.
Nie
inaczej było w przypadku powieści „Dreszcz”, który z pewnością przypadnie
wielbicielom muzyki rockowej, a zwłaszcza zespołu AC/DC, którego wielkim
miłośnikiem jest główny bohater – Rychu Zwierzchowski. Zwierzu to niezwykle
barwna postać – na jego utrzymanie łoży córka, która za wszelką cenę stara się
znaleźć mu pracę, a on sam nie specjalnie widzi w tym problem. „Sex, drugs
& rock ‘n’ roll” to magiczna formułka, która ani przez chwilę nie traci dla
niego na znaczeniu. I żył by tak dalej nie przejmując się niczym, gdyby nie
piorun, który pewnego pięknego dnia los nieoczekiwanie na niego zsyła.
Dotychczasowe spokojne życie rockmana – degenerata, nie stroniącego od
alkoholu, całkowicie się odmienia, a on sam staje się lokalnym super bohaterem
dysponującym nadprzyrodzonymi mocami. Jest to postać nie byle jaka - jego
trudny charakter, ale też pewnego rodzaju charyzma sprawiają, że ani przez
chwilę nie jest obojętny czytelnikowi, który darzy go mniejszą, bądź większą
sympatią. Trzeba przyznać, że resztą postaci pojawiających się w powieści
Muszę
przyznać, że książkę czyta się bardzo dobrze nie tylko ze względu na ciekawą
historię, ale również ze względu na fakt osadzenia akcji powieści w miastach,
które znam i w których bywałam nader często, czyli Katowicach i Krakowie. Dodatkowym
smaczkiem jest obecna w książce śląska gwara, która posługuje się Alojz – dobry
znajomy Zwierza.
Kolejnym
atutem książki jest jej oprawa graficzna – zarówno ilustracje jak i sama
okładka wyróżniają te powieść na tle innych książek. Kolejną rzeczą, która
przypadła mi do gustu jest cała masa cytatów z tekstów piosenek, które bardzo
łatwo jest odnaleźć po wpisaniu danego fragmentu w wyszukiwarkę - dzięki temu
możemy włączyć sobie dany kawałek i jeszcze bardziej wczuć się w klimat jaki
zaserwował nam autor Dreszcza. Niektóre nawiązania są tak oczywiste, że czytają
dany fragment, momentalnie zaczynamy nucić fragment danego kawałka.
Polecam
– przede wszystkim fanom dobrej muzyki i książek, od których nie można się
oderwać. Miłośnikom Jakuba Ćwieka polecać nie muszę – z całą pewnością sięgnęli
po tę pozycję w chwili ukazania się jej – jeśli dotąd tego nie zrobili, to
wierzę, że musieli mieć ku temu bardzo ważny powód ;)
Chociaż przeczytałam dopiero kilka książek Ćwieka, muszę przyznać, że Dreszcz jest jedną z ciekawszych jego powieści, chociaż daleko jej do serii o Kłamcy, który jest dla mnie numerem jeden tego autora. Mam nadzieję, że kontynuacja będzie jeszcze bardziej porywająca i wciągająca.
Mnie niespecjalnie podobała się ta książka, raz że poczucie humoru Zwierza to nie moja bajka, a i rozszyfrowanie śląskiej gwary było dla mnie niekiedy problemem. Mimo to spróbuję podołać "Kłamcy".
OdpowiedzUsuńWłaśnie ją kończę i przyłączam się do entuzjazmu :) Bardzo przyjemna książka, momentami nie można powstrzymać ataków śmiechu. Nieco kojarzy mi się z klimatem Jakuba Wędrowycza Pilipiuka.
OdpowiedzUsuń