Jestem świeżo po lekturze dwóch tomów serii „Zawód: Wiedźma”
i nie mogę się powstrzymać przed podzieleniem się z innymi moimi wrażeniami po
lekturze.
Zacznę od tego, że od jakiegoś czasu zaczęłam zdawać sobie
sprawę z istnienia czegoś takiego jak fantastyka kobieca, na co wcześniej
zupełnie nie zwracałam uwagi, z racji niewystarczającej ilości przeczytanych
książek, w których charakterna magiczka, szamanka czy mistrzyni artefaktów gra
pierwsze skrzypce. Na taką też bohaterkę możemy natknąć się w książkach
białoruskiej pisarki fantasy, Olgi Gromyko – rudowłosa wiedźma z charakterkiem Wolha Redna,
która studiuje na VIII roku Magii Praktycznej w Starmińskiej Wyższej Szkole
Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa. podbija serca czytelników od pierwszych stron
powieści.
W pierwszym tomie serii przemierzamy wraz z Wolhą Dogewę,
czyli państwo wampirów charakteryzujących się zdecydowanie innymi cechami niż
wampiry, o których dotąd było dane mi czytać w innych powieściach – nie boją
się czosnku, a kołek nie zrobi większej krzywdy. W Dogewie główna bohaterka
spotyka Lena, który towarzyszy jej w poznawaniu państwa i realizacji zadania,
jakie powierza jej mistrz.
Początkowo nie planowałam sięgać po drugi tom, myśląc, że przeczytam coś innego. Stało się jednak inaczej – nie mogąc się skupić i odrobinę męcząc się „Czarnym horyzontem” Kołodziejczaka, który zaczęłam czytać, zdecydowałam się zmienić lekturę i tak oto wybór padł na „Zawód: Wiedźma tom 2”, czego zupełnie nie żałuję. W mojej głowie tkwiła jakaś zasłyszana gdzieś uwaga, jakoby kontynuacja miała być słabsza – już pierwsze strony pokazały mi, że będę się bawiła jeszcze lepiej niż podczas czytania tomu poprzedniego.
„Zawód: Wiedźma” to książka, po którą warto sięgnąć gdy mamy trochę wolnego czasu, gdy chcemy się zrelaksować, bądź gdy mamy po prostu niemoc czytelniczą i nie wiemy co tak naprawdę chcemy przeczytać, ale przestalibyśmy coś fajnego i lekkiego, bo właśnie taka jest ta seria. Wszechobecny humor, barwni bohaterowie, zabawne dialogi czynią z tej serii lekturę wartą uwagi każdego czytelnika. Pożeracze fantastyki mogą kręcić nosem i twierdzić, że jest „Wiedźma” jest zbyt babska - owszem jest, ale w granicach zdrowego rozsądku. Gromyko nie przynudza swojego czytelnika romansidłem z magiczką i wampirem w tle, a na dodatek główna bohaterka w niezwykle zabawny sposób obala mity i zabobony dotyczące wampirów.
Tom drugi jest według mnie dużo ciekawszy – pojawiają się nowi bohaterowie: troll i smok, dzięki którym ta książka dostaje jakiegoś takiego powera, a także Len, którego czytelnik miał okazję poznać w poprzedniej części. Na dodatek bohaterowie nie siedzą ciągle w miejscu, co dodatkowo wpływa na dynamikę snutej opowieści.
„Zawód: Wiedźma” to książka, po którą warto sięgnąć gdy mamy trochę wolnego czasu, gdy chcemy się zrelaksować, bądź gdy mamy po prostu niemoc czytelniczą i nie wiemy co tak naprawdę chcemy przeczytać, ale przestalibyśmy coś fajnego i lekkiego, bo właśnie taka jest ta seria. Wszechobecny humor, barwni bohaterowie, zabawne dialogi czynią z tej serii lekturę wartą uwagi każdego czytelnika. Pożeracze fantastyki mogą kręcić nosem i twierdzić, że jest „Wiedźma” jest zbyt babska - owszem jest, ale w granicach zdrowego rozsądku. Gromyko nie przynudza swojego czytelnika romansidłem z magiczką i wampirem w tle, a na dodatek główna bohaterka w niezwykle zabawny sposób obala mity i zabobony dotyczące wampirów.
Ależ dużo ta Fabryka Słów wydaje książek, często trafiam na recenzje czegoś z logo ich wydawnictwa, o czym nigdy wcześniej nie słyszałem :) Takie lekkie czytadełko, jak widzę :) Mam trochę tego typu powieści na półkach, ale póki co wciąż i wciąż nie mam dość tych cięższych rzeczy ;)
OdpowiedzUsuń