wtorek, 20 lipca 2010

Rzuć wszystko i idź pobiegać! (Haruki Murakami "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu"


 Ilekroć widzę biegaczy, zawsze mam ochotę do nich dołączyć. Moja chęć trwa niestety dosyć krótko, a w miejsce motywacji pojawiają się kolejne wymówki. Nie inaczej było podczas lektury książki Murakamiego „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”, która po raz kolejny obudziła we mnie chęci do joggingu. Szybka ocena moich możliwości i predyspozycji odsunęła na bok moją motywację. Po raz kolejny uznałam, że zdecydowanie wolę czytać o bieganiu – zwłaszcza wtedy, gdy ktoś pisze o nim tak, jak zrobił to Haruki Murakami.
 

Japoński pisarz ma na świecie całą rzeszę zagorzałych fanów. Zapewne niewiele osób zdawało sobie sprawę z zainteresowania i hobby Murakamiego, który biega już blisko trzydzieści lat  - biegać zaczął po tym, jak sprzedał club jazzowy w 1982 roku. I to właśnie dla tych osób „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” może być sporym zaskoczeniem – zwłaszcza biorąc pod uwagę książki, w których autor prezentował nieco inne, momentami bajkowe spojrzenia na świat, a które to stały się jego znakiem rozpoznawczym.  W związku z tym przystępując do lektury najnowszej książki Murakamiego pamiętać należy, że tym razem będziemy mieli do czynienia z czymś zupełnie innym – nie powieścią, w której zetkniemy się z wykreowanym światem, a historią z życia wziętą, opowieścią traktującą o miłości Murakamiego do biegania, które przez lata pomagało mu utrzymać dobrą formę, czyli formą pamiętnika czy też książki autobiograficznej.

Trzeba zaznaczyć, że chociaż Murakami w swojej książce „O czym mówię…” traktuje główne o bieganiu, to jednak swoje rozmyślania i zapiski kieruje również w stronę wykonywanego przez siebie zawodu. Dzięki temu czytelnik może dowiedzieć się, jak to się stało, że Murakami został pisarzem, w jaki sposób powstawały takie książki jak „Przygoda z owcą”, a także, jakie zasady podczas tworzenia wyznaje pisarz. Pisanie o którym opowiada Murakami łączy się dosyć istotnie z bieganiem – obie te czynności wiążą się z pokonywaniem własnych słabości, ograniczeń i samodoskonaleniem się.  

„O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” nie jest książką wybitną i wyjątkową, ale bez wątpienia zasługuje na uwagę. Chociaż dominują w niej autobiograficzne wynurzenia i pamiętnikarski styl, to jej lektura nie nuży – głównie za sprawą różnych wątków, które pisarz poruszył i opisał. Nie ukrywam, że ja osobiście czuję pewien niedosyt… Chyba jednak wolę czytać jego powieści, niż autobiograficzne pamiętniki – wolę jak maluje słowem inne światy i ludzi, niż siebie samego. Nie znaczy to jednak, że książka nie podobała mi się w ogóle - z całą pewnością nie mogę odmówić Murakamiemu siły sugestii i umiejętnej argumentacji - to, jak pisze o joggingu, maratonach i wysiłku, który daje masę pozytywów sprawia, że samemu chce się iść pobiegać – już, teraz, natychmiast. Gdyby nie masa książek, które mam do przeczytania, pewnie rzuciłabym wszystko i poszłabym pobiegać. No, ale sami widzicie… Są rzeczy ważne i ważniejsze.

7 komentarzy:

  1. Jak to mówią - złej baletnicy... A każda wymówka jest dobra ;) Na pewno coś magicznego w bieganiu jest - w moim otoczeniu jest kilka osób, które biegają ładnych parę lat i nie zamierzają przestawać, a sposób, w jaki opowiadają o swoim hobby sprawia, że i mi nogi podreptują w miejscu.
    Jednak bieganie jest nie dla mnie - zdecydowanie bardziej lubię pływać ;)

    Co do książki, to Twoje wrażenia nie odbiegają od normy, z tego co czytam - bardzo dużo osób właśnie tak opisało książkę: jako fajną, ale pozostawiającą niedosyt. Pewnie dlatego, że Murakami przyzwyczaił swoich czytelników do zupełnie innego stylu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za każdym razem jak robi się cieplej obiecuję sobie, że zacznę biegać. Ale jakoś nigdy nie potrafię się do tego zmusić i patrzę tylko na biegaczy zazdroszcząc im tej woli. Nie mogę się zmusić, żeby wcześniej wstać, a wieczorem, wieczorem jest tyle innych ciekawych rzeczy do zrobienia ;). A potem robi się już gorąco, całkowicie się rozleniwiam i czekam na kolejny rok, kiedy może w końcu się zdecyduję ;)
    Murakamiego na pewno wkrótce przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Przygoda z owcą", śmiem poprawić;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już patrzę, co ja napisałam i łapię się za głowę :D Przepraszam. jasne, że przygoda :) Swoją drogą, świetna książka - dyskutowaliśmy o niej kiedyś na klubie książki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. podobało mi się porównanie biegania do tworzenia powieści. To wszystko o odpowiednim rytmie, koncentracji, treningu.
    Bardzo dobrze ze Murakami napisał coś takiego.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ajj... Biegać jako tako nie lubię... Raz miałam przypływ energii i biegałam z moim Rrr, po dwóch dniach miałam takie zakwasy, że nawet nie chcę pamiętać :D :)
    A Murakami kusi mnie od dłuższego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niedługo zamierzam ją przeczytać - masowo chwytam się wszystkiego, co wyszło spod pióra Murakamiego. Mam ją już na półce i choć Wybranka nieco znudziła jestem pewna, że mnie i tak wciągnie.

    A co do chęci biegania to mam podobnie jak Ty. Szkoda tylko, że zapał mija po ok. 50 metrach zwieńczonych zadyszką :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...