czwartek, 4 listopada 2010

"Oto mam moje małe niebo. Oto mam moje małe piekło..." (Katarzyna Berenika Miszczuk "Ja, Diablica")



Zawsze jestem otwarta na nowe doświadczenia, dlatego lubię sięgać po książki nieznanych autorów. Tak też było w przypadku młodej, polskiej pisarki – Katarzyny Bereniki Miszczuk. Ta dwudziestodwuletnia studentka mimo młodego wieku w swoim dorobku ma już trzy książki – „Wilk” (2006), „Wilczyca” (2009) i wydaną w tym roku powieść „Ja, Diablica”, której poświęcona będzie ta recenzja. 

Powieść „Ja, Diablica” to dosyć ciekawa wariacja na temat piekła, do którego trafia główna bohaterka – Wiktoria Biankowska. Dziewczyna początkowo jest oszołomiona i nie może odnaleźć się w nowej sytuacji – jednego dnia żyje na ziemi, a następnego obcuje z siłami nieczystymi. Owe siły to demony i diabły, które pomagają jej stać się diablicą, targującą się o dusze ludzi, którzy w przeciwieństwie do niej, po śmierci mają jeszcze jakiś wybór.  Dziewczyna musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości, która z każdą chwilą zdaje się być mniej dziwaczna, niż na początku. Ba – piekło zaczyna jej się nawet podobać. 

Muszę przyznać, że podczas lektury niejednokrotnie zazdrościłam głównej bohaterce – nie ukrywam, że sama z miłą chęcią zastąpiłabym ją w roli diablicy. Myślę, że nie tylko ja… A wszystko przez autorkę powieści, która przedstawiła piekło w taki sposób, że chyba większość osób nie miałaby problemu z wyborem, gdyby przyszło im wybierać podczas targu o duszę miejsce, do którego chcą trafić po śmierci. Nie oszukujmy się – komu nie spodobałoby się miejsce, w którym można korzystać ze wszystkiego do woli, bez ryzyka utraty życia po raz drugi?  Kto nie chciałby trafić do Los Diablos? W ułamku sekundy moglibyśmy mieć, co tylko byśmy chcieli… Najlepsze ubrania, kosmetyki z górnej półki, płyty CD, z których można by było stworzyć sobie całkiem niezłą kolekcję… Najlepsze zostawiłam na koniec… Uwaga, uwaga – miliony książek i nieskończenie wiele czasu na ich czytanie! (Ach! Rozmarzyłam się…) A na dodatek można tam spotkać takie osobistości jak Kleopatra czy Napoleon, bądź inne sławy znane z kina i nie tylko. Było by miło – czyż nie? Zapewne do czasu, gdy zaczęlibyśmy tęsknić za tym, co utraciliśmy – tak, jak główna bohaterka, która wciąż wraca na ziemię, by spotkać się ze swoim ukochanym, który jeszcze nie wie o tym, że kocha się w nim sama diablica z piekła rodem…

Nie będę ukrywała, że książka Miszczuk to czytadło… Ale za to jakie czytadło! Autorka oddała w ręce czytelnika powieść, która powstała w wyniku połączenia tego, co najlepsze w gatunkach takich jak, fantastyka, romans, komedia i kryminał. Wszystko to sprawia, że książka „Ja, Diablica” to mieszanka wybuchowa, którą nie nudzi się ani przez chwilę. Dawno się tak nie uśmiałam. Dawno żadna książka tak mnie nie wciągnęła w swój świat. Nie często zdarza mi się sięgać po literaturę tego typu, co nie znaczy, że jej nie trawię. Jeśli książka jest napisana lekkim, przystępnym językiem, a do tego jest zabawna i oryginalna, nie mam żadnych skrupułów, żeby po nią sięgnąć i polecić innym. Jestem ciekawa czym autorka „Ja, Diablica” zaskoczy swoich czytelników w przyszłości – akcent kładę na słowo „czym”, bo co do tego, czy zaskoczy, nie mam wątpliwości.

7 komentarzy:

  1. W sam raz na listopad :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, pożyczyłabyś mi w niedzielę? Postarałabym się oddać jak najszybciej przy jakimś kawowym spotkanku :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie bym pożyczyła. Sęk w tym, że jadę chyba tylko na sobotę... Mam w domu szczotkę - jak chcesz, to możesz kiedyś podjechać do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zobaczymy jak będę z czasem stać i podjadę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już gdzieś czytałam pozytywną opinię o tej książce. Jak wpadnie mi w ręce to przeczytam, bo czasami lubię takie czytadła ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam tylko debiutancką powieść tej autorki, ale zasadzam się i na tę :) Lubię świeże spojrzenie na literaturę, a przecież jest to dość młoda osoba, więc na pewno warto się przekonać, co potrafi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Początek książki trochę mnie przeraził językiem - bo zakrawał o taki rodem z bloga, ale potem autorka się wyrobiła. Mnie denerwowało zdrobnienie "Piotruś", nie wiem sama dlaczego. No i z całym szacunkiem - ale ja mając do wyboru zwykłego śmiertelnika, który jest nudny jak woda w kałuży, do tego jeszcze taki... nieobecny, we własnym świecie, mało męski, a Beletha - to nie zastanawiałabym się ani sekundy kogo mam wybrać.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...