Święta skończyły się już jakiś czas temu, ale odrobina magii wciąż snuje się za mną. Wszystko za sprawą książki „Stokrotki w śniegu”, którą miałam okazję czytać w Boże Narodzenie. Jej autorem jest Richard Paul Evans, który na swoim koncie ma kilkanaście powieści (na język polski przetłumaczono zaledwie kilka: „Podarunek”, „Słonecznik”, „Ostatnia obietnica”, „Doskonały dzień”, i „Stokrotki w śniegu”).
Bohaterem książki „Stokrotki w śniegu” Evans uczynił biznesmena działającego w branży nieruchomości. James Kier to cyniczny człowiek, dla którego z czasem przestaje liczyć się drugi człowiek, (w tym najbliższa rodzina), współpracownicy zwyczajnie się go boją, a ludzie z którymi zawarł transakcje przeżywają koszmar na jawie... Gdy w prasie omyłkowo ukazała się informacja o tym, że James Kier zginął w wypadku samochodowym, wiele osób odetchnęło z ulgą. Sam Kier doznał niemałego szoku czytając komentarze osób biorących udział w dyskusji jaka wywiązała się pod jednym z artykułów opublikowanych w sieci. Każdy kolejny komentarz kruszył lód otaczający serce Kiera, który zdaje sobie sprawę, jak bardzo się zmienił. Szybko przechodzi do czynów, które mają na celu naprawę wyrządzonych przez siebie szkód…
Brzmi znajomo? Owszem… Książka wzorowana jest na „Opowieści wigilijnej” i stanowią jej współczesną wariację – muszę przyznać, że całkiem udaną. Książka nie pretenduje do miana wielkiego arcydzieła – ot, po prostu ma dać chwilę wytchnienia i pokazać, że na zmianę nigdy nie jest za późno. Akcja książki oscyluje wokół Bożego Narodzenia – i muszę zaznaczyć, że jest to idealny czas na tego typu zmiany i tego typu historie: lekkie, przyjemne, dobrze napisane, a przede wszystkim dające nadzieję… Bo taka jest książka „Stokrotki w śniegu” – daje pokrzepienie, pozwala zdystansować się wobec własnego życia, które nie zawsze jest takie, jakie chcielibyśmy, żeby było. Książka wzrusza, a historia zapada na długo w pamięci.
Na pewno jeszcze długo będę wracała do pewnego cytatu z książki:
Dla wielbicieli autora mam dobrą wiadomość – już niebawem wydana zostanie przez Wydawnictwo Znak kolejna powieść pisarza – „Szukając Noel”.
Mam wielką ochotę na przeczytanie tej książki. :)
OdpowiedzUsuńJa też się zastanawiam nad tą pozycją :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jeszcze przede mną ;) Mam ją na półce i na pewno przeczytam ją w najbliższych tygodniach. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj tak! Ksiązka jest wręcz rewelacyjna i naprawdę warto jest po nią sięgnąć. Mam nadzieję, ze w niedługim czasie będę miała okazję sięgnąć po inne dzieła Richarda Paula Evansa.
OdpowiedzUsuńPiękny cytat, dziwne, że mi umknął ;)
OdpowiedzUsuńW sumie to mogłabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPiękny i wyjątkowy cytat. Coś tak głośno jest o tej książce, muszę o niej pamiętać :D
OdpowiedzUsuńcytat faktycznie piękny, szkoda tylko, że w codziennym życiu tak często o tym zapominamy
OdpowiedzUsuńcieszę się, że i u Ciebie pozytywne słowa o tej książce przeczytałam:)
OdpowiedzUsuńa ja sobie już ją zaklepałam na przyszłe święta :)
OdpowiedzUsuńjuż od jakiegoś czasu mam ochotę przeczytać tę ksiażkę
OdpowiedzUsuńMiło wspominam "Stokrotki..." a pióro Evansa oczarowało mnie, od tamtej pory gości na mojej półce :)
OdpowiedzUsuń