Haruki Murakami to pisarz dosyć osobliwy – kto czytał jego książki, wie o czym mowa, a komu nie było to dane, już po kilku stronach poczuję specyfikę jego pisarstwa, która sprawia, że nie można go pomylić z żadnym innym pisarzem… Świat, który kreuje w swych książkach przyprawiony jest szczyptą magii, która w mgnieniu oka czyni go wyjątkowym. Tak też jest w przypadku jego najnowszej powieści będącej pierwszym tomem trylogii „1Q84”.
Głównymi bohaterami książki są instruktorka sztuk walki i morderczyni, oraz wykładowca matematyki. Ich losy ukazywane są naprzemiennie – raz mamy okazję czytać rozdział poświęcony Aomame, by w kolejnym dowiedzieć się nieco więcej o życiu Tengo. Podczas lektury okazuje się, że łączy ich znacznie więcej niż początkowo przypuszczaliśmy – przede wszystkim odkrywamy, że główni bohaterowie znali się w przeszłości. Ich drogi ponownie krzyżują się w ich dorosłym życiu, za sprawą wydarzeń, w których odegrają znaczące role. Zarówno Aomame jak i Tengo nie opuszcza wrażenie, że świat i rzeczywistość, w której się znajdują zatracają realizm, wręcz stają się równoległą rzeczywistością… Ową inną rzeczywistość w pewnym momencie zaczyna odczuwać główna bohaterka – aby ją odróżnić nadaje jej nową nazwę:
„Rok 1Q84 – tak będę nazywała ten nowy świat, postanowiła Aoname. Q pochodzi od słowa question mark, czyli znak zapytania. Coś niosącego w sobie pytanie. Idąc, kiwała głową. Czy mi się podoba czy nie, znalazłam się teraz w tym roku 1Q84. Roku 1984, który znałam, nigdzie już nie ma. Teraz jest rok 1Q84. Zmieniło się powietrze, zmienił się krajobraz. Muszę się możliwie jak najszybciej dostosować do tego świata, ze znakiem zapytania. Jestem jak zwierzę wypuszczone do obcego lasu. Żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo i przetrwać, trzeba niezwłocznie zrozumieć zasady rządzące tym miejscem i dostosować się do nich”. [1]
Fragment ten wyraźnie wskazuje na genezę tytułu, jaki Murakami wybrał dla swojej powieści. Owe „Q” to pytania, które padają ze strony głównych bohaterów, jak i nas – czytelników, których Murakami wciąga do swojej gry i po raz kolejny perfekcyjnie wykreowanego świata, w którym prawda miesza się z fikcją.
W powieści pojawia się również nawiązanie do książki Georga Orwella „1984” – Wielki Brat, który pojawia się w jego powieści, u Murakamiego został zastąpiony przez tajemniczych Little People. Trudno jednoznacznie określić kim oni są… Nie wiedzą tego również sami bohaterowie, którzy wciąż przywołują ich w swoich opowieściach i rozmowach. Myślę, że interpretacja owych postaci w dużej mierze jest interpretacją indywidualną, która u każdego czytelnika przybierze nieco inny kształt. Muszę również zaznaczyć, że pierwszy tom stanowi zaledwie zarys ich sylwetek – pojawiają się w opowieściach nastolatki, której powieść poprawia Tengo. Pojawiają się też pewnej nocy w domu starszej kobiety, na zlecenie której pracuje Aomame. Jest chyba jeszcze nieco za wcześnie, aby móc w pełni określić ich rolę i miejsce w powieści Murakamiego, jak i w tym nowym świecie – roku 1Q84. Na chwilę obecną wiemy o nich niewiele – po za tym, że są następcami Wielkiego Brata, który stanowi dziś pewnego rodzaju symbol:
„Jak wiesz, w powieści Rok 1984 George Orwell opisał dyktatora zwanego Big Brother. Oczywiście była to alegoria stalinizmu. I od tamtego czasu pojęcie Big Brother zaczęło funkcjonować jako pewnego rodzaju społeczny symbol. To jest zasługa Orwella. Lecz w prawdziwym roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym czwartym Big Brother stał się zbyt sławny i przez to niemal oczywisty. Gdyby siętutaj pojawił, prawdopodobnie wskazalibyśmy go palcem, mówiąc: - „Uważajcie! To Big Brother!”.Inaczej rzecz ujmując, w rzeczywistym świecie nie ma już dla niego miejsca. Zamiast niego pojawili się ci Little People. Nie uważasz, że to bardzo ciekawy kontrast słowny? Patrząc Tengo prosto w oczy, profesor, jakby lekko się uśmiechnął. – Little People są niewidzialni. Nie wiemy nawet, czy są dobrzy, czy źli, czy mają prawdziwą postać, czy nie, ale niewątpliwie będą nam zatruwać życie…” [2]
Muszę przyznać, że jest to wielce intrygujący fragment – daje wiele do myślenia… Biorąc pod uwagę, że to dopiero pierwszy tom, mam wielką nadzieję, że Murakami pokaże na co go stać, rozwijając ten wątek w kolejnych tomach swojej trylogii.
Tom pierwszy kończy się w najmniej odpowiednim momencie, a mianowicie wtedy, gdy czytelnik na dobre wciągnie się w lekturę… Nagle wszystko się urywa, a nas ogarnia złość, która nie pozwala spokojnie usiedzieć w miejscu – świadomość, że drugi tom jest poza naszym zasięgiem wcale nie pomaga.
Nie spodziewałam się, że ta historia aż tak mnie wciągnie – po przeczytaniu kilku książek Murakamiego miałam wrażenie, że już nic mnie nie zaskoczy. Ha! A jednak się myliłam. Murakami po raz kolejny zawładnął moim umysłem. Mam tylko nadzieję, że kolejne tomy będą równie dobrze napisane i wiele moich wątpliwości i pytań w końcu zostanie rozwiązane. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu zobaczę dwa księżyce…
[1] Haruki Murakami, 1Q84, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2010, str. 175 – 176
[2] Tamże, str. 366
Mam w planach:)). Bardzo jestem ciekawa czy Murakami przypadnie mi do gustu i mam nadzieję niedługo to sprawdzić. Ale recenzja zachęcająca:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cieszę się ogromnie, że kolejna powieść Murakamiego jest taka dobra. Lubię jego książki. Są magiczne.
OdpowiedzUsuńJa właśnie czytam tom drugi i wciąż pozostaję pod niezwykłym czarem Japończyka. Warto!
OdpowiedzUsuńNo to mnie zachęciłaś :) Jeśli nie znajdę w bibliotece (wątpię żeby była)to muszę kupić ;)
OdpowiedzUsuńhmm... a ja dziś w prezencie dostałam drugi tom :P
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym ją przeczytać.:)
OdpowiedzUsuńNa pewno ją przeczytam, jest na mojej liście oczekujących :)
OdpowiedzUsuńKiedy ja ją trafię w bibliotece...
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj nabyłam tom drugi :)
OdpowiedzUsuń