Przed chwilą skończyłam czytać wywiad z Andrzejem Stasiukiem, który ukazał się w Dużym Formacie. I znowu nabrałam ochoty na obcowanie ze słowem pisanym tegoż autora.
"Mam romanse z geografią"
Kilka fragmentów i wypisów z wywiadu - mam nadzieję, że zachęcą Was do przeczytania całości:
"Co pana tak nagle wzięło na skandowanie?
- A bo to mój kraj jest. Jak sobie nim wszyscy gębę wycierają, to i ja też mam prawo. Że nagle się wzięło? A jak inaczej się miało wziąć? Nie planuję, co napiszę, tylko po prostu czekam, aż tekst sam do mnie przyjdzie. Przyszedł, to napisałem.
- A bo to mój kraj jest. Jak sobie nim wszyscy gębę wycierają, to i ja też mam prawo. Że nagle się wzięło? A jak inaczej się miało wziąć? Nie planuję, co napiszę, tylko po prostu czekam, aż tekst sam do mnie przyjdzie. Przyszedł, to napisałem.
Przyszedł po katastrofie?
- Pewnie była katalizatorem, choć bardziej był nim związany z katastrofą największy spektakl medialny w powojennej Polsce. Cyrk.
Co było nieprawdziwego?
- Poza katastrofą i śmiercią prawie wszystko.
Płacz, żałoba?
- Uważam, że byliśmy świadkami największej w historii powojennej Europy produkcji i dystrybucji uczuć. Ta katastrofa obnażyła mechanizmy sterowania ludzkimi emocjami, pokazała, jak można nakręcić żałobę. Masowe łzy i lamenty. Sypanie głów popiołem.
Dlaczego masowo nie płacze się po śmierci niewinnych ludzi, którzy niczym na nią nie zasłużyli?
A ci zasłużyli?
- Polityka to zawód podwyższonego ryzyka. Dużo się lata, i to w trudnych warunkach atmosferycznych. Poza tym w tej wyprawie było trochę kuszenia losu. Ja nie wiem, jaka była przyczyna katastrofy, ale jak się leci we mgle z uporem, to coś nie tak jest.
Dlaczego wy, dziennikarze, nie rozrywacie szat nad każdą śmiercią? Kiedy umiera się bez hałasu, bez jednego spojrzenia. Dlaczego się nad tym nie płacze?! Bo co? Bo ci, co zginęli, byli politykami? Sorry, ale ta śmierć nie jest z tego powodu więcej warta niż śmierć każdego innego człowieka.
Proszę, niech mi pani wytłumaczy, dlaczego się płacze za politykiem? Ja nie potrafię tego przyswoić, rozumie pani? Ja nie rozumiem, dlaczego się płacze za Gosiewskim, a nie za kobietą, która umiera w przytułku! Bo jej telewizja nie pokazała? Dla mnie to horror moralny.
- Pewnie była katalizatorem, choć bardziej był nim związany z katastrofą największy spektakl medialny w powojennej Polsce. Cyrk.
Co było nieprawdziwego?
- Poza katastrofą i śmiercią prawie wszystko.
Płacz, żałoba?
- Uważam, że byliśmy świadkami największej w historii powojennej Europy produkcji i dystrybucji uczuć. Ta katastrofa obnażyła mechanizmy sterowania ludzkimi emocjami, pokazała, jak można nakręcić żałobę. Masowe łzy i lamenty. Sypanie głów popiołem.
Dlaczego masowo nie płacze się po śmierci niewinnych ludzi, którzy niczym na nią nie zasłużyli?
A ci zasłużyli?
- Polityka to zawód podwyższonego ryzyka. Dużo się lata, i to w trudnych warunkach atmosferycznych. Poza tym w tej wyprawie było trochę kuszenia losu. Ja nie wiem, jaka była przyczyna katastrofy, ale jak się leci we mgle z uporem, to coś nie tak jest.
Dlaczego wy, dziennikarze, nie rozrywacie szat nad każdą śmiercią? Kiedy umiera się bez hałasu, bez jednego spojrzenia. Dlaczego się nad tym nie płacze?! Bo co? Bo ci, co zginęli, byli politykami? Sorry, ale ta śmierć nie jest z tego powodu więcej warta niż śmierć każdego innego człowieka.
Proszę, niech mi pani wytłumaczy, dlaczego się płacze za politykiem? Ja nie potrafię tego przyswoić, rozumie pani? Ja nie rozumiem, dlaczego się płacze za Gosiewskim, a nie za kobietą, która umiera w przytułku! Bo jej telewizja nie pokazała? Dla mnie to horror moralny.
Zaraz zginiemy w tym aucie, jak pan będzie puszczał kierownicę.
- Nie zginiemy, bo miałem dopiero jeden wypadek. Z własnej winy. Niegroźny. No, niech pani powie, skąd się wzięły te histeryczne nastroje w gazetach, w mediach?
Elita intelektualna kraju zginęła.
- No nie. Bez jaj. Jaka elita intelektualna, ludzie?! Jaka elita intelektualna idzie do władzy?! Pani przesadza. Zginęli urzędnicy powołani do administracji, do zarządzania tym całym naszym bałaganem. Naprawdę inaczej sobie wyobrażam elitę intelektualną niż jako posłów w naszym Sejmie. Oni w żaden sposób nie imponują mi intelektualnie, a jeśli pani imponują, to gratuluję.
Spadł samolot. Zginęli urzędnicy. Poza tym zbyt wielu wsiadło do jednego. To wszystko.
Zginął prezydent.
- Jego było mi żal. Bo miałem do niego osobisty stosunek. Do jego bezradności, zagubienia, do jego sięgania wysokiej klamki gdzieś w pałacach prezydenckich. Miałem pewien rodzaj czułości do niego. No, ale zginął prezydent, to wybierzemy następnego. Po to są, żeby pracowali, żeby ich wybierać…."
"A pod tamtym krzyżem w Warszawie pan był?
- A co ja bym tam zobaczył? Kobiety, które przypominają mi moją matkę? Facetów przypominających mi ojca? W tym łażeniu pod ten krzyż, żeby oglądać starych ludzi, było coś pornograficznego. Okropne podglądactwo.
Oni nie chcieli być oglądani?
- Oni chcieli gdzieś zaistnieć. To było być może pierwsze i ostatnie miejsce, w których ktoś ich dostrzegł i słuchał.
Nie uważał pan, że to ciemnogród tam stoi?
- Nie wiem, co to znaczy ciemnogród. Czy to ludzie, którzy trochę inaczej myślą? Może wolniej, bo współczesność, nowoczesność zostawiła ich trochę z tyłu? Przecież to nic złego jest.
Nie ma przymusu nadążenia. Ale jest w powietrzu fluid, który nakazuje, że trzeba się przystosować. Bo jest nowoczesność, postnowoczesność, musisz zapierdalać, bo świat się zmienia, a ty masz wskoczyć do tego pociągu, a jak nie, to jesteś nic niewart. Trzeba się załapać. A co z ludźmi, którzy mówią: my się nie chcemy załapać? My się nie potrafimy załapać? A może byśmy chcieli, ale nie umiemy? No i co z nimi? W pizdu?"
- A co ja bym tam zobaczył? Kobiety, które przypominają mi moją matkę? Facetów przypominających mi ojca? W tym łażeniu pod ten krzyż, żeby oglądać starych ludzi, było coś pornograficznego. Okropne podglądactwo.
Oni nie chcieli być oglądani?
- Oni chcieli gdzieś zaistnieć. To było być może pierwsze i ostatnie miejsce, w których ktoś ich dostrzegł i słuchał.
Nie uważał pan, że to ciemnogród tam stoi?
- Nie wiem, co to znaczy ciemnogród. Czy to ludzie, którzy trochę inaczej myślą? Może wolniej, bo współczesność, nowoczesność zostawiła ich trochę z tyłu? Przecież to nic złego jest.
Nie ma przymusu nadążenia. Ale jest w powietrzu fluid, który nakazuje, że trzeba się przystosować. Bo jest nowoczesność, postnowoczesność, musisz zapierdalać, bo świat się zmienia, a ty masz wskoczyć do tego pociągu, a jak nie, to jesteś nic niewart. Trzeba się załapać. A co z ludźmi, którzy mówią: my się nie chcemy załapać? My się nie potrafimy załapać? A może byśmy chcieli, ale nie umiemy? No i co z nimi? W pizdu?"
“Ja nie oglądam telewizji, nie szukam specjalnie wiadomości o tym, co się w Polsce ostatnio dzieje. A dzieje się głównie polityka, która zubaża nam świat. Nie jest warta uwagi. Nie może wypełniać każdego dnia i wszystkich gazet, bo to jest horror umysłowy. Cały czas te same twarze, które mówią to samo, głupio najczęściej. Ja się na to nie godzę. Życie jest ciekawsze, potężniejsze, bardziej przejmujące niż to, co oni opowiadają. Tęsknię za ich kompletną nieobecnością tak jak w krajach skandynawskich. Są, ale ich nie ma”.
"Eustachy Rylski ma rację, że jesteśmy nacją młodą i dziką. Strasznie popieprzoną historycznie, zakompleksioną, przedziwną. Zawsze w tym kraju jest puste miejsce po czymś. A to po Wschodzie, gdzie byliśmy, a to jest dziura po Żydach, którzy byli tutaj.
Postrzelana ta Polska jest. Przesunięta w niemieckość, która kiedyś była słowiańska. Kruchy kraj. Kruchy lód. Gdziekolwiek się nadepnie, coś pęka, a pod spodem coś innego się pojawia. I w dodatku ochrzczeni też tak nie za bardzo, bo pod przymusem unicestwienia. I to Niemiec nas ochrzcił! Żeby chociaż jakiś ze wschodu misjonarz, a tu nie (śmiech).
Dziwni jesteśmy. Stoimy w rozkroku. Między przyszłością, upragnionym dwudziestym pierwszym, drugim wiekiem i wśród tych trupów nieszczęsnych, na cmentarzach. Rozdarci.
To w naszym kraju najnowocześniejszym muzeum jest muzeum masakry. Pielęgnujące pamięć o czymś, o czym ten świat dawno już chciałby zapomnieć. Że można zginąć za nic. Nie byłem, ale już dzieci tam prowadzą..."
Postrzelana ta Polska jest. Przesunięta w niemieckość, która kiedyś była słowiańska. Kruchy kraj. Kruchy lód. Gdziekolwiek się nadepnie, coś pęka, a pod spodem coś innego się pojawia. I w dodatku ochrzczeni też tak nie za bardzo, bo pod przymusem unicestwienia. I to Niemiec nas ochrzcił! Żeby chociaż jakiś ze wschodu misjonarz, a tu nie (śmiech).
Dziwni jesteśmy. Stoimy w rozkroku. Między przyszłością, upragnionym dwudziestym pierwszym, drugim wiekiem i wśród tych trupów nieszczęsnych, na cmentarzach. Rozdarci.
To w naszym kraju najnowocześniejszym muzeum jest muzeum masakry. Pielęgnujące pamięć o czymś, o czym ten świat dawno już chciałby zapomnieć. Że można zginąć za nic. Nie byłem, ale już dzieci tam prowadzą..."
Całość możecie przeczytać tutaj.
Hmmm jeszcze nie słyszałam o tym panu ....
OdpowiedzUsuńMądrze faceta gada. Podobnie postrzegam sprawy, o których mówi.
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie (oczywiście tym Panem). Aż sama nabrałam ochotę, by zagłębić się w jakiejś jego książce.
OdpowiedzUsuńPamietam jak wyszla pierwsza książka Stasiuka "Biały Kruk"( tak z 15 lat temu chyba). To było wydarzenie. Wśród znajomych z wypiekami na twarzy opowiadalismy sobie wrażenia. Potem była Dukla, którą komus pożyczyłam i ten ktos mi nie oddał. A potem nie pamiętam juz kolejności. Warto przeczytać, cokolwiek
OdpowiedzUsuńLubie Stasiuka. Jego prosto linijne spojrzenia na świat :)
OdpowiedzUsuńWywiad cięty jak brzytwa, co duży format to duży format jednak :)
Ach, od razu polubiłam go bardziej :) Mądrze gada, przytakiwałam wciąz głową. Czas mi wreszcie pewnie sięgnąć po jedyną książkę Stasiuka, którą mam, "Jadąc do Babadag".
OdpowiedzUsuń