środa, 13 kwietnia 2011

Walcząc o przetrwanie (Jerzy Kosiński "Malowany ptak")


„Malowany ptak” to pierwsza książka Jerzego Kosińskiego jaką dane mi było przeczytać. Już kiedyś miałam ją w rękach, ale z różnych względów i powodów jej lektura zakończyła się, zanim na dobre się zaczęła. Już wtedy byłam świadoma jakich treści mogę się spodziewać, jednak dopiero po przeczytaniu jej w całości, zdałam sobie sprawę z tego, z czym tak naprawdę mam do czynienia.

Bohaterem, a zarazem narratorem książki „Malowany ptak” jest żydowski chłopiec, któremu z dnia na dzień przyszło walczyć o przetrwanie w czasach II wojny światowej. Wędruje od chaty do chaty szukając schronienia w zamian za pracę i sumiennie wykonywane polecenia. Jego odmienność wcale mu nie pomaga – na każdym kroku jest szczuty i szykanowany przez wieśniaków, którzy boją się przyjąć go pod swój dach.

Z każdym kolejnym rozdziałem poznajemy coraz bardziej porażające szczegóły, które zagnieżdżają się w naszym umyśle nie dając o sobie zapomnieć. Ja sama nie mogłam się otrząsnąć przez długi czas – ostatnie zdanie i zamknięcie książki wbrew pozorom wcale nie kończą lektury. Nagle okazuje się, że to dopiero początek – myśli atakują ze wszystkich stron i są jeszcze bardziej natarczywe, niż podczas samej lektury. Pytania jakie rodzą się w umyśle czytelnika są zawiłe i trudne. Im dłużej zastanawiamy się na odpowiedzią, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że jest ona na wyciągnięcie ręki i należy jej szukać w nas samych.

Kosiński skupia się przede wszystkim na człowieku i jego prawdziwej naturze, która prędzej czy później zostaje wydobyta na światło dzienne. Mowa tutaj o naszej mrocznej stronie, która uwidacznia się pod wpływem odpowiednich czynników. Można próbować tłumaczyć zachowanie ludzi, z którymi stykał się główny bohater – II wojna światowa i wszystko co z nią związane skłaniało wiele osób do różnych, niekoniecznie dobrych i wielkodusznych zachowań. I chociaż jesteśmy w stanie zaakceptować fakt, że każdy z nas jest w jakimś stopniu zły, to mimo wszystko trudno jest pojąć i zaakceptować ilość okrucieństwa, jaka może zostać w jednej chwili skierowana w stronę jednej tylko osoby.

Inny ważny problem, który pojawia się na stronach „Malowanego ptaka” to problem inności. Ową inność obrazuje nam główny bohater, który na każdym kroku spotyka się z nietolerancją wynikającą z jego narodowości. Ciemna karnacja i język, którym się posługuje, a który nie dla wszystkich jest zrozumiały sprawiają, że jest on bity i prześladowany na każdym kroku. Wiele wydarzeń mających miejsce w jego życiu utwierdza nas w przekonaniu, że to właśnie on jest tytułowym „malowanym ptakiem”, który musi walczyć z silniejszym od siebie przeciwnikiem niczym ptaki, które na siłę malowane są przez pewnego bohatera książki, Lecha:

„Czasami przez wiele dni Głupia Ludmiła nie pojawiała się w lesie. Lecha ogarniała niema furia. Wpatrywał się ponuro w ptaki zamknięte w klatkach, mrucząc coś pod nosem. W końcu, po długim namyśle, wybierał najsilniejszego ptaka, przywiązywał go sobie do nadgarstka i przystępował do szykowania cuchnących farb, które rozrabiał z najrozmaitszych składników. Kiedy był zadowolony z kolorów, obracał ptaka i malował mu skrzydła, głowę i pierś w barwy tęczy, aż ten stawał się bardziej pstrokaty i jaskrawy niż bukiet polnych kwiatów. Wtedy szliśmy w najgłębszy las. Tam Lech wydobywał malowanego ptaka; kazał mi go trzymać w ręce i lekko ściskać, żeby zaczął ćwierkać. Jego szczebiot przyciągał stado ptaków tego samego gatunku, które krążyło nerwowo nad naszymi głowami. Więzień, słysząc pobratymców, usiłował się do nich wyrwać. Ćwierkał coraz głośniej, a jego małe serce, zamknięte w świeżo malowanej piersi, biło jak oszalałe. Gdy gromadziło się wystarczająco dużo ptaków, Lech dawał mi znak, żebym puścił więźnia. Ten wzbijał się do góry, szczęśliwy i wolny, kropka tęczy  na tle chmur, po czym wlatywał w czekające brunatne stado. Przez moment ptaki były zbite z tropu. Barwny odmieniec krążył z jednego końca stada na drugi, daremnie próbując przekonać krewniaków, że jest jednym z nich. Ale ci, oszołomieni jaskrawymi kolorami, przyglądali mu się z niedowierzaniem. Gdy uporczywie usiłował zająć miejsce w szyku, spychali go coraz dalej i dalej. Wkrótce widzieliśmy, jak kolejno odrywają się od stada i atakują go zawzięcie. Jeszcze chwila i wielobarwny kształt zaczynał tracić wysokość i spadał na ziemię. Takie sceny rozgrywały się często…” [1]

Z całą pewnością jest to jeden z istotniejszych fragmentów tej książki – w wielu sytuacja, w wielu miejscach ludzie, u których szuka schronienia główny bohater, do złudzenia przypominają stado ptaków. A dalej jest tylko gorzej…

„Malowany ptak” przepełniona jest obrazami ukazującymi przemoc skierowaną wobec głównego bohatera i nie tylko, ale to właśnie dzięki tym strasznym obrazom ma ona taką wymowę i tak silne oraz uniwersalne przesłanie, które od tylu lat wciąż porusza. Obrazy jakie wykreował Kosiński budzą skrajne emocje – każdy rozdział wstrząsa do granic możliwości. Do lektury „Malowanego ptaka” trzeba dorosnąć i z całą pewnością nie można nikogo zmusić do przeczytania jej. Ale gdy tylko ktoś po nią sięgnie, z pewnością nie pożałuje swojej decyzji. 

[1] Jerzy Kosiński, Malowany ptak, Warszawa 2011, str. 66 – 67

19 komentarzy:

  1. Myślę że kiedyś z pewnością przeczytam tę książkę. Kocham książki które niosą emocje, które się nie tylko czyta ale i czuje. Dziękuję za piękna recenzję.

    http://pisanyinaczej.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam już wiele recenzji tej książki i ciągle nie mogę się zdecydować czy po nią sięgnąć.
    Z jednej strony kusi, a z drugiej trochę zniechęca.
    Jednak ten fragment, który zamieściłaś, bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka i tytuł od razu przyciągnęły moją uwagę, wiedziałam, że ta pozycja na pewno będzie ciekawa, nie spodziewałam się jednak, że jest o takiej tematyce.
    Wiele książek o II Wojnie Światowej przeczytałam, próbując zrozumieć jak człowiek może posunąć się do tak okropnych rzeczy, ale w raz z przybywaniem książek o tej tematyce do mojej biblioteczki rosło moje zupełne niezrozumienie i ciekawość zarazem. Po przeczytaniu fragmentu, który tu zamieściłaś jestem pewna, że jest to książka zupełnie odmienna od tych, które kiedykolwiek na ten temat przeczytałam. Wiem, że po przeczytaniu w mojej głowie będzie się kłębić tysiące myśli i oskarżać będę wszystkich ludzi o tą zbrodnie i taki brak uczuć, wiem też, że nie mogę po prostu jej nie przeczytać, nie mogę jej sobie odpuścić, tylko z obawy przed konsekwencjami. Dziękuję, że ją tutaj zamieściłaś i tak pięknie (nie wiem czy to odpowiednie słowo) opisałaś. Na pewno przeczytam. Pozdrawiam Cię ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja uważam, że aby opowiedzieć o okrucieństwie ludzkiej natury i tym, że inność rodzi antagonizmy nie trzeba się skupiać na wydłubywaniu oczu łyżeczką albo opisie wbijaniua do pochwy butelki z gnojówką. Kosiński poszedł w głupią drastyczność i w zasadzie nic tym nie osiągnął.
    Zamiast uczynić problemy, o których piszesz celem, uczynił je pretekstem dla bezsensownej masakry. Zamiast wielkiej lietratury z przesłaniem - wyszły popłuczyny.

    Tak że recenzja dobra, ale ja się z nią nie zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kala mam zupełnie odmienne zdanie na temat tej książki.Swoim poglądem zbliżam się bardzo do zdania Oleńki. Nie dostrzegam w niej aż takiej głębi, o której piszesz. Kosiński to była barwna postać, do dziś krążą o nim legendy i nikt nie wie, która była prawdą a którą wymyślił on sam. Kosiński "napisał" Malowanego ptaka w bodajże rok po przybyciu do Ameryki. Wszyscy poddają w wątpliwość jego znajomość jeżyka na ów czas, żeby poprawnie komunikować, a co dopiero napisać książkę. Istnieje wiele podejrzeń, że książki nie pisał sam albo w ogóle nie on. Poza tym przez lata utrzymywał, że historie zapisane w Ptaku są autentyczne, co oczywiście też wytyka mu się jako wierutną bzdurę. Kosiński to był gość który potrzebował wokół siebie dużo zamieszania, chciał być w centrum uwagi i robił wszystko, żeby się tam znaleźć. Nie odkrywam Ameryki, pierwszy lepszy tekst o Kosińskim to mówi. "Malowany ptak" świetnie się wpisuje w jego filozofię manifestacji swojego istnienia i błyszczenia, choćby przez szokowanie. Inna wg mnie znacznie lepszą książka jest "Wystarczy być"
    Czytałam Kosińskiego w liceum i uważam, że to był odpowiedni wiek na ta lekturę, nie widziałam w niej wówczas wielu mankamentów i wywarła na mnie dokładnie taki efekt, jakiego oczekiwał Kosiński - byłam w szoku. Dziś szkoda by mi było na nią czasu.
    Dyskutowałysmy o tej książce tu:http://czytankianki.blogspot.com/2011/02/klub-czytelniczy-odc-2-malowany-ptak.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Allan - dzięki.

    Maya - skuś się :)

    Ala - dziękuję. Pozdrawiam również. Muszę zaznaczyć, że nie jest to książka tylko i wyłącznie o wojnie... Wojna jest tam niejako tłem.

    Oleńka - dziękuję. No tak... Faktycznie miejscami sięgnął po głupią drastyczność, ale to jego książka i miał do tego prawo.

    Dea - jeszcze żadnego tekstu o Kosińskim nie czytałam, aczkolwiek spotkałam się z informacją o tym, że być może to nie on napisał tę książkę. To moje pierwsze spotkanie z Kosińskim - kto wie, jakie będę miała zdanie po tym, jak dowiem się czegoś więcej na temat tego autora, bądź gdy przeczytam jakąś inną jego książkę. Pisałam tę recenzję z perspektywy osoby, która miała styczność z prozą Kosińskiego po raz pierwszy. Nie jest to tekst analityczny, tylko subiektywne wrażenia z lektury.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, autor ma prawo do wszystkiego. Choć gdyby spojrzeć na ten problem z perspektywy etyki - to nie takie proste.
    Nie lubię tylko, kiedy pod przykrywką wielkiej literatury przemyca się nam tandetę. Kiedy konwencjami literackimi próbuje się usprawiedliwiać dewiacje wyobraźni.
    Czym innym jest oczywiście indywidualny odbiór - owszem, każdy z nas ma prawo się zachwycać czym chce. Ja tylko argumentuję, dlaczego we mnie nie zachwyca i nie przemawia do mnie taka narracja.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kala właśnie takich subiektywnych wrażeń oczekuję czytając blogi o książkach, co nie znaczy, że z każdym się zgadzam:-) W przeważającej większości podczytując blogi i biorąc udział w dyskusjach więcej się dowiaduję niż mam do powiedzenia i całe szczęście

    OdpowiedzUsuń
  9. Oleńka,
    ja wiem, trudno ogarnąć wszystkie konteksty, jest ich dużo, ale warto przy "Malowanym" zwrócić uwagę na kontekst czasów, a były bardzo specyficzne - zresztą podobnie jak osobowość samego autora. Dużo osób zachwyca się "Malowanym", a jednak jest to powieść pod każdym względem średnia, mając na uwadze całą twórczość Kosińskiego.

    Kalo,
    recka mistrz ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Oleńka - mnie ta książka nie zachwyca. Owszem, poruszyła emocje, aczkolwiek zachwycić to mnie może Stasiuk, Kapuściński czy Myśliwski, a nie Kosiński, który operuje makabrą tylko i wyłącznie.

    Dea - dyskusje ważna rzecz, szkoda, że tak rzadko ludziom chce się dyskutować :) Miła odmiana na tym blogu, co mnie niezwykle cieszy.

    KrzysztofUW - nie wiem jak mam traktować Twoje ostatnie słowa? To ironia, czy rzeczywiście tak uważasz? Jeśli to szczere słowa, bez aluzji i ironii to dziękuję.

    Nie znam niestety innych książek Kosińskiego. Mam nadzieję, że jeszcze sięgnę po jego prozę w przyszłości. Wówczas będę miała jakieś porównanie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kala --> Tzn. nie odbieraj moich słów o zachwycie tak, jakby były skierowane do Ciebie - mówiłam ogólnie, może nawet miałam na myśli nie zachwyt, ale pozytywny odbiór. Rozumiem Cię, tym trudno się zachwycać, chyba że jest się masochistą emocjonalnym.

    KrzysztofUW --> ale co z tego, że taki kontekst? Znam wiele książek o drugiej wojnie światowej, które potrafią o tych czasach opowiadać w sposób normalny - czytaj: nie, że te czasy były normalne, ale że narracja jest prowadzona w sposób taki, po którym nie chce się wymiotować. A osobowość autora jest w tym przypadku drugorzędna - nie obchodzi mnie jego inność, a już w ogóle nie powinno się w niej szukać podbudowania i usprawiedliwienia dla jakości dzieła literackiego. Książka ma bronić się sama i już!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Oleńka - nie odbieram, ale mimo wszystko poczułam potrzebę ustosunkowania się do Twoich słów :)

    Ja też znam wiele książek, które traktują o wojnie... I tak się zastanawiam nad "Malowanym ptakiem" i dochodzę do wniosku, że w gruncie rzeczy wojna stanowi tam tylko tło. Mogłoby jej tam w ogóle nie być, Kosiński mógłby o niej w ogóle nie wspomnieć. Ciekawa jestem, czy wówczas tematyka motyw "inności" i "zła" miałby równie silny wydźwięk.

    OdpowiedzUsuń
  13. Brzmi bardzo intrygująco i ciekawie , a okładka jest naprawdę fajna . Myślę ,że zapowiada się kolejna nieprzespana noc z tą książką w ręku :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Słyszałam o tej książce sporo, ale najbardziej zapadło mi w pamięć zdanie koleżanki. Stwierdziła ona, że gdyby mogła cofnąć czas, nie wzięłaby tej powieści do ręki.
    Toteż, świadomie i planowo, nie zamierzam jej czytać.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgadzam się z Tobą, Kalo. Też miałam takie wrażenie. Są oznaki wojny, ale w zasadzie to autor mało się na niej koncentruje.

    @ Agnes-> chyba też mam takie wrażenie, jak Twoja koleżanka.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytałam tę książkę całkiem niedawno. Nie zachwyciła mnie zupełnie, owszem autor całkiem zgrabnie włada słowem. Paradoks tej książki polega na tym, że jest odczytywana jako coś bardzo realnego i prawdopodobnego. A tak nie jest. Autor oszukuje nas z premedytacją. Oczywiście pewne zagadnienia są uniwersalne i ponadczasowe. Książka na długo pozostaje w pamięci i budzi kontrowersje. Inaczej się ją odczytuje jeśli zna się rys biograficzny autora, odsyłam choć by do wikipedi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja po "Pasji" i "Good night Dżerzi" Głowackiego mam dość Kosińskiego na długo :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytałam "Malowanego ptaka" jako lekturę nadobowiązkowa w liceum. później przeczytałam wszystko, co Kosiński napisał. Ale myślę, że w liceum jeszcze nie rozumiałam tego, co czytam,dopiero na studiach polonistycznych odkryłam wiele kodów. Kosiński jest bardzo naturalistyczny. I brutalny. Ale też pociągający.

    OdpowiedzUsuń
  19. Trafiłam tutaj przez przypadek i jak tak się zaczytałam w waszej dyskusji, i tej, do której został podany link, to rzuciło mi się w oczy negowanie okrucieństwa. Przypomniało mi się "Zdążyć przed Panem Bogiem" i raporty, w które Londyn nie wierzył. Jakie to ważne, czy dana scena miała naprawdę miejsce, bo jeśli nie, to możemy odetchnąć z ulgą i stwierdzić, że to tylko wyobraźnia była.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...