poniedziałek, 2 maja 2011

Nieopłakanie, wywiad z Hanną Krall, Gazeta Wyborcza

Poniedziałek... Zanim sięgnę po książkę, zanim napiszę jakąś recenzję, czytam wywiad z Hanną Krall, który przeprowadził Wojciech Tochman. Rozmowa dotyczy głównie książki "Biała Maria", która teraz ukazuje się nakładem Wydawnictwa Świat Książki. Zapraszam i Was do lektury. 


A oto kilka fragmentów mających zachęcić do lektury: 

"Pani od lat upomina się o imiona i nazwiska ofiar, bo większość z nich zamordowano bezimiennie. Skrzętnie je Pani zapisuje i przekazuje swoim czytelnikom. I nazwiska ocalonych można w Pani książkach znaleźć. Bo ocaleni to także ofiary. Tylko ta mała nazwiska wciąż nie ma. Przed czym ją Pani tak chroni? Przed kim?

- To jest taka symboliczna dziewczynka. Są w niej wszystkie te małe dziewczynki, które zaludniają ekrany, książki, klisze. Oglądam filmy okupacyjne, jakieś zdjęcia, wszędzie są te dziewczynki. Przysuwam się do ekranu, mówię, Boże, czy to przypadkiem nie jest ta mała, którą znałam dość dobrze. Przecież pan też je zna, widział ich pan setki w Bośni, w Rwandzie. Ona nie ma imienia. To prostu dziewczynka. Pamięta pan, w mojej poprzedniej książce, kobietę, która przyszła do rabina? Opowiadała mu, że w kiedy miała siedem czy osiem lat, Niemiec zastrzelił dziewczynkę w jej obecności.

Zabita dziewczynka w niej zamieszkała.

- I wciąż w niej mieszka. W swojej aksamitnej sukience z koronkowym kołnierzykiem mieszka w tej, która patrzyła. W normalnej Polce, opowiadał mi rabin. Co robić panie rabinie z tą małą, pytała normalna Polka. Nie trzeba tych dziewczynek z siebie przeganiać, mówił rabin, nie trzeba rozstawać się z nimi.

- Ona ma zamieszkać we wszystkich, którzy czytają "Białą Marię"?

- Po to te książki piszę. Ja tej dziewczynki przed nikim nie chronię. Przeciwnie: chcę, by każdy ją przyjął do siebie.

Czarniutka, o której Pani pisze, może i symboliczna, jest zawsze konkretna. Pojawia się w konkretnych sytuacjach.

- Jedni ją ukrywają, inni prowadzą na komisariat, inni w komisariacie każą wybierać matce i sześcioletniej dziewczynce: która jest katoliczką, ta wyjdzie z komisariatu, a ta która jest Żydówką zostanie. Bo oni sami nie wiedzą, która jest kim. Jedna zna Anioł Pański, druga nie umie się modlić. Więc same mają zdecydować. W celi, do następnego rana. Ta, która wyjdzie, wyjdzie do życia. Ta, która zostanie, pójdzie na śmierć. W nocy, toczy się rozmowa matki z córką: ty wyjdziesz, nie, ty wyjdziesz, ja mam niedobry wygląd, mówiła dziewczynka, ty wyjdź, nie, ja już sobie pożyłam, mówiła matka. To są autentyczne słowa. Ta matka żyła naprawdę, i ta dziewczynka, i ci ludzie, którzy kazali im naprawdę się zastanowić".


"W książce Barbary Engelking "Jest taki słoneczny dzień" jest prawdziwe współczucie dla ofiar. Są ostatnie słowa Żydów, którzy idą na śmierć. Po co mamy o tym czytać i wyobrażać sobie, jaki smak w ustach czuli na chwilę przed śmiercią?

- Pyta pan po co mamy o nich pamiętać? Po co współczuć?

Pytam, po co mamy wyobrażać sobie ich ostatnie chwile?

- Żeby się przestraszyć. Tamte historie nie zdarzyły się raz na zawsze. Jak człowiek o nich czyta to powienien go oblecieć strach. Bo ten człowiek wcale nie jest pewny, czy wtedy zachowałby się należycie. Te wszystkie opowieści, ta Treblinka, ten Oświęcim...

- Auschwitz.

- Dawniej się mówiło Oświęcim. Może być Auschwitz, jak pan woli. Pan sam o tym pisze w swoich książkach: to się wciąż i wciąż zdarza na nowo.

Tylko narzędzia się różnią.

- Sceneria. Powiedzmy, że sceneria i rekwizyty, żeby już użyć tego teatralnego porównania".


"W pani "Różowych strusich piórach" Kieślowski pisze w liście, że w każdej żydowskiej historii wszystko jest przewidywalne,skazane na powtarzalność. Czy to, co pani pisze, jest próbą, nie chcę powiedzieć słowa "ucieczki", ale próbą zmierzenia się z tym schematem, jakim jest żydowski los? Jak o tym opowiadać? Nowa książka musi być nowa, kolejna historia musi być nowa.

- Dlaczego?

Żeby panią dalej czytali. Dzisiaj książka musi być atrakcyjna.

- Mam atrakcyjnie opowiadać o Zagładzie? Pan chciał o Rwandzie napisać atrakcyjnie?

Pytam, jak dzisiaj opowiadać o Zagładzie, jak opowiadać o Rwandzie.

- Nad tym ludzie zastanawiają się od końca wojny. Wszystkiego się próbuje - w słowach, w operach, w komediach filmowych, w komiksach.

Pani myśli, że znalazła własną receptę?

- Mam sposób zgodny z moim organizmem. Rezygnuję z literackości

No nie.

- U mnie jest literackość? Gdzie?

Wszędzie. Co pani mówiła kiedyś o formie? Że bez formy Zagłada byłaby bezwstydna? Tak to było?

- Smutek byłby bezwstydny. Kiedy mówię o literackości, mam na myśli ozdobność słów, ozdobność metafor, roztaczanie pióropuszy. Moja forma polega na powściągliwości. Jest taki obraz Mondriana "New York". Składa się z linii pionowych i poziomych. Te linie mogą być sztuką, tak jak te zdania bez ornamentów".


Z niecierpliwością czekam na książkę...Całość rozmowy możecie przeczytać tutaj.

2 komentarze:

  1. Witam
    czy mogłabym się dowiedzieć dokładnie, w którym wydaniu Gazety Wyborczej ukazał się artykuł?
    Bardzo mi na tym zależy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyna informacją jaką dysponuję - http://wyborcza.pl/1,97782,9511974,Nieoplakanie.html

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...