Sięgając po książkę „Mała Garbo” liczyłam na to, że będę miała do czynienia z książką, która pozwoli mi odetchnąć, zapomnieć się na chwilę, bądź przenieść do innego świata. Jakże mylne wrażenie może wywołać notka wydawnicza, która w pierwszej kolejności daje nam do zrozumienia, że będziemy mieli do czynienia z powieścią, w której sensacja odgrywa dosyć istotną rolę. Tam, gdzie jest sensacja, tam jest rozrywka. Nie w przypadku powieści napisanej przez Bodo Kirchhoffa – niemieckiego pisarza i scenarzysty filmowego, który poza powieścią „Mała Garbo” ma też kilka innych książek.
Zaczyna się niepozornie – najpierw poznajemy młodą aktorkę, której zawsze wszystko się udaje, a potem jej porywacza, wiecznie prześladowanego przez pech. Bohaterowie chcąc, nie chcąc muszą przebywać ze sobą. Ich drogi krzyżują się w nieoczekiwanym momencie - Mała Garbo podróżuje z niczego nie świadomym szoferem, który decyduje się udzielić pomocy poszkodowanemu w wypadku. Poszkodowanym jest nie kto inny jak Jakob „Giacomo” Hoederer – pechowiec, który w pewnym momencie podejmuje zbyt wiele desperackich kroków. W tym momencie dochodzi do konfrontacji dwóch światów i dwóch skrajności – szczęścia, bogactwa i pewnej przyszłości, których uosobieniem jest Mała, oraz niepewność, nieszczęście, które odnajdujemy w osobie „Giacomo”. Starość kontra młodość. Perspektywy na przyszłość kontra ich brak.
Wiele można napisać o tej powieści. Na okładce widnieje napis „książka do czytania”. Hmmm… Nie bardzo widzę sens opatrywania książki tego typu adnotacją. Bo przecież „czytanie” właściwie nierozerwalnie łączy się z książką, w której znajduje się tekst, a już w ogóle powieścią. Bodo Kirchhoff nie zaserwował czytelnikom typowej powieści – autor jest scenarzystą filmowym, co jest bardzo odczuwalne w przypadku tej właśnie książki. „Mała Garbo” to powieść, która momentami zamienia się w film – poszczególne strony tworzą w naszych głowach specyficzne, nie do końca przewidywalne, może nawet trochę chaotyczne obrazy. Tak chaotyczne i nieprzewidywalne, jak relacja głównych bohaterów, którzy poznają się w dosyć nieoczekiwanym momencie.
Ta książka jest raczej „do przemyślenia” niż „do czytania”. Z całą pewnością „Mała Garbo” nie jest powieścią, którą tak po prostu przeczytamy, odłożymy na półkę i zapomnimy o jej istnieniu. Tym, co nam na to nie pozwoli jest tematyka. Każda kolejna strona rozprawia się ze światem, w którym media odgrywają główną rolę. Podczas gdy między porywaczem, a jego zakładniczką rodzi się dosyć interesująca więź, rodzice i osoby z otoczenia Malu upatrują w całej historii materiał na świetny film. Łapiemy się na tym, że współczujemy temu nieudacznikowi, który na swoim koncie ma dużo większe występki niż uprowadzenie nieletniej. Bo rozmowy, które prowadzi z dziewczynką, która niefortunnie znalazła się w złym miejscu o złym czasie każą nam się zastanowić nad własnym życiem i krytycznie spojrzeć na świat, który nas otacza – świat sztuczny i przerysowany do granic możliwości, który więcej nam odbiera, niż daje.
Nie lubię, jak opisy na okładce pozostawiają wiele do życzenia... Ale myślę, że z chęcią sięgnęłabym po tą książkę w przyszłości ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach i mam nadzieję, że uda mi się ją niedługo przeczytać:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Mnie się podobała "Mała Garbo". Jest specyficzna i może nieco trudna w odbiorze, ale nie zatraca głębi.
OdpowiedzUsuń"Książki do czytania: to cała seria wydawnicza (wyd. Słowo/obraz terytoria). Może nazwa nieco przewrotna, ale jednak coś w tym jest - bo te książki po prostu fajnie się czyta. Przede wszystkim fajnie się czyta :)
Pozdrawiam!
Z ciekawości, chce się gnąc po tę pozycje, gdyż niesamowicie mnie zaintrygowała.
OdpowiedzUsuńHmmm... Ta książka zaczyna mnie intrygować...
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana przeze mnie do One Lovely Blog Award. Szczegóły u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńOd jakieś czasu nie zwracam uwagi na opisy wydawnictw.
OdpowiedzUsuńCoraz częściej są nieadekwatne do treści.
Zastanawiam się tylko skąd taka niekompetencja.
Najbardziej jednak denerwuję porównywanie młodych twórców do tych już wcześniej nam znanych np. nowy Murakami, nowa Jane Austen.
Z jednej strony nazwa serii ,,książki do czytania,, brzmi przewrotnie, z drugiej jednak coraz mniej współczesnych lektur do czytania się nadaję ;]
Ja niestety raczej po nią nie sięgnę. Odrzuca mnie jakoś i tym bardziej się dziwię, że wszyscy wokół zachwalają. Ale no cóż, ja rzeczywiście mam chyba trochę dziwny gust ;) Właściwie czasem kiszę się przez długie miesiące w jednym rodzaju.
OdpowiedzUsuńnie jestem przekonana do tej książki i raczej po nią nie sięgnę
OdpowiedzUsuń