Dziś pozwolę sobie dodać cytaty z dwóch książek, które przeczytałam w tym tygodniu Zawód: Wiedźma tom 1 i 2
„Miecz w moim ręku jest straszną bronią. Przede wszystkim dla mnie.”
„Kryna
skinęła pokrzepiająco i znikła w kuchni, zostawiwszy mnie sam na sam z moim
mózgiem, czyli praktycznie w samotności.”
„Za wszystko
się płaci, za głupotę też.”
„- Jesteś dorosłą, mądrą kobietą! -
patetycznie zaczął Len, wyraźnie na potrzeby Starszych ze wzruszeniem
przysłuchujących się jego przemowie. (“Ani jedno, ani drugie, ani trzecie"
- pomyślałam).”
„Tylko
zerknę, tylko pierwszą linijkę, i tak nie ma w niej nic ciekawego oprócz 'Witajcie,
Szanowny...' I rozwinęłam zwój. List składał się z jednej jedynej linijki:
'Wolho, przecież prosiłem!' Dalej zaczynał się sympatyczny atrament.”
„(...)
nieznajomy, zarośnięty i dosyć podejrzanie wyglądający typ demonstracyjnie
potrząsał przed końską mordą kuszą własnej roboty z brudnym bełtem
wielokrotnego użytku. Nie do końca rozumiałam, kogo on chce ograbić - mnie czy
kobyłkę.”
„[…]- Ujdzie
jak jest – powiedział Len, po czym złapał za róg i podniósł wóz. Bez większego
wysiłku, spokojnie. I trzymał w ten sposób ze dwanaście minut, póki a, nie
mając najmniejszego pojęcia o remoncie wozów, najpierw nałożyłam koło zła
stroną, a potem znów zła stroną. Od tamtej chwili żywię głębokie przekonanie że
koła mają nie dwie strony, a minimum cztery, s dziurek to w ogóle pięć. […]”
„Moja
szczegółowa autobiografia - trzy linijki z zakrętasem na myślniku: sierota,
osiemnaście lat temu miała pecha przyjść na świat (...) - Panno Wolho, wiem, że
to niestosowne pytanie... Ale ile pani ma lat? - zapytał niebieskooki Starszy.
- Eee... Dwadzieścia. - Nie skłamałam. Zaokrągliłam.”
„- W tej
chwili prawda wygląda następująco - oznajmiłam nieprzekupnym tonem rewizora. -
Żaden potwór nie istnieje. Wampiry starannie ukrywają, co się stało z
zaginionymi magami i mnie wyganiają z Dogewy, żebym nie zdążyła się niczego
dowiedzieć. - Nie powiesz tego! - oburzył się - Powiem. - Nie ośmielisz się! -
Zobaczymy!”
„W końcu
jestem osobą nieznaczną, niczym się niewyróżniającą, może oprócz rudozłocistych
włosów i wrednego charakteru. Pierwsza z tych cech jest dziedziczna, druga -
szczęśliwie nabyta.”
„Nie, nie ma
żadnej nadziei. Naprawi mnie tylko mogiła.”
„Ależ wy, magowie, macie tajny alfabet ani jednej runy
nie potrafię odczytać! - Gdzie? A, to po prostu ja mam takie pismo.”
„- A co proponujesz? - Ja nic. Ale jakoś strasznie mi
się nie chce umierać.”
„Zabije!" pomyślałam, cofając się do ściany.
Zmierzał do mnie Len, wściekły jak mrakobies. - No to co, znalazłaś zaklęcie? -
zapytał przesadnie miłym tonem. - Jakby ci to powiedzieć... - Trafiłam na
ścianę i teraz pełzłam wzdłuż niej w kierunku wyjścia. - Widzisz, Len... Każdy
zawód wymaga ofiar... - A nie przyszło ci do głowy, że „ofiara" może mieć
inne zdanie na ten temat? - Głos Lena dosłownie ociekał słodkim jadem. Fakt,
chyba nie najlepiej wyszło. Za moimi plecami pojawiła się pustka - drzwi. Nie
dbając o to, co o mnie pomyślą, odwróciłam się i przy akompaniamencie gwizdów
trolla rzuciłam się do ucieczki.”
„Almit westchnął i zakończył bajkę informacją, że żona
porzuciła maga już następnego dnia, mówiąc, że odmawia życia z człowiekiem,
który przynosi do domu tego typu robotę i uważa, że słowa „póki śmierć nas nie
rozłączy" jak najbardziej dotyczą trupów w łożu małżeńskim”
„Uśmiech władcy działał na kobiety tak samo, jak obuch
topora rzeźnickiego na krowy.”
„-Może dorzucę jeszcze kilka kładni i nie będziesz
klął aż do końca podróży? -Niewykonalnych zleceń nie przyjmuję - z godnością
odparł troll.”
„Świątynie nie wzbudziła w nas nabożnego szacunku-
możliwe, że z powodu nieproporcjonalnie wielkiej skarbonki na ofiary przybitej
przy bramie.”
Bardzo lubię serię o przygodach W. Rednej ;) Najbardziej chyba drugi tom, pierwszy był moim zdaniem średni. To dobrze świadczy o autorce ;)
OdpowiedzUsuń