Samotność to stan wyjątkowy – różne są jego oblicza. Dla jednych jest przekleństwem, dla innych czymś, bez czego nie da się żyć. Czasami uciekamy od niej, by znów – na własne życzenie wpaść w jej objęcia. W gruncie rzeczy – wszędzie możemy jej doświadczyć, nawet znajdując się w otoczeniu setki osób. O samotności, która czasem staje się dla nas ciężarem traktuje książka „Samotność liczb pierwszych”, której autorem jest dwudziestosześcioletni fizyk z wykształcenia – Paolo Giordano. Od czasu premiery, książka odniosła wielki sukces, o czym może świadczyć blisko dwa miliony sprzedanych egzemplarzy. „Samotność liczb pierwszych” to zaskakujące połączenie matematyki, poprzez którą autor zdaje się tłumaczyć zależności występujące pomiędzy ludźmi – ludźmi niepotrafiącymi dostosować się do otoczenia. Są jak liczby pierwsze, które nie zawsze mogą trafić na bliską osobę:
„Liczby pierwsze dzielą się tylko przez 1 i przez siebie. Stoją na swoich miejscach w nieskończonym szeregu liczb naturalnych, ściśnięte, jak wszystkie, między dwiema innymi liczbami, ale mają w sobie coś, co różni je od innych. To liczby podejrzliwe i samotne, i dlatego fascynowały Mattię. Czasami myślał, że znalazły się przypadkiem w tym ciąg, uwięzione jak perełki nawleczone na nitkę...” [str. 139]
Takimi samotnymi liczbami są bohaterowie książki „Samotność liczb pierwszych”– Mattia i Alice, którzy odstają od reszty rówieśników. Alice to anorektyczka niepotrafiąca znaleźć wspólnego języka z własnym ojcem, a Mattia to zamknięty w sobie chłopak, które od wielu lat nie opuszczają wyrzuty sumienia związane z zaginięciem jego siostry bliźniaczki. Ich losy splatają się ze sobą zupełnie przypadkowo - gdyby nie „życzliwe” koleżanki, Alice zapewne nigdy nie poznałaby Matti.
Dominującym tematem tej powieści jest samotność, która prędzej czy później dotyka każdego z nas – czy tego chcemy czy nie. Tym, co odróżnia tę pozycję od innych książek traktujących o alienacji i osamotnieniu, jest ciekawa i oryginalna wariacja na temat dwóch połówek jabłka. Autor ukazuje nam owe połówki, które raz po raz się do siebie zbliżają, ale nigdy nie mogą stworzyć całości, nie mogą dopasować się do siebie na dłużej. Zarówno Alice jak i Mattia kroczą swoimi własnymi ścieżkami, są samotni wśród tłumu. Są okaleczeni emocjonalnie, szukają siebie nawzajem, a gdy już dochodzi do spotkania, na nowo oddalają się od siebie, robiąc krok do tyłu. Ich wzajemna relacja ogranicza się tylko i wyłącznie do przyjaźni, chociaż niejednokrotnie miała szansę na to, by stać się czymś więcej.
Okrzyknięcie książki Giordano mianem bestsellera wcale mnie nie dziwi – książkę czyta się świetnie, a lektura wciąga od pierwszych stron. Nie jest to klasyczny love story ze szczęśliwym zakończeniem, a raczej książka traktująca o aspołeczności głównych bohaterów, która momentami doprowadzona zostaje wręcz do absurdu. „Samotność liczb pierwszych” to coś więcej niż tylko powieść – to stadium alienacji, która momentami zdaje się dominować i kierować życiem głównych bohaterów, którzy nie potrafiąc pokonać swojej samotności, wracają do punktu wyjścia.
Paolo Giordano opisując poszczególne epizody swoich bohaterów nie bombarduje wprost emocjami – one zdają się być ukryte pomiędzy wierszami i niedopowiedzeniami, które my sami niejako musimy odszukać i poświęcić im trochę czasu, zastanowić się nad losem Alice i Matti i być może odnieść do swojej historii i osoby. Być może tutaj tkwi siła tej książki – w braku jednoznacznych rozwiązań i oszczędnym dawkowaniu emocji.
Biorąc pod uwagę fach autora, muszę przyznać, że „Samotność liczb pierwszych” została napisana nadspodziewanie dobrze. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś usłyszymy o tym Panu, a następna książka, która wyjdzie spod jego pióra będzie jeszcze lepsza od debiutanckiej powieści, która prawdopodobnie zostanie również zekranizowana.
[1] Samotność liczb pierwszych, P. Giordano, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2010, str. 139
Cześć Kasiu. Zapraszam Cię do łańcuszka (bardzo przepraszam, jeśli ich nie lubisz!)
OdpowiedzUsuńhttp://mikropoliss.blogspot.com/2010/07/ancuch-lipcowy.html
Dziękuję za zaproszenie :) Już zastanawiam się nad odpowiedziami. Zapewne jutro będą gotowe. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa książkę poluję od dawna. Świetna recenzja. Mam nadzieję, że powieść będzie mi się czytało (gdy już ją zdobędę) równie dobrze jak Twój tekst. :-)
OdpowiedzUsuńJolu, dziękuję :) Cieszę się, że tekst Ci się spodobał. Udanych łowów życzę :) Daj znać, gdy już trafi w Twoje ręce.
OdpowiedzUsuńCofnęłam się by przeczytać tę recenzję (wczoraj w biegu tu pisałam). Brzmi bardzo zachęcająco, kiedyś już słyszałam o tej pozycji, teraz nadszedł czas, żeby wrzucić ją do schowka (z westchnieniem, jak zawsze;).
OdpowiedzUsuń