czwartek, 12 sierpnia 2010

Umieranie to świetna zabawa (Vladimir Nabokov - "Oryginał Laury")



Książka "Oryginał Laury" Nabokova była jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic współczesnej literatury - była, dopóki nie została wydana w formie książki, czego wyraźnie nie życzył sobie sam autor. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że książka nie została ukończona, co nie przeszkodziło synowi słynnego pisarza oddać do druku tego, co miało być w razie nieukończenia zniszczone, czyli rękopisu liczącego sto trzydzieści kart katalogowych.  Decyzja ta spotkała się tak z krytyką, jak i z entuzjazmem - głównie ze strony miłośników pisarza, którzy jeszcze raz mogli przeczytać to, co wyszło spod pióra autora "Lolity". Przeciwnicy z kolei krytykowali tego typu działania uznając to tylko i wyłącznie za chęć zarobienia na czymś, co z trudem przypomina książkę. Jako, że jestem osobą, która stawia na kompromis, stanę po środku tego sporu - z całą pewnością cieszyłabym się, gdybym dowiedziała się, że odnaleziono zapiski bądź szkice mojego ulubionego autora, a które to nie zostały wydane (ba! ukończone) za jego życia. Z drugiej strony muszę przyznać rację krytykom - "Oryginał Laury" trudno nazwać książką. Jest to raczej zbiór szkiców i zapisków, które po ukończeniu i odpowiednim uporządkowaniu mogłyby przyjąć formę mikropowieści, w której głównymi wątkami utworu byłoby małżeństwo głównej bohaterki Flory i Philipa Wilda, wydania książki, który opisywał wydarzenia łudząco przypominające te, które miały miejsce w życiu Flory, oraz planowanie śmierci przez Wilda, piszącego swoje własne dzieło życia. 

Bez większych wątpliwości skłaniam się ku temu, co zostało napisane w posłowiu do książki Nabokova, a mianowicie do zdania mówiącego o tym, że 

"mamy do czynienia nie z powieścią we fragmentach, tylko ze szkicami i notatkami do nienapisanej powieści, szkicami, które raczej w niewielkim stopniu pozwalają się zorientować z planie całości, być może nawet stosunkowo obszernej"[1]. 

Sam Nabokov planował stworzyć dzieło liczące dwieście stron - szkice, które zostały wydane w postaci książki nie odpowiadają nawet stu stronom tekstu. Wiele wątków nie zostało w ogóle rozwiniętych - plany autora zostały pokrzyżowane przez serię wypadków i chorób, które przeszedł. Zapewne był świadomy tego, że może nie ukończyć tej książki, stąd jasna i wyraźna wskazówka mówiąca o tym, co należy z nią zrobić w przypadku jej nieukończenia. W posłowiu Leszka Engelkinga można odnaleźć bardzo ciekawy komentarz odnoszący się do decyzji, którą podjął syn pisarza, która zdaje się tłumaczyć, że wydanie książki w takiej formie mimo wszystko było dobrym krokiem: 

"Niewątpliwie dla miłośników twórczości Nabokova każdy tekst będący jego dziełem stanowi bezcenny skarb, a co dopiero mówić o tekście literackim. Fakt, że utwór daleki jest od postaci finalnej, czyni go pod pewnymi względami jeszcze cenniejszym, po raz pierwszy bowiem mamy wgląd (lub złudzenie wglądu) w proces twórczy tego wielkiego artysty. Nie ulega natomiast wątpliwości, że zadeklarowany i bezkompromisowy perfekcjonista Nabokov,   przynajmniej taki, jaki wyłania się z własnych stanowczych opinii i z tekstów innych na jego temat, byłby zażenowany i chyba mocno poirytowany, a nawet rozgniewany tym, że widzimy jego dzieło, by tak rzec w dezabilu, w stanie rozmemłania, niezapięte na ostatni przecinek. Nawet w takim wypadku, gdyby opowiedział całą fabułę, dokończył swój szkic, ale nie miał czasu utwory wypolerować, doprowadzić do postaci, którą mógłby uznać za ostateczną i w pełni go zadowalającą, skazałby go zapewne na płomienie" [2]. 

Moim zdaniem dobrze się stało - nawet jeśli nie jest to ukończona powieść, to mimo wszystko wszystko co złożyło się na książkę "Oryginał Laury" wyszło spod pióra Nabokova. Niewybaczalnym grzechem byłoby zniszczenie czegoś, czemu pisarz poświęcił tyle czasu i uwagi, a co tak pięknie prezentuje się w publikacji przygotowanej przez Wydawnictwo Muza, któremu chyba bardzo zależało na tym, żeby czytelnik nie przeszedł obojętnie obok ostatniej książki Nabokova.  I tak też w gruncie rzeczy jest - głównie za sprawą okładki, która doskonale przyciąga wzrok potencjalnego czytelnika. W środku jest już tylko lepiej - świetny jakościowo papier na którym wydrukowano linie jakie można spotkać w zeszytach oddają wrażenie obcowania z notatnikiem. Wrażenie słuszne, biorąc pod uwagę, że w książce znalazły się zdjęcia poszczególnych kart, na których autor "Lolity" odręcznie zapisywał historię Flory. 






Całość robi olbrzymie wrażenie - zwłaszcza na tych, którzy zwracają uwagę na tego typu niuanse. Ubolewam tylko nad niedokończoną historią Flory i Wilda. To, co przeczytałam w "Oryginale Laury" rozbudziło moją ciekawość na tyle, że nie kryłam rozczarowania, że to już koniec po przeczytaniu ostatniej strony. Wielka szkoda, że pisarzowi nie było dane dokończyć dzieła - pozostaje zagryźć wargę, stłumić rozgoryczenie i w kółko powtarzać sobie, że widocznie tak już musiało być. 




[1] Vladimir Nabokov, Oryginał Laury, Wydawnictwo Muza SA, Warszawa 2010,  str. 279
[2] Tamże, str. 286

10 komentarzy:

  1. Książka zachwyca: nie tylko treścią, ale i wyglądem, szatą graficzną: to takie wydawniwcze cacuszko :) Także ogromnie żałuję, że książką jest niedokończona... ale może to także część jej uroku ?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona jest PIĘKNA, prawda!? Trochę w tym wszystkim chyba jednak komercji w wydaniu Dmitrija, ale i tak kocham Nabokova:)!

    OdpowiedzUsuń
  3. Skarletko - chyba w tym tkwi jej urok.

    Moni - Piękna i zachwycająca :) Jak ją pierwszy raz zobaczyłam w księgarni, to nie chciałam jej odłożyć. Cieszę się, że trafiła w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielką fanką Nabokova nie jestem, ale to wydanie to istny majsterszczyk.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam na liście odkąd tylko była w zapowiedziach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, nie zdecydowałabym się chyba na czytanie książki, wiedząc, że nie tylko nie ma zakończenia, ale też nie tworzy całości, jest zbiorem zapisków. Rozumiem jednak, że dla fanów autora to gratka nie lada. To tak, jakby wydali coś nowego np. powiedzmy Kapuścińskiego albo Marqueza, na pewno bym to chciała przeczytać. I podejrzewam, że wtedy takie szczegóły nie miałyby znaczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widziałam ją wczoraj w Empiku i nawet nie zajrzałam do środka. Bardzo żałuję, bo prezentuje się niesamowicie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzeczywiście... Chociaż jestem sympatyczką Nabokova, zgadzam się z opiniami niektórych, że nie powinno się upubliczniać czegoś takiego. W końcu zawsze trzeba liczyć się z tym, że dany autor sobie tego nie życzył, bez względu na to, czy żyje, czy już go między nami nie ma. To nietaktowne, ale to tylko moja opinia...

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepiękna ksiązka ;) Może przeczytam ponieważ jeszcze nigdy jego książki nie miałam w ręku ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. mam ją na liście zakupowej :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...