„O nie! To już koniec!” – takie słowa padły dziś z moich ust, gdy przeczytałam ostatnie opowiadanie znajdujące się w książce „Jaśki”, której autorem jest Jean Philippe Arrou - Vignod. Odwlekałam ten moment jak tylko mogłam dawkując sobie lekturę tej jakże zabawnej książki, aż w końcu stało się to, co wcześniej, czy później musiało się stać – nadszedł nieunikniony koniec lektury, która przez kilka miesięcy umilała mi czas. „Miesięcy?” – zapytacie samych siebie. Tak, miesięcy… Książka ukazała się w październiku zeszłego roku. Od tamtego czasu sięgałam po nią niejednokrotnie poskramiając moją nieodpartą ochotę na to, by pochłonąć ją w jeden wieczór. Całe szczęście, że moja silna wola mnie nie zawiodła, bo dzięki temu „Jaśki” poprawiały mi humor praktycznie przez całą zimę, która w tym rok wyjątkowo długo nie chce nas opuścić.
Gdy w sieci pojawiła się informacja na temat tej książki, trochę się najeżyłam – jestem wielką fanką Mikołajka, więc podtytuł towarzyszący książce, której bohaterami miała być piątka niesfornych chłopców sprawiła, że nabrałam dystansu. "Nowi kumple Mikołajka" – niby nic takiego, a mimo wszystko miałam obawy co do tego, czy aby przypadkiem nie będzie to jakaś nieudolna kopia. W chwili, gdy przeczytałam pierwsze opowiadanie, wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Bohaterowie z miejsca podbili moje serce. Potem było już tylko lepiej, by nie powiedzieć fantastycznie. Każde kolejne opowiadanie powalało na głowę poprzednie – i tak do końca, który kiedyś musiał nadejść wraz z ostatnią stroną tej niesamowicie zabawnej książki.
O „Jaśkach” mogłabym napisać wiele – przede wszystkim chciałabym zaznaczyć, jest to książka absolutnie dla każdego. W żadnym wypadku grono odbiorców nie powinno ograniczać się tylko i wyłącznie dla najmłodszych. Tych niesamowitych chłopców powinien poznać każdy, bo z „Janem-A, który zawsze chce być szefem, z klubem tajnych agentów Jana-B, Janem-C, który nigdy nic nie rozumie, z Janem-D zwanym Demolką, złotymi rybkami Jana-E, i Janem-F, który nie przestaje płakać...” można spędzić czas wypełniony śmiechem do granic możliwości.
Na zakończenie dodam, że kiedy ma się w domu tę książkę, nie da się nudzić nawet przez sekundę. Sięgnijcie po nią, by sprawdzić to osobiście. Naprawdę warto.
Cytat pochodzi z noty wydawcy. Zapraszam do obejrzenia wideo promującego książkę:
Książki o Mikołajku uwielbiam, więc świadomość tego, że podoba się ona innym fanom Mikołajka utwierdza mnie w przekonaniu, że jej zakup to była dobra decyzja, chociaż jeszcze po nią nie sięgnęłam i nie wiem czy nastąpi to w najbliższej przyszłości bo lista priorytetów czytelniczych jako tako jest ustalona.
OdpowiedzUsuńMyślę, że i Tobie się spodoba :)
OdpowiedzUsuńTeż mam poustalane co mam czytać, a potem przychodzi coś nowego i burzy ład i harmonię ;) Nie ma co ustalać :P
Pamiętam jak były mocno promowane te Jaśki w zeszłym roku. Nie spodziewałam się aż takiego zachwytu, a tu proszę, faktycznie mnie zachęciłaś ;) Ostatnio też widziałam Jaśki u ucznia (l. 12) w domu, tak, tak, z zakładką, czyli była w czytaniu :D I przyznał, że mu się podoba.
OdpowiedzUsuńNie, no ja cały czas się bronię przed Jaśkami, ale wiem ,ze wpadnę po uszy i się zakocham w nich. A serducho moje duże ,więć obok Mikołajka pomieszczę jeszcze i Jaśki :)
OdpowiedzUsuńLubię taka lekturę :)
OdpowiedzUsuńOstatnią książką o podobnej tematyce, która mnie rozśmieszyła do leź był ,,Chłopak na opak,, :)
Kornwalia - no widzisz... Fajnie, że dzieci czytają :) zwłaszcza takie lektury. Ja sobie je dawkowałam powoli i nie chciałam pisać o nich od razu, gdy się ukazały :) Cieszę się, że Cię zainteresowałam.
OdpowiedzUsuńMag - nie broń się :D to nie ma sensu.
Biedronka - w takim razi sięgnij koniecznie. Książki o której piszesz nie czytałam.
Eeeej, od dawna chce się z nimi poznać! Na samą myśl, że ją kiedyś wreszcie przeczytam, uśmiecham się od ucha do ucha :)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko może kon konkurować z Mikołajkiem to MUSZĘ dostać. Kocham taki humor :)
OdpowiedzUsuń