czwartek, 31 maja 2012

Walka toczy się dalej! (George R. R. Martin - "Starcie królów")

Coraz więcej osób żywiołowo reaguje słysząc o Georgu R. R. Martinie. I wcale mnie to nie dziwi, bowiem pisarz skradł serca całej rzeszy czytelników sagą „Pieśń Lodu i Ognia”. Z dnia na dzień zmniejsza się ilość osób, którym tytuł książki „Gra o tron” nic nie mówi. Coraz więcej osób czytających tę sagę można spotkać w autobusie, tramwaju, bądź pociągu. A jeśli ktoś sięgnie po tom pierwszy i nie będzie się mógł od niego oderwać, ten bez wątpienia sięgnie po kolejne - jak ja. 
 
Ciężko jest zdradzać i jakkolwiek pisać o tym, co dzieje się w powieści „Starci królów” bez psucia zabawy tym, którzy nie przeczytali jeszcze „Gry o tron”. Już sam tytuł zdradza, że walka o żelazny ton toczy się dalej, a starcie o koronę będzie zacięte i krwawe – na scenę wkraczają nowe żądne korony postaci, które roszczą sobie prawo do żelaznego tronu, na którym niegdyś zasiadał Robert Baratheon. W grze o tron swoją siłę zademonstrują m.in.. Stannis Baratheon, Tyrellowie z Wysogrodu czy ród Greyjoyów z Żelaznych Wysp. Oczywiście nie zabraknie też czołowych postaci, które czytelnik miał okazję poznać w tomie poprzednim. Będzie też więcej magii i mistycyzmu, co zapewne znajdzie uznanie wśród wielbicieli tego typu elementów w książkach fantasy.
 
„Starcie królów” podobnie jak „Grę o tron” czyta się jednym tchem. Powieść wciąga od samego początku, a to wszystko dzięki świetnemu stylowi autora, który pisze lekko i płynnie, oferując niesamowitą różnorodność - tak bohaterów, jak i emocji, które podczas lektury udzielają się czytelnikowi. Na dodatek sięgając po drugi tom nie tracimy już tyle czasu na poznanie wszystkich bohaterów i przyzwyczajenie się do licznych tytułów, którymi posługują się oni w trakcie powieści. Wiadomo już kto jest kim, a nowe postaci doskonale uzupełniają historię, która toczy się dalej, zaskakując raz po raz, rozbudzając wyobraźnie i czytelniczy apetyt. 
 
Martin wysoko stawia  poprzeczkę  innym pisarzom fantasy. Kreując postaci powołuje je do życia nie tylko na papierze, ale w naszych umysłach i sercach, dzięki czemu ta książka, to coś więcej niż tylko powieść… Im bliżej do końca, tym większe emocje towarzyszą lekturze, która raz po raz nas zaskakuje. Z zapartym tchem śledzimy losy bohaterów – tych, którzy pojawili się już w poprzednim tomie i tych, których Martin dopiero w „Starciu królów” wprowadził. Z każdą stroną akcja się zagęszcza, a intrygi jeszcze bardziej skomplikowane. Każda śmierć to zaskoczenie – czasem ulga, a czasem wielkie rozczarowanie, zwłaszcza wtedy, gdy ginie ulubiony bohater, a przy tym postać pozytywna, wobec której czytelnik miał wielkie oczekiwania.  Powieść ta zdecydowanie skierowana jest do osób, które znają poprzedni tom – jest to na tyle bogata w różne elementy powieść, że nie można ot tak po prostu sięgnąć sobie po drugi tom, jak to może mieć miejsce z niektórymi cyklami, które na kilku stronach streszczają najważniejsze wydarzenia, które miały miejsce w poprzednim tomie. Tutaj każdy tom to elementarny składnik całego cyklu – bez znajomości poprzedniego ani rusz.
 
Dbałość o szczegóły, zamiłowanie do budowania napięcia z prawdziwym pietyzmem, nieśpieszne snucie spokojnej opowieści, która potrafi zmienić się w jednej chwili nie do poznania i zacząć przypominać nurt niespokojnej rzeki sprawiają, że wiele osób chętnie sięga po książki Martina. Cechy charakterystyczne dla jego powieści, którzy jedni wręcz ubóstwiają, wiele osób odstraszają i zniechęcają – zwłaszcza brutalności, krew i śmierć, które często pojawiają się w jego powieściach   Dla niektórych styl Martina bywa męczący i nużący… Trudno zresztą oczekiwać, żeby książki jakiegokolwiek autora trafiały w gusta absolutnie wszystkich czytelników.  
 
„Starcie królów” to zgrabna kontynuacja „Gry o tron”. Powieść napisana z prawdziwym rozmachem… George R. R. Martin pokazuje, na to go stać – po raz kolejny snuje niesamowitą historię wypełnioną po brzegi bohaterami, politycznymi intrygami i szczegółami. Po raz kolejny czytelnik w mgnieniu oka wpada w sidła  opowieści, która mogłaby się nigdy nie kończyć. Tym, którzy pokochali „Grę o tron” zdecydowanie polecam.

3 komentarze:

  1. W mój gust R.R. Martin trafia bardzo! Uwielbiam cały cykl - mam tylko nadzieję, że nieco mniej przerw będzie robił w pisaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. G.R.R. Martin to moja najnowsza miłość! Wiecie ile silnej woli trzeba było, żeby nie czytać Pieśni Lodu i Ognia w czasie sesji? :)

    Teraz już nie ma ograniczeń, pochłaniam kolejne tomy... Świetne high fantasy, pełne intryg... Polecam każdemu miłośnikowi fantasy tolkienowskiego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny autor, którego nie jestem w stanie zrecenzować. Dla mnie saga "Pieśń lodu i ognia" to arcydzieło. Opowieść kompletna, idealna. Moim zdaniem nie ma wad.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...